Nie masz długów, komornik i tak cię dopadnie!
Sztabowcom udało się zaprząc prezydenta w kampanię kandydata PiS
Andrzej Duda nie wykluczył możliwości wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę, co okazało się świetnym kampanijnym chwytem. Ta niejednoznaczna wypowiedź sprowokowała już do reakcji Ewę Kopacz i Bronisława Komorowskiego. Sztabowcy PiS osiągnęli swój cel – zaangażowali w bezpośrednie starcie swojego najpoważniejszego konkurenta.
Niewielkim echem odbił się pomysł Zbigniewa Bujaka, jednego z liderów „Solidarności”, by polscy żołnierze pojechali na wschód Ukrainy. Dopiero kiedy sprawie nadano rys polityczny, rozpętała się awantura. Wszystko za sprawą niejednoznacznej wypowiedzi Andrzeja Dudy, kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta.
Atak PO
Wątek szybko podchwycili politycy Platformy Obywatelskiej. Krytykowali Dudę za to, że chce wysyłać polskich żołnierzy do Donbasu. To spora nadinterpretacja, za co Ewę Kopacz spotka pozew ze strony PiS.
Po kandydacie jakiejkolwiek partii należałoby oczekiwać jasnej deklaracji w tej sprawie, a nie dyplomatycznego owijania w bawełnę (tak próbował Dudę tłumaczyć m.in. Jacek Kurski). Bo choć zasługi Zbigniewa Bujaka w walce z PRL-em są ogromne i niezaprzeczalne, to w tej kwestii dał się ponieść polskiej skłonności do romantycznych uniesień i stracił obiektywny osąd.
Walka o rozpoznawalność
Duda powinien twardo odrzucić takie pomysły, bez dyplomacji – Zbigniew Bujak to nie ambasador czy minister spraw zagranicznych. Taką twardą odpowiedź był Duda w stanie z siebie wykrzesać na piątkowej konferencji prasowej w Łodzi („absolutnie” odciął się od pomysłu polskiej ekspedycji). Do tego czasu i tak nie miało to większego znaczenia, bo w ostatecznym rozrachunku kandydat PiS na całym zamieszaniu tylko, z punktu widzenia kampanii, zyskał. Przede wszystkim dlatego, że się o nim mówi. Według najnowszego badania CBOS nadal aż 36 proc. badanych nie wie, kim on jest. Jeśli to się nie zmieni, o drugiej turze nie ma co marzyć. A przecież taki cel stawia przed swoim kandydatem Jarosław Kaczyński.
Bezpośrednie starcie
Po raz pierwszy w tej kampanii wyborczej (nierozpoczętej jeszcze oficjalnie) udało mu się sprowokować do komentarza Bronisława Komorowskiego. To sukces. Bo między kandydatami jest przepaść, zarówno jeśli chodzi o poparcie, jak i rozpoznawalność, doświadczenie i ciężar gatunkowy. W czwartkowym wywiadzie dla TVP Info Komorowski stwierdził: – Jeśli pretendent do roli zwierzchnika Sił Zbrojnych chce się na poważnie zastanawiać nad wysłaniem wojsk na Ukrainę, to jest to niepoważne i groźne. Jak na Komorowskiego, który unika ostrych i jednoznacznych wypowiedzi to naprawdę stanowczy komentarz.
Pierwszy sukces Dudy
Dotychczasowe próby włączenia prezydenta w bezpośredni spór z kandydatem PiS spełzały na niczym: zarówno w sprawie lekarzy, jak i w sprawie górnictwa Komorowski dystansował się od problemów, zrzucając je na rząd. Teraz wreszcie udało się PiS-owi znaleźć temat, który bezpośrednio dotyczy kompetencji prezydenta, zgodnie z konstytucją zwierzchnika Sił Zbrojnych. Udało się też sztabowcom PIS idealnie trafić w moment, bo Komorowski oszczędnie dozuje swoją obecność w mediach. Gdyby nie wywiad i komentarz prezydenta, sprawa szybko by się wypaliła. Dlatego po wypowiedzi głowy państwa PiS przystąpił do dalszej ofensywy, do „grzania tematu”, jak mówią dziennikarze.
PiS kontratakuje
Na konferencji prasowej w Łodzi Andrzej Duda i Marcin Mastalerek, rzecznik partii, próbowali kwestionować kompetencje dyplomatyczne Komorowskiego. Przypomniano między innymi jego niezbyt fortunną wypowiedź o Dunkach (nazwał je ka- szalotami). Przekonywano, że komentarz prezydenta w TVP Info to wynik tego, że nie zrozumiał tej wyrażonej dyplomatycznym językiem myśli. Sztabowcy Dudy będą teraz robić wiele, by podtrzymać zainteresowanie tematem, by zmusić Komorowskiego albo jego otoczenie do kolejnej reakcji. Bo choć teoretycznie polityk PiS traci na tym zamieszaniu i jest postrzegany jako awanturnik, który chce znowu przelewać krew polskich żołnierzy, ale do wyborów opinia publiczna (a także dziennikarze i sami zainteresowani) zapomni, o co w całym zamieszaniu chodziło.
Być jak Schetyna
Nawet jeśli się tak nie stanie, sztabowcy Dudy kalkulują, że długoterminowe zyski przewyższą krótkookresowe straty. Wydaje się, że podobną taktykę obrał Grzegorz Schetyna, który kilkadziesiąt minut przed Dudą wykorzystał potęgę braku precyzji w wypowiedziach. Jednym zdaniem na temat wyzwalania KL Auschwitz wywołał reakcję ministra spraw zagranicznych Rosji, a także prezydenta i premiera Polski. Wzmacnianie własnej pozycji politycznej przez angażowanie w konflikty ludzi potężniejszych od siebie to metoda stara jak polityka. Dlatego na dyskusji o wysłaniu wojsk na Wschód Andrzej Duda tylko zyska. Pokazuje też, że sztab PiS działa, w przeciwieństwie do sztabu Komorowskiego.
Niemrawy Komorowski
Tym bardziej że formalnie ten sztab jeszcze nie powstał. Jak wynika z nieoficjalnych informacji podawanych m.in. przez „Gazetę Wyborczą”, prezydent chce oprzeć kampanię na swoich współpracownikach z Kancelarii. Ci jednak nie mają doświadczenia w prowadzeniu kampanii. A PiS, choć straciło Adama Hofmana (a wcześniej Kurskiego i Kamińskiego), radzi sobie dobrze. To oczywiście nadal za mało, by Andrzej Duda mógł myśleć o mierzeniu się z Bronisławem Komorowskim jak równy z równym. Cała sytuacja pokazuje jednak, że sztab PiS jest na tyle zmotywowany i sprawny, że kampania, która jeszcze niedawno jawiła się jako spacerek Bronisława Komorowskiego po reelekcję, przy braku rozwagi otoczenia prezydenta może zamienić się w trudny bieg z przeszkodami.