Więzienie dla bogaczy
Kiedy hinduski milioner Subrata Roy, właściciel hoteli w Londynie i Nowym Jorku, były największy prywatny pracodawca w Indiach, został oskarżony o malwersacje finansowe na kwotę 2,3 mld funtów, wydawało się, że nic nie uchroni go przed widmem niewesołego losu za kratami. Jego wniosek o zamianę więzienia na areszt domowy został odrzucony. Prośby o warunkowe zwolnienie nie uwzględniono. Mimo to życie 66-latka jest całkiem znośne. Od 5 sierpnia ma dostęp do klimatyzowanej sali konferencyjnej, zezwolenie na korzystanie z telefonu komórkowego, internetu i wszelkich urządzeń do wideokonferencji, w tym 52-calowego telewizora, usług trzech sekretarek oraz prywatnej łazienki. Subrata Roy złożył bowiem następującą propozycję Sądowi Najwyższemu Indii: Jeśli chcecie, bym oddał pieniądze, muszę mieć odpowiednie warunki do ich zarobienia. Odtąd on i dwóch urzędników jego firmy, również odsiadujących wyroki, będą mogli pracować i korzystać z dobrodziejstw cywilizacji. Hinduski bogacz nie jest jedynym milionerem na świecie, któremu nieźle wiedzie się w celi. Bogacze mają czyste i schludne pokoiki, dobre jedzenie oraz nieograniczony kontakt ze światem zewnętrznym. I to wcale nie dlatego, że przekupują strażników. Wygodę na czas odbywania kary umożliwia im obowiązujący system prawny. Na przykład w kilku stanach w USA działa tzw. program pay-to-stay, czyli „zapłać za pobyt”. W Kalifornii za jednorazową opłatę w wysokości 45 dolarów oraz 155 dolarów za noc skazaniec może zakosztować komfortu niedostępnego pozostałym przestępcom. W ten sposób trafia się do cichego, małego, wolnego od groźnych bandytów zakładu. Na pomyśle płacenia za celę suchej nitki nie zostawiła amerykańska Unia Wolności Obywatelskich, ale niewiele wskórała, bo pay-to-stay ma na celu nie tyle uprzyjemnienie życia skazańcom, co zbieranie pieniędzy. Porucznik Mark Devine z policji we Fremont zapewnia, że więzienie za kasę pozostaje nadal więzieniem, nie ma w nim specjalnego traktowania, a prycze nie przypominają dziecinnych łóżeczek. Natomiast jeśli tylko 16 zamożnych ludzi spędzi tu choćby dwie noce w tygodniu, to miasto zarobi 244 tys. dolarów rocznie. Jeszcze lepiej niż Amerykanie mają chińscy krezusi. W Państwie Środka tradycją jest, że najbogatsi przestępcy, wyłączając więźniów politycznych, nie trafiają za kraty. Karę odbywają za nich wynajęci do tego celu biedacy. (EW)