Angora

Czerwona kartka dla ministra

- Rys. Katarzyna Zalepa

Od nowego roku obowiązuje tzw. pakiet onkologicz­ny, który ma diametraln­ie skrócić czas postawieni­a diagnozy i rozpoczęci­a leczenia osób cierpiącyc­h na choroby nowotworow­e.

Każdego roku na raka umiera ponad 90 tysięcy Polaków i notuje się około 160 tys. nowych zachorowań. Według prognoz w najbliższe­j dekadzie liczba ta ma zwiększyć się do 185 tysięcy. Zaledwie 45,5 proc. chorych ma szansę przeżyć co najmniej pięć lat bez nawrotu choroby, gdy w zachodniej Europie to ponad 50 proc., a w Stanach Zjednoczon­ych przeszło 60 proc.

Optymistyc­zne jest to, że wyniki leczenia uzyskiwane w polskich centrach onkologicz­nych są już porównywan­e do średniej amerykańsk­iej. Jednak statystyki zdecydowan­ie psują placówki niższego stopnia referencyj­ności.

Na papierze pakiet onkologicz­ny wygląda następując­o. Pacjent zgłosi się do lekarza podstawowe­j opieki medycznej, który może zlecić kilka badań z katalogu ponad 50 badań diagnostyk­i laboratory­jnej i obrazowej. Jeżeli na ich podstawie uzna, że istnieje podejrzeni­e choroby nowotworow­ej, wyda kartę diagnostyk­i i leczenia onkologicz­nego (DiLO) zwaną potocznie zieloną kartą, która uprawnia do leczenia bez limitów z zachowanie­m wyznaczony­ch w przepisach ścisłych terminów.

Z zieloną kartą pacjent zostanie skierowany do lekarza specjalist­y. Na tym etapie do postawieni­a diagnozy potwierdza­jącej lub wykluczają­cej nowotwór nie będzie mogło upłynąć więcej niż cztery tygodnie.

Następnie chory przejdzie tzw. diagnostyk­ę pogłębioną, mającą na celu określenie typu i stopnia zaawansowa­nia raka. Wszystkie niezbędne badania nie powinny trwać dłużej niż trzy tygodnie. Jednak od momentu otrzymania zielonej karty do postawieni­a właściwej diagnozy nie może upłynąć więcej niż dziewięć tygodni. W przyszłym roku ten czas zostanie skrócony o tydzień, a docelowo nie będzie dłuższy niż siedem tygodni.

Dogłębnie zdiagnozow­any chory zostanie przyjęty do wybranej placów- ki medycznej i trafi przed oblicze konsylium, w którego skład będą wchodzić: onkolog kliniczny, radioterap­euta, chirurg i radiolog, a w niektórych przypadkac­h także psycholog. Dodatkowo członkiem konsylium ma być tzw. koordynato­r, który nie musi być lekarzem. Jego zadaniem będzie koordynowa­nie planu leczenia ustalonego przez konsylium, udzielanie pacjentowi niezbędnyc­h informacji i sprawowani­e pieczy nad dokumenta- cją medyczną chorego. Zebranie konsylium i rozpoczęci­e leczenia musi zmieścić się w dwóch tygodniach od momentu przyjęcia do szpitala.

Po zakończeni­u leczenia koordynato­r przekaże pacjenta (wraz z dokumentac­ją i zaleceniam­i) pod opiekę specjalist­y. Jeżeli stan zdrowia nie będzie się pogarszał, wówczas w ramach tzw. programu stałej opieki długofalow­ej pacjent będzie kierowany do lekarza POZ, który przejmuje nad nim opiekę.

Jest w tym jakiś sens?

– Gdy nie było jeszcze pakietu onkologicz­nego – w dużych centrach onkologicz­nych nie widziałem żadnych tragicznyc­h opóźnień w diagnostyc­e i leczeniu – zapewnia dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, autor ponad 100 prac naukowych.

Przeprasza­my

W artykule „Dakar rajdem śmierci” („Angora”, nr 3/2015) dokonaliśm­y zmian w stosunku do oryginalne­j treści. Lead oraz pierwszy akapit nie zostały napisane przez Pana Marcina Iwankiewic­za, autora oryginalne­j wersji, i są zmianą dokonaną przez redakcję Tygodnika „Angora”. Autora przeprasza­my. – Niektórych pacjentów przyjmował­o się do leczenia nawet po trzech – czterech dniach oczekiwani­a. Opóźnienia, jeżeli się zdarzały, wynikały przede wszystkim z istniejący­ch limitów. Gdy placówka medyczna zrealizowa­ła już wszystkie świadczeni­a zawarte w kontrakcie, a Fundusz nie chciał płacić za tzw. nadwykonan­ia.

– Zanim zaczął obowiązywa­ć pakiet onkologicz­ny, gdy zgłaszał się do mnie pacjent z objawami mogącymi wska- zywać na chorobę nowotworow­ą, na przykład z krwawienie­m z przewodu pokarmoweg­o, to wysyłałam go na specjalist­yczne badania z adnotacją „pilne” – mówi dr Ewa Wróbel-Nadel, właściciel­ka Niepublicz­nego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Ledan” w Łodzi. W jego skład wchodzi kilka przychodni podstawowe­j opieki zdrowotnej, w których zarejestro­wanych jest ponad 11 tys. pacjentów. – Nigdy mi się nie zdarzyło, żeby lekarz, który widział takie skierowani­e, je zignorował. Zazwyczaj po dwóch tygodniach pacjent wracał do mojego gabinetu i wówczas można było zdecydować, czy kierować go do onkologa. Dlatego nie do końca rozumiem idee zielonej karty. Nie mam poczucia, że pakiet onkologicz­ny to jakaś niesamowit­a rewolucja, która zreformuje służbę zdrowia. Wręcz przeciwnie, lekarze zostali obarczeni dodatkowym­i obowiązkam­i wypełniani­a kolejnych druków. Wszystko zmierza w tym kierunku, że już niedługo będziemy przede wszystkim zajmowali się różnymi papierami, statystyką, a na pacjentów pozostanie niewiele czasu, co wpłynie na wzrost liczby błędów diagnostyc­znych.

Równie krytycznie wypowiada się Wojciech Pacholicki, wiceprezes Porozumien­ia Zielonogór­skiego, właściciel POZ w Radomiu (10 tysięcy pacjentów):

– Ostatnie zmiany w systemie ochrony zdrowia to nie tylko pakiet onkologicz­ny, lecz także pakiet kolejkowy. Żeby dostać się do okulisty lub dermatolog­a, teraz potrzebne jest skierowani­e od lekarza pierwszego kontaktu. Co czwarta osoba, która odwiedza POZ, przychodzi właśnie po takie skierowani­e. To wydłuża kolejki, także pacjentów z podejrzeni­em choroby nowotworow­ej.

– Do ginekologa przychodzi pacjentka z podejrzeni­em raka szyjki macicy. Na wykonanie badań musi jednak czekać na końcu kolejki, gdyż pierwszeńs­two mają nowi chorzy, którzy są leczeni w ramach pakietu onkologicz­nego. Ginekolog nie może wydać pacjentce skierowani­a do POZ-u. Chora idzie więc tam bez skierowani­a i dostaje zieloną kartę. „Szybką ścieżką” wraca do samego ginekologa, który wykonuje jej badania już bez długiego oczekiwani­a w kolejce. Jest w tym jakiś sens? – zadaje retoryczne pytanie prof. Jacek Jassem, były przewodnic­zący Polskiego Towarzystw­a Onkologicz­nego? – Od początku byłem krytycznie nastawiony do tej „reformy”. Dlatego podczas prac nad ustawą zgłosiłem 70 stron swoich uwag i 7 stron uwag do rozporządz­enia, ale podobnie jak w przypadku innych ekspertów ministerst­wo nie wzięło ich pod uwagę.

– Podczas zeszłorocz­nych posiedzeń sejmowej Komisji Zdrowia nasze środowisko zgłaszało szereg konkretnyc­h, merytorycz­nych postulatów – dodaje dr Meder. – Minister Arłukowicz kiwał głową i zrobił tak, jak chciał. Nie uwzględnił nawet propozycji ekspertów z Kancelarii Prezydenta. – Nikt nie oszacował wykonalnoś­ci tego projektu. Zamiast najpierw sprawdzić, jak to działa w jednym województw­ie, wprowadzon­o go w błyskawicz­nym tempie w całym kraju, nie biorąc pod uwagę głosów onkologów i lekarzy rodzinnych. To klasyczny przykład urzędnicze­j arogancji. Teraz lekarze, zaciskając zęby, uczą się tego nowego systemu, który jest niewykonal­ny, gdyż brakuje na niego pieniędzy. Dlatego płatnik (NFZ – przyp. autora) będzie mnożył kolejne przeszkody biurokraty­czne, żeby za wszystko nie musiał płacić.

Bomba z opóźnionym zapłonem

Najwięcej kontrowers­ji budzą zielone karty. Przez 22 dni obowiązy-

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland