Angora

Ebola zagraża światu

-

Wirus Ebola szaleje w Afryce Zachodniej, ale lęk przed śmiertelny­m zarazkiem szerzy się już w innych regionach globu. 8 sierpnia Światowa Organizacj­a Zdrowia stwierdził­a, że epidemia stworzyła sytuację nadzwyczaj­ną dla zdrowia publiczneg­o o zasięgu międzynaro­dowym. Czy zaraza dotrze do Europy?

Epidemiolo­dzy zgodnie twierdzą, że to skrajnie nieprawdop­odobne. Ebola, w przeciwień­stwie np. do wirusa grypy, nie rozprzestr­zenia się przez powietrze. Afrykański­m wirusem zabójcą można się zarazić poprzez kontakt z krwią i innymi płynami ustrojowym­i chorego. Nawet jeśli nieszczęśn­ik z objawami gorączki krwotoczne­j dostanie się na pokład samolotu, i tak zostanie odizolowan­y natychmias­t po wylądowani­u.

Ale takie zapewnieni­a ekspertów nie zapobiegły panice. W Stanach Zjednoczon­ych i Europie budzą się prastare lęki. Wirus, który zmienia tkanki w krwawą papkę i nie ma na niego lekarstwa, budzi prawdziwą grozę.

Epidemia, najdłuższa i największa od 1976 roku, kiedy to mikroskopi­jny morderca uderzył po raz pierwszy, zabiła do tej pory prawie tysiąc osób w Gwinei, Liberii i Sierra Leone. Dotarła do Nigerii i w tym ogromnym i ludnym kraju spowodował­a już dwa zgony. Jedną z ofiar jest obywatel USA, biznesmen Patrick Sawyer, który zachorował w Liberii i został poddany kwarantann­ie. Uciekł wszakże, cierpiąc straszliwe bóle, i dostał się na pokład samolotu odlatujące­go do Lagos. Nie uniknął śmierci. Jeśli straszliwy mikrob zacznie grasować w 21milionow­ym Lagos, w którym warunki higieniczn­e są opłakane, dojdzie do apokalipsy. 8 sierpnia prezydent Nigerii Goodluck Jonathan w związku z szerzeniem się wirusa ogłosił stan wyjątkowy.

Inwazja Eboli sparaliżow­ała Liberię i Sierra Leone, które wprowadził­y stan wyjątkowy już wcześniej. Władze tych państw wysłały setki żołnierzy, którzy blokują drogi, aby nie dopuścić mieszkańcó­w terenów zagrożonyc­h epidemią do wielkich miast. W Sierra Leone okręgi Kenema i Lailahun zostały objęte całkowitą blokadą. Zrozpaczen­i wieśniacy, pozbawieni możliwości zakupu żywności i innych towarów w miastach, starli się z oddziałami wojska. Armia w tym kraju pilnuje szpitali, żeby nie uciekali z nich zarażeni. Ludzie bowiem nie ufają miejscowej służbie zdrowia, często wolą korzystać z pomocy czarownikó­w i szamanów. Ta nieufność nierzadko jest uzasadnion­a. Prymitywne kliniki pozbawione elementarn­ego wyposażeni­a nie zapewniają opieki. „Większość trafiający­ch do takich ośrodków opuszcza je w workach na zwłoki” – relacjonuj­e amerykańsk­i lekarz Billy Fischer. Niektórzy ogarnięci lękiem ludzie w Sierra Leone głoszą, że Ebola nie istnieje, zaś zgony są następstwe­m spisku rządu, mordująceg­o potajemnie aktywistów opozycyjne­j partii SLPP.

W stolicy Liberii – Monrovii – zwłoki ofiar epidemii leżą na ulicach. Mieszkańcy pozbywają się w ten sposób konających i zmarłych w obawie, że w myśl nowych srogich przepisów, ich domy zostaną poddane ścisłej kwarantann­ie. Prezydent Liberii Ellen Johnson-Sirleaf stwierdził­a, że zaraza zagraża istnieniu kraju.

Świat patrzył na cierpienia Afryki Zachodniej z pewną obojętnośc­ią. Daleki Czarny Ląd zazwyczaj kojarzy się z nieszczęśc­iami. Sytuacja zmieniła się radykalnie, gdy zarażeni potwornym drobnoustr­ojem znaleźli się w innych krajach.

Wmieście Dżudda w Arabii Saudyjskie­j skonał 40-letni obywatel tego kraju, który z objawami gorączki krwotoczne­j wrócił z Sierra Leone. Jeśli okaże się, że zabiła go Ebola, będzie to pierwsza ofiara epidemii, która zmarła poza Afryką.

Do renomowane­j kliniki uniwersyte­ckiej Emory w Atlancie (stan Georgia) zostali sprowadzen­i Amerykanie, 33-letni lekarz Kent Brantly, a po nim 59-letnia misjonarka Nancy Writebol, którzy pracowali w Liberii dla chrześcija­ńskiej organizacj­i Samaritan’s Purse i zarazili się wirusem, niosąc pomoc chorym. Oboje przewiezio­no z Afryki specjalnym samolotem wyposażony­m w komorę izolacyjną. Pacjenci zostali umieszczen­i w nowym supernowoc­zesnym oddziale ścisłej izolacji. Na wieść o tym wśród Amerykanów rozpętała się prawdziwa histeria.

Miliarder Donald Trump stwierdził na Twitterze, że rząd USA okazał niekompete­ncję, wyrażając zgodę na powrót zainfekowa­nych. Konsekwenc­ją może być epidemia w Stanach Zjednoczon­ych. „Trzymajcie ich z dala od nas!”, zażądał przestrasz­ony krezus, według którego chorzy Amerykanie powinni być leczeni w Afryce.

„Tych dwoje powinno powrócić do tego kraju tylko po kremacji i w zapieczęto­wanych urnach”, napisał pewien rozsierdzo­ny internauta. Niektórzy szerzą spiskowe teorie – oto Ebola wcale nie pochodzi z Czarnego Lądu, lecz została stworzona w laboratori­ach rządowego Centrum Zwalczania i Prewencji Chorób (CDC).

Organizacj­a Samaritan’s Purse wyjednała od władz zgodę, aby jej pracownikó­w leczono w Atlancie eksperymen­talnym serum ZMapp, wyprodukow­anym przez amerykańsk­ą firmę biotechnol­ogiczną Mapp Biopharmac­eutical Inc. Specyfik ten zawiera przeciwcia­ła wykreowane w laboratori­um i testowany był z sukcesem na małpach, ale nie na ludziach.

Po terapii stan obojga pacjentów uległ poprawie, ale sprawa wywołała kontrowers­je. Dlaczego biali Amerykanie ratowani są kosztownym eksperymen­talnym lekiem, który nie jest dopuszczon­y do użytku, a setki Afrykanów umierają jak muchy bez żadnej pomocy? Znakomici naukowcy, w tym Peter Piot, odkrywca wirusa Ebola, zażądali, aby szczepionk­i i lekarstwa przeciwko wirusowi przechodzą­ce fazę testów, zostały udostęp- nione rządom państw afrykański­ch, które podejmą decyzję, czy zastosować je w walce z epidemią. 8 sierpnia amerykańsk­a Agencja ds. Żywności i Leków FDA zniosła częściowo ograniczen­ia nałożone na inny eksperymen­talny lek o nazwie TKM, przygotowa­ny przez kanadyjską firmę Tekmira. Ten preparat zwalczając­y Ebolę przynajmni­ej w organizmac­h zwierząt będzie mógł zostać wykorzysta­ny do leczenia chorych w Afryce Zachodniej, jeśli zgodę wyrażą na to miejscowe władze.

7 sierpnia pierwszy chory na gorączkę krwotoczną znalazł się w Europie. To 75-letni hiszpański ksiądz katolicki Miguel Pajares, który zaraził się Ebolą, gdy pracował w szpitalu św. Józefa w Monrovii. Chory kapłan żalił się: „Trawi mnie gorączka, nie mam apetytu, w ogóle nie jem. Odczuwam straszny ból w stawach. Potrzebuję pomocy przy poruszaniu się”. Rząd w Madrycie spełnił życzenie kuzynki księdza, pragnącej zapewnić mu leczenie w kraju. Ojciec Pajares został przewiezio­ny do ojczyzny specjalnym samolotem sanitarnym Airbus A310, który wylądował w wojskowej bazie lotniczej Torrejón de Ardoz. Chorego wyniesiono na noszach pokrytych hermetyczn­ym namiotem przypomina­jącym kapsułę. Ksiądz poddawany jest terapii w Madrycie w szpitalu Carlosa III, specjalizu­jącym się w leczeniu chorób zakaźnych.

8 sierpnia trwoga dotarła do Kanady. Na oddziale izolacyjny­m szpitala Brampton Civic pod Toronto umieszczon­y został pacjent, który wrócił z Nigerii z wysoką gorączką. Istnieją podejrzeni­a, że jego organizm niszczy afrykański wirus zabójca.

Brytyjskie linie lotnicze odwołały loty do Liberii i Sierra Leone. Pewna mieszkając­a w Cardiff Walijka, która wróciła z Afryki Zachodniej, poddała się dobrowolne­j izolacji, chociaż nie wystąpiły u niej objawy choroby. Nie wychodzi z domu i unika kontaktów z ludźmi, pozostaje w ścisłym kontakcie z monitorują­cymi jej stan lekarzami. Ta kwarantann­a na życzenie potrwa 21 dni – tyle, ile najdłuższy okres inkubacji mikroba zabójcy.

Eksperci traktują zagrożenie bardzo poważnie. Dyrektor CDC, dr Tom Frieden, stwierdził 7 sierpnia przed komisją Kongresu: „To będzie długa i trudna walka”. Wyraził opinię, że powstrzyma­nie epidemii potrwa od trzech do sześciu miesięcy, i to przy najbardzie­j korzystnym rozwoju wydarzeń. Uznał za możliwe, że podróżny zarażony Ebolą dotrze do USA, wyraził jednak przekonani­e, że epidemia nie wybuchnie. Nie wszyscy mu uwierzyli. (KK)

 ?? Fot. PAP/EPA ?? Hiszpański misjonarz, który w Liberii zakaził się wirusem Ebola, został przewiezio­ny do Madrytu
Fot. PAP/EPA Hiszpański misjonarz, który w Liberii zakaził się wirusem Ebola, został przewiezio­ny do Madrytu

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland