Bilans dodatni
Rozmowa z ANNĄ JURKSZTOWICZ, piosenkarką, wydawcą i producentem muzycznym
Pochodzi ze Szczecina, tam uczyła się śpiewu klasycznego, który porzuciła dla jazzu i muzyki pop. Debiut na FPP w Opolu w 1985 roku zaowocował przebojem „Diamentowy kolczyk”, który z powodzeniem w tym samym roku zaśpiewała na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Pamiętamy jej piosenki: „Stan pogody”, „Będzie tak jak jest”, „Hej, man!”, a także piosenki nagrywane do seriali i filmów oraz polskie wersje wokalne do produkcji Walta Disneya. Jest także wydawcą i producentem muzycznym. Jej firma wydawnicza „Si Music” promuje twórczość kompozytorów i autorów polskich. W maju ukazał się jej najnowszy, kontemplacyjny album „Poza czasem – muzyka duszy”, który zdecydowanie różni się od innych płyt na naszym rynku muzycznym.
– Dlaczego zwlekała pani z wydaniem nowej płyty?
– Chciałam, żeby była pozycją wyjątkową, i żeby się czymś wyróżniała. Materiał zbierałam kilka lat. Płyta jest takim moim duchowym résumé. To efekt moich wewnętrznych doświadczeń przełożonych na język muzyki, która najlepiej chyba oddaje tych przeżyć sens.
– Płyta ukazała się po 11 latach przerwy. To bardzo długi okres w życiu zawodowym piosenkarki. Zaryzykowała pani...
– W międzyczasie grałam koncerty i brałam udział w różnych składankach fonograficznych, ale rzeczywiście istniało ryzyko, że zniknę z rynku. Postanowiłam rozliczyć się sama ze sobą, co też miało znaczenie.
– Zdzisława Sośnicka milczała jeszcze dłużej i nie zdecydowała się nagrać nowych piosenek. W jej antologii są same starocie... O pełnym powrocie na rynek w jej przypadku nie ma mowy.
– Wielu artystów ma przestoje w działalności twórczej, bo dopada ich niemoc twórcza, gdy lata pracy były zbyt intensywne.
– Płytę „Poza czasem – muzyka duszy” poświęciła pani kontemplacji. Czyżby dlatego, że dzięki niej i jodze odnalazła pani równowagę mentalną?
– Mnie taka muzyka zawsze wynosiła na wyższy poziom i podczas obcowania z nią czułam się wspa- niale. Muzyka w ogóle ma na mnie terapeutyczne działanie. Ukoi mnie, utuli, uspokoi. Przekonuje, że warto żyć, gdy czegoś dobrego posłucham.
– Nie wspomniała pani o świadomości ciała, oddechu, ducha...
– Och, to jest wspaniały temat, bo śpiewanie ma nieprawdopodobnie terapeutyczne oddziaływanie na każdego człowieka z prostego powodu – śpiewając, bardzo dobrze jesteśmy dotlenieni. A każdy dotleniony człowiek jest pogodny, wesoły i szczęśliwy.
– Podobno ma pani dyplom nauczyciela jogi?
– Mam taki dyplom. Zrobiłam go, bo sama chciałam się nauczyć jogi. To starożytna wiedza, bardzo rozległa.
– Ma pani swoją klasę czy umawia się z uczniami na spotkania?
– Ponieważ nie mogę bywać regularnie w jednym miejscu, umawiam się na spotkania. Dużo podróżuję i musiałabym mieć zastępstwo. Bardzo lubię uczyć, nie wy- kluczam, że w przyszłości będę się tym zajmować. W mojej rodzinie było wielu nauczycieli, stąd takie zainteresowania u mnie.
– W przyszłości zamierza pani jeszcze bardziej poświęcić się jodze?
– Nie jestem fanatyczką jogi. Jem mięso i piję wino, żyję normalnie. Nie zwariowałam. Ale faktem jest, że joga pomaga mi utrzymać się w dobrej kondycji.
– Nie chce pani otworzyć własnej szkoły?
– Byłam w różnych szkołach jogi na świecie, które są pięknie urządzone z możliwościami koncertowania. Odbywają się w nich wspaniałe koncerty połączone z medytacją i ćwiczeniami. Mnóstwo ludzi się tym interesuje. Jest to obrządek dla ciała. Są tam sklepy ze zdrową żywnością, restauracje z pysznym jedzeniem.
– Tymczasem prowadzi pani firmę, w której działają mąż i syn. Z rodziną pracuje się łatwiej czy trudniej?
wszyscy
– To bardzo złożony problem i nie mogę odpowiedzieć na pytanie tak lub nie. Z jednej strony chciałabym robić wszystko jak najlepiej, ale często jestem narażona na porażki i bywa, że niełatwo jest wybrnąć z jakiejś gafy. Gdybym mogła raz jeszcze wybierać, to chyba odradzałabym pracę z rodziną.
– Gracie bramki?
– Staramy się, ale każde z nas ma swoją drogę artystyczną i to jest najważniejsze. Łączy nas strona prawnoorganizacyjna, ale artystycznie jesteśmy innymi osobami. – Czy zdarzają się faule? – Tak, jest to nieuniknione. W naszych zawodach jest ogromna konkurencja, mamy swoich antagonistów i zwolenników, gorączka uczuć i emocji jest zróżnicowana. Trudno jest ustawić to, co robimy, do poziomu normalnego biznesu.
– Co w firmie należy do pani obowiązków?
– Doglądanie strony muzycznej, związanej z prawem i organizacją. Bardzo ważne są w naszej branży prawa autorskie i zarządzanie nimi. Negocjowanie umów i egzekwowanie pieniędzy, które utwory zarobią.
– Czyli, przydaje się wiedza wyniesiona ze studiów doktoranckich z dziedziny prawa autorskiego?
– Ogromnie! Prawo autorskie bywa w Polsce nagminnie łamane. Wynika to najprawdopodobniej z coraz mniejszej estymy i szacunku, jakimi
do
jednej