Safari przy linii frontu Ukraina
Na Ukrainie rodzi się nowy rodzaj turystyki ekstremalnej. Żądnym naprawdę mocnych wrażeń zaczęto oferować wycieczki szlakiem walk ukraińskiej armii z prorosyjskimi separatystami.
– Jak uważacie, jak szybko po zakończeniu aktywnej fazy działań bojowych zaradni i pozbawieni sumienia biznesmeni zorganizują wycieczki „po miejscach bojowej chwały?”. Takie pytanie na początku czerwca prowokacyjnie zadał rosyjski bloger Aleksander Łapszyn na swojej stronie w LiveJournal. – Jest przecież turystyka wojenna. W takiej Jugosławii byłem niedawno w tunelu pod lotniskiem w Sarajewie, którym Bośniacy transportowali broń do oblężonego miasta. Pełno tam biur turystycznych, które wożą klientów po mieście i mówią: Tam wystrzelił serbski czołg, a tu było przedszkole. Ludzie radośnie robią zdjęcia. A w Izraelu można obejrzeć miejsce walk na wzgórzach Golan. We Francji do waszych usług jest miejsce lądowania sojuszników w Normandii, a na Tajwanie miejsca bitew z armią ChRL. Jest zrujnowana Abchazja i Górny Karabach, w Polsce czeka na was bunkier Hitlera, a na słonecznym Cyprze martwe miasto Varosha...
I na odpowiedź (czy też na odzew) nie trzeba było długo czekać. W inter- necie pojawiły się informacje, że przedsiębiorczy obywatele zdążyli już zorganizować nowy rodzaj turystyki ekstremalnej. Wyzwolone niedawno przez ukraińską armię miejscowości Donbasu zaczęły przyciągać wczasowiczów, którzy chcą na własne oczy zobaczyć to, co pozostawili po sobie agresywni rosyjscy najemnicy. Taki rodzaj wypoczynku błyskawicznie zdobywa popularność, a jego organizatorzy mają unikalną możliwość poprawienia stanu swoich finansów.
Wiadomo już, że ceny wycieczek do Słowiańska, o którym z powodu działań bojowych było głośno we wszystkich mediach, zaczynają się od 1000 hrywien (ok. 250 zł). W ciągu dwóch godzin przewodnicy zademonstrują ruiny budynków mieszkalnych i urzędów. Najdroższa wędrówka po tej położonej na wschodzie kraju miejscowości może kosztować turystów 8 tys. hrywien. Ten rodzaj wycieczki będzie przeprowadzany w bezpośredniej bliskości najprawdziwszych krwawych walk, gdzie nieprzewidywalni terroryści mogą przeprowadzić natarcie na wyzwolone terytoria.
Organizatorzy zapewniają, że prawdziwym miłośnikom ostrych wrażeń, czyli swoim klientom, postarają się zapewnić bezpieczne warunki takiego aktywnego wypoczynku. Przed wyjazdem turyści otrzymają cały zestaw wyposażenia ochronnego: umundurowanie, hełmy i kamizelki kuloodporne. Koszt transportu na miejsce rozliczany jest osobno.
Specjalista oprowadzający wycieczkę po ruinach i zgliszczach będzie opowiadać, jakie wydarzenia doprowadziły do tak negatywnych skutków. Jeśli turystom uda się znaleźć resztki pocisków lub łuski, nie będzie przeciwwskazań, żeby zabrać je na pamiątkę. Wiadomo, że jest wielu chętnych, którzy w najbliższym czasie zamierzają wyruszyć do strefy, gdzie trwa operacja antyterrorystyczna.
– Warto dodać, że na ukraińskim kryzysie biura turystyczne próbują zarobić nie po raz pierwszy – przypomina rosyjska telewizja Russia Today. – Jeszcze w grudniu ubiegłego roku, kiedy w centrum Kijowa odbywały się masowe wiece zwolenników Euromaj- cą pozostało 7 tysięcy z nich. Podobny los spotkał klientów moskiewskiej „Róży Wiatrów Świat” oraz „Ekspo-Tur” z Petersburga.
Pod koniec 2013 roku powstały rosyjskie tanie linie lotnicze „Dobrolet”. Jeszcze 10 czerwca br. ich siedzibę odwiedzili z gospodarską wizytą premier Dmitrij Miedwiediew i minister transportu Maksim Sokołow. W ramach ostatnich sankcji Amerykanie wycofali się z umowy leasingowej boeingów dla „Dobroletu”. Z dnia na dzień linie odwołały wszystkie loty. A obsługiwały m.in. 12 połączeń dziennie z Krymem. Przewoźnik o swoją trudną sytuację oskarżył także Moskwę, która zniechęca do wyjazdów zagranicznych urzędników państwowych. Kilka milionów funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, MSW i wojska stanowiło większość klientów tanich linii lotniczych.
Mimo reklamy samego Władimira Putina, Krym odwiedziło o połowę mniej turystów niż w roku ubiegłym. Nie sprawdza się też obietnica prezydenta Rosji, że Soczi będzie pełne turystów przez cały rok. Miasto świeci danu, zaradni biznesmeni zorganizowali wycieczkę po obozach różnych partii politycznych. Gościom pokazywano namioty zwolenników Witalija Kliczki i ukraińskich narodowców z partii Swoboda. Na temat bezpieczeństwa podobnych eskapad organizatorzy woleli milczeć. Jako dodatkowy bonus proponowano turystom wyjście do sklepu Duty Free i zakup „bezcłowego szampana na Nowy Rok”. I wszystkie te atrakcje za 7 tys. rubli (ok. 70 zł). Oprócz wycieczki na Euromajdan firma proponowała swoim klientom wyjazdy do Czarnobyla i skoki z wysokich skał Krymu. (CEZ) pustkami, a mer, chcąc ratować sytuację, otwiera kasyna.
Głównym powodem bankructw w turystyce jest konflikt na Ukrainie i impas z Zachodem. Przedstawiciele rosyjskich organizacji turystycznych za bezprecedensowe załamanie popytu winią głównie deprecjację rubla, który od stycznia br. stracił w stosunku do dolara 10 procent. To ograniczyło możliwości przeciętnego Rosjanina do zakupu zagranicznych wakacji.
Brak rosyjskich turystów mocno odczują kraje położone nad Morzem Śródziemnym. Turecką riwierę odwiedza co roku 3,5 miliona turystów z Rosji. To pod nich produkowane są pamiątki, budowane galerie złota i brylantów, zarybiane słodkowodne akweny. Dla nich powstawały tematyczne hotele i restauracje. Wielu wynajmowało lub kupowało tam apartamenty. Część z nich wybudowali też deweloperzy z Rosji. Pracę straci również obsługa turystyczna, nie tylko turecka, ale i setki rosyjskich animatorów, rezydentów i przewodników. ( PKU)