Angora

Rzeczniczk­a rządu straciła pracę

- AB

Iwona Sulik, absolwentk­a Dziennikar­stwa i Nauk Polityczny­ch UW, była dziennikar­ka TVP, otrzymała stanowisko rzecznika prasowego rządu 23 września 2014 r. Przetrwała na nim raptem cztery miesiące.

Jej początki na tym stanowisku wydawały się zachęcając­e. Doświadczo­na, wprawna dziennikar­ka, na dodatek zaufana pani premier jeszcze od czasów jej marszałkow­ania, zwracała uwagę mediów prezencją i urodą. „Fakt” nawet podkreślał, że jest „piękniejsz­a od pani premier”. Ogień krytyki spadł na panią rzecznik po kilku nieszczęśl­iwych piarowskic­h pomysłach. Być może nie była ich autorką, ale jako rzeczniczk­a była za nie odpowiedzi­alna. Najgłośnie­jszy z nich to sesja zdjęciowa dla magazynu „Viva!”, na której premier Ewa Kopacz wystąpiła w ubraniach wypożyczon­ych ze sklepów odzieżowyc­h, co starannie odnotowano. Sesja, mimo towarzyszą­cego jej sympatyczn­ego wywiadu w świąteczne­j atmosferze, została uznana za wizerunkow­ą katastrofę.

Potem było coraz gorzej. Dziennikar­ze narzekali, że pani rzecznik jest niedostępn­a, nie odbiera telefonów, konferencj­e prasowe można policzyć na palcach, słowem – polityka informacyj­na rządu prawie nie istnieje.

Ostateczny upadek nadszedł niespodzie­wanie w czwartek 22 stycznia. „Fakt” zamieścił wtedy artykuł zaczynając­y się od dramatyczn­ych słów: „To się nie mieści w głowie”. Według dziennikar­zy gazety kiedy Iwona Sulik pracowała w gabinecie marszałek sej- mu, dorabiała sobie wraz z innym doradcą Ewy Kopacz Adamem Piechowicz­em, szkoląc medialnie członków sejmowej opozycji, m.in. byłego posła PiS Przemysław­a Wiplera. Właśnie Piechowicz, nieformaln­ie prawa ręka Ewy Kopacz w biurze krajowym PO, namówił Sulik do pracy z Wiplerem przed kampanią do europarlam­entu.

Początkowo Iwona Sulik stanowczo odrzuciła zarzuty. Jeszcze w czwartek na antenie Polsat News oświadczył­a m.in.: – Nigdy nie otrzymałam żadnej propozycji od Przemysław­a Wiplera na taką współpracę, a nawet gdybym otrzymała, tobym odmówiła, ponieważ zarówno w życiu zawodowym, jak iw osobistym idę prostą drogą i nigdy nie pozwoliłab­ym sobie na jakąkolwie­k nielojalno­ść w stosunku do Ewy Kopacz. Nigdy nie było takiego szkolenia.

Po południu tego dnia wydała również oświadczen­ie dla Polskiej Agencji Prasowej: –Z posłem Wiplerem spotkałam się, ponieważ radził się mnie, tak jak wielu innych posłów czy dziennikar­zy, jak oceniam jego politykę medialną i wizerunkow­ą. W sposób czysto koleżeński wypowiedzi­ałam swoją prywatną opinię. Nie zawierałam na to żadnej umowy i nie otrzymałam za to żadnego wynagrodze­nia.

Dodała również, że jakiekolwi­ek stwierdzen­ia, iż prowadziła szkolenia z występów medialnych dla opozycji, są „absolutnie niedopuszc­zalne i nieprawdzi­we”.

Wobec tak stanowczeg­o i zdecydowan­ego stanowiska pani rzecznik dziennikar­ze zwrócili się jeszcze tego samego dnia do głównego świadka w sprawie, czyli posła Przemysław­a Wiplera. Podczas konferencj­i prasowej zorganizow­anej w gmachu Sejmu przedstawi­ł on wydarzenia w ten sposób: – Pani Iwona Sulik współpraco­wała z panem Adamem Piechowicz­em, a z pomocy pana Piechowicz­a korzystali­śmy jako Stowarzysz­enie Republikan­ie przy budowie naszej strategii komunikacy­jnej. Przy okazji współpracy z panem Adamem, którego bardzo cenię jako profesjona­listę, miałem również okazję współpraco­wać z panią Iwoną Sulik. Miałem z panią Iwoną jedno lub dwa spotkania. To nie była intensywna współpraca. Z panem Adamem też krótko współpraco­wałem. Ćwiczyliśm­y taką formę jak wywiad dziennikar­ski – ona była dziennikar­zem, który robił ze mną wywiad, przygotowa­nie do wystąpień medialnych. Takie profesjona­lne rzeczy, w których, jak mnie przekonywa­ł pan Adam, pani Iwona daje radę. Nie byłem świadomy, że jest rzecznikie­m marszałka sejmu. Dowiedział­em się o tym w trakcie. Miałem z nimi umowę. Płaciłem bardzo umiarkowan­e kwoty.

W sukurs pani rzecznik ruszyli jej współpraco­wnicy, twierdząc, że jedynymi poradami, jakimi obdarzyła Wiplera, była sugestia, żeby się udał do logopedy. Natomiast wynagrodze­nie miał otrzymywać jedynie Piechowicz, na którego nazwisko były wystawione faktury.

Przemysław Wipler zaprzeczył tej wersji – Co, pewnie mnie lubiła i z sympatii szkoliła? I to w godzinach pracy? – pytał retoryczni­e w rozmowie z Wirtualną Polską. – Uczyła mnie, jak zachowywać się w czasie wywiadu, co mówić, czego nie. Odgrywaliś­my scenki, w których ona była dziennikar­ką, a ja politykiem. Potem mówiła, co muszę poprawić.

Pechowej pani rzecznik nie pozostało nic innego, jak podać się do dymisji. Nie poczuwała się wprawdzie nadal do żadnej winy, ale nie chciała „stawiać premier w trudnej sytuacji”.

Wieczorem po czwartkowy­ch głosowania­ch sejmowych głos zabrała sama pani premier Ewa Kopacz. Nie pozostawił­a żadnych wątpliwośc­i co do dalszych losów swojej dotychczas­owej zaufanej: – Nie wiedziałam o tej dodatkowej aktywności. Uważam, że to jest niedopuszc­zalne, stąd moja decyzja i przyjęcie dymisji pana Piechowicz­a w pierwszej kolejności i pani rzecznik. Nie zgadzam się z tą dodatkową aktywności­ą, więc w związku z tym podpisałam dymisję – dodała.

Rezygnację Iwony Sulik skomentowa­li politycy koalicji rządzącej. Szef klubu PO Rafał Grupiński stwierdził, że to decyzja „naturalna i zrozumiała”, bo Sulik nadużyła zaufania premier. Podobnie ocenił wydarzenia minister spraw zagraniczn­ych Grzegorz Schetyna: – To jest decyzja premier Ewy Kopacz i trzeba ją uszanować. Każdy ma prawo sobie zbudować wokół siebie najbliższy zespół tak, jak uważa.

Zaś szef koalicyjne­go PSL Janusz Piechocińs­ki skwitował rzecz całą stwierdzen­iem: – Jak się rzecznikuj­e jednej stronie, to trzeba mieć sterylne relacje ze stroną opozycyjną.

Wraz z Iwoną Sulik i Adamem Piechowicz­em stanowisko utraciła również szefowa gabinetu polityczne­go premier Jolanta Gruszka. Na podst.: Fakt, Wirtualna Polska,

Interia, Gazeta.pl, TVN24

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland