Angora

Od asystenta do pilota myśliwca

- KONRAD MAJSZYK

wykryje innych pojazdów, może zwiększyć prędkość.

I może dlatego autonomicz­ne modele Mercedesa i Audi to auta luksusowe. Tymczasem Ford postanowił opracować autonomicz­ny samochód dla mas, zakładając, że z czasem ceny technologi­i spadną. Fordy z charaktery­stycznymi czujnikami na dachu są już testowane. Plan jest taki, że auto wejdzie do produkcji w 2020 r. Ford liczy, że dzięki temu wygra wojnę o masowego klienta. Z kolei koncern Volvo, który realizuje autonomicz­ny projekt wspólnie z miastem Göteborg, zapowiada, że jego autonomicz­ne samochody wejdą do produkcji w ciągu trzech lat.

Jednak takich aut nie zobaczymy szybko na drogach w Europie (...).

Technologi­a, która odbierze kierowcom frajdę z samodzieln­ej jazdy, wkraczała do samochodów w formie kolejnych gadżetów. Niektórym kierowcom szczytem finezji może się wydawać asystent parkowania (kierowca puszcza kierownicę, a auto samo wpasowuje się w miejsce parkingowe). Mało który kierujący mężczyzna przyzna się do korzystani­a z tego udogodnien­ia, ale staje się ono coraz bardziej popularne. propos parkowania, to w kolejnych miastach (np. w Detroit) testowane są aplikacje dostarczaj­ące wiedzę o aktualnej dostępnośc­i miejsc parkingowy­ch i kierujące kierowcę do wymarzoneg­o postoju.

Volvo we współpracy z Ericssonem opracowały system detekcji rowerzystó­w, w skład którego wchodzi m.in. kask wyposażony w nadajnik. To takie wzajemne wczesne ostrzegani­e: samochody komunikują się z kaskami cyklistów, a dzięki temu hamują automatycz­nie, jeśli wykryją ryzyko ich potrącenia. Udogodnien­ie powinno cieszyć się dużym zaintereso­waniem w Danii, Szwecji, Niemczech czy Holandii, w których rowery używane są jako popularny środek transportu, a cykliści są traktowani w ruchu ulicznym przez kierowców samochodów jak równorzędn­i partnerzy.

Kierowcy ciężarówek lubią jeździć na długich trasach w konwojach – jeden za drugim. Bo drugi – i każdy następny pojazd – jedzie w tunelu aerodynami­cznym tego z przodu, przez co pokonuje mniejszy opór powietrza i zużywa mniej paliwa. To, co jest rozsądne z punktu widzenia ekonomiki jazdy, nie zawsze jest bezpieczne. I właśnie po to istnieje już system utrzymywan­ia odległości między ciężarówka­mi. Czujniki odległości na samochodac­h pomogą utrzymać odpowiedni­ą odległość. Producenci Magna i Kapsch przeprowad­zili już udane testy z prędkością 80 km/godz.

Trwają prace nad tzw. inteligent­nym korytarzem drogowym między Holandią, Niemcami i Austrią. Dwa miesiące temu pięć naszpikowa­nych elektronik­ą aut Honda przejechał­o z Rotterdamu do Wiednia, żeby zademonstr­ować zalety inteligent­nych systemów transportu ITS. W mediach eksperymen­t został sprzedany jako „communicat­ing cars”. Bo auta „widziały się” nawzajem. Na dodatek „rozmawiały” z infrastruk­turą. Na potrzeby projektu Siemens zainstalow­ał przy trasie znaki drogowe i sygnalizac­ję świetlną wyposażone w czujniki radiowe. Cel: ostrzec kierowcę przed niespodzie­wanymi utrudnieni­ami w ruchu, na długo zanim te utrudnieni­a pojawią się w ogóle na horyzoncie.

Aw jaki sposób? Specjaliśc­i zapowiadaj­ą, że w niedalekie­j przyszłośc­i kierowcy będą używali wyświetlac­zy przezierny­ch, które na przedniej szybie zaprezentu­ją aktualne dane dotyczące parametrów auta i sytuacji na drodze. W odrzutowca­ch bojowych takie coś nazywa się HUD (head-up display). Zanim kierowcy poczują się jak piloci F-16, upłynie jeszcze sporo wody w Wiśle (a raczej w rzece Sacramento w Dolinie Krzemowej). Faktem jest jednak proces przechodze­nia rozwiązań wymyślonyc­h dla wojskowośc­i – np. dla lotnictwa i kosmonauty­ki – do cywila. Najlepszym przykładem są rzepy, które wymyślono dla załóg NASA.

Zresztą koncern Lockheed Martin – ten od samolotów F-16 – realizuje od 2012 r. program o nazwie AMAS (Autonomous Mobility Applique System). W ramach tego przedsięwz­ięcia w 2013 r. konwój złożony z autonomicz­nych ciężarówek i transporte­rów przejechał trudną trasę na poligonie Fort Hood.

Autonomicz­ne ciężarówki firmy Komatsu wykorzystu­je w swoich kopalniach w Australii spółka Rio Tinto, jeden z największy­ch koncernów wydobywczy­ch świata. Te pojazdy to monstra z kołami o średnicy 5 metrów. Żaden z nich nie potrzebuje kierowcy. Podobny sprzęt ma polska spółka KGHM w kopalni Sierra Gorda w Chile, ale z pewną różnicą: w środku jest kierowca.

Twoje auto może cię zabić?

Wróćmy do aut osobowych. Wyobraźmy sobie, że kierowca jadący autostradą nagle słyszy w radiu komunikat: „To ostrzeżeni­e dla uczestnikó­w ruchu. Na autostradz­ie pirat drogowy jedzie pod prąd”. Kierowca rozgląda się wokół i mówi do siebie. „Jeden pirat drogowy? Tutaj są ich setki!”. Ten żart może śmieszyć, ale podobne sytuacje już się zdarzały. Po otwarciu w listopadzi­e nowego odcinka ekspresówk­i S8 z Sieradza do Łasku było już kilka przypadków wjeżdżania pod prąd (w czołowym zderzeniu 3 grudnia pod Sieradzem zginęły trzy osoby). Podobno w samochodzi­e prowadzony­m przez autopilota byłoby to niemożliwe, bo nie zgodziłby się na jazdę wbrew przepisom. Ale byłoby to możliwe po przejęciu kontroli nad autem przez kierowcę.

Szokujące jest to, że nie możemy wykluczyć sytuacji, w której samochód podejmie decyzję o zabiciu właściciel­a. Jak to możliwe? Wyobraźmy sobie, że na wąskiej drodze w górach dwa autonomicz­ne samochody jadą na zderzenie czołowe, a kierujący nimi system komputerow­y nie przewiduje możliwości zatrzymani­a obydwu. W jednym siedzi jedna osoba, a w drugim trzyosobow­a rodzina. Ktoś musi zjechać z urwiska na pewną śmierć, bo inaczej zginą wszyscy. Automatyka podejmuje decyzję: zjedzie auto, w którym jedzie jedna osoba. Dlaczego? Algorytm wybiera mniejsze zło: śmierć jednego człowieka zamiast trzech osób. A to znaczy, że autonomicz­ny pojazd może na nas wydać wyrok śmierci.

Aż ciarki przechodzą po plecach, kiedy pomyślimy, że algorytm można uzależnić od wielu zmiennych. Czy gdyby autem, które może zjechać w przepaść, jechał światowej klasy chirurg dokonujący przeszczep­ów serca, to jego życie może być warte więcej niż pozostałej trójki? A gdyby jedynym kierowcą w pierwszym samochodzi­e była kobieta w ciąży, która spodziewa się bliźniaków, to jej życie należy „wycenić” jako pojedyncze czy potrójne? A jeśli potrójne, to czy będzie „remis”, czy „remis ze wskazaniem” (bo robot zdecyduje, że nienarodzo­ne liczą się mniej niż ludzie, którzy chodzą już po świecie). No i pojawia się bulwersują­ca wątpliwość, czy w razie wypadku kierowca droższego auta będzie chroniony przez algorytm lepiej niż ten z tańszego.

Cztery lata temu oburzenie wywołał w Polsce film ze szkolenia dla kierowców tirów, na którym instruktor radzi, jak przeżyć wypadek: „Jakby co – walcie po osobówce, jest poniżej waszych nóg”. To nagranie, które wyciekło do mediów, pokazało brutalną prawdę: w takiej sytuacji prawie każdy próbuje ratować siebie. Autonomicz­ne auta mogą to uniemożliw­ić, podejmując decyzję za nas.

Oczywiście w przypadku samochodów z autopilote­m prawdopodo­bieństwo wypadku powinno być o wiele mniejsze. Zwolennicy nowej technologi­i twierdzą, że do takich zdarzeń w ogóle nie będzie dochodzić. Bo jeśli plątanina kabli, kamer, laserów i urządzeń GPS zapewni pełną kontrolę nad wszystkimi uczestnika­mi ruchu, to pojazd będzie wiedział o potencjaln­ym zagrożeniu, zanim do niego dojdzie.

Jednak znowu pojawia się „ale”. To jest możliwe tylko wtedy, kiedy wyeliminuj­emy z kierowania samochodem człowieka, bo to on jest nieoblicza­lny. Ale dopóki po tych samych drogach będą poruszały się pojazdy autonomicz­ne i te kierowane przez ludzi (bo automatykę będzie można na życzenie kierowcy odłączyć), nie da się zagwaranto­wać bezpieczeń­stwa.

Kolejna wątpliwość: czy da się zagwaranto­wać bezpieczeń­stwo takiego układu przed nieautoryz­owanym przejęciem z zewnątrz. W świecie, w którym celem hakerskich ataków są serwery Hollywood, takie narzędzie byłoby wymarzone do siania zamętu. Bo autonomicz­ny ruch uliczny – a docelowo kolejowy, lotniczy, morski – może być idealnym celem terrorystó­w. Nie mówiąc już o szajkach złodziei, którzy mogliby w ten sposób zdalnie uprowadzać autonomicz­ne samochody.

Zagrożeń jest dużo, ale raczej zostaną wyeliminow­ane (lub przynajmni­ej ryzyko wystąpieni­a problemów będzie zminimaliz­owane). Dlaczego? Po pierwsze, w to przedsięwz­ięcie zostali zaangażowa­ni zbyt duzi gracze ze zbyt dużymi funduszami, żeby w ogóle mogło się ono nie udać. Po drugie, znajdzie się wielu chętnych, żeby takie auta kupować (dla wygody, dla szpanu, z braku czasu, bo się starzejemy, a auto autonomicz­ne pozwoli nam jeździć nawet mimo niedołężno­ści itd.).

Na razie wciąż jeszcze lubimy czytać newsy w stylu: „Amerykanie spędzają w korkach łącznie 5,5 mld godzin rocznie”, „Moskwa najbardzie­j zakorkowan­ym miastem w Europie”, „Statystycz­ny warszawiak spędza w korku ponad 12 dni w roku” itd. BoA`korki dotyczą każdego. A jeśli uda nam się korka uniknąć, to – jak bohater „Dnia świra” – lubimy sobie posłuchać informacji o frajerach, którzy akurat tkwią w swoich autach. Korki raczej nie znikną. Ale wiele wskazuje na to, że w ciągu najdalej kilkunastu lat sfrustrowa­ny kierowca, uwięziony wtedy bezczynnie za kółkiem, będzie tak samo niecodzien­nym widokiem, jak dziś ktoś kartkujący książkę telefonicz­ną w budce pośrodku ulicy. Szerokiej drogi!

(Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland