Przestępcy w togach
Białostocka adwokat podejrzana jest o to, że ukrywała dokumenty swoich klientów i ich straszyła. Kilka dni temu poszukiwana listem gończym prawniczka trafiła za kratki (…).
Aneta B. ma 34 lata. Pisze o sobie, że jest niezależna, mobilna i odporna na stres. Interesuje się zdrowym trybem życia i od czterech lat prowadzi kancelarię prawną w centrum Białegostoku.
Pani mecenas promuje się jako specjalistka niemal we wszystkich dziedzinach prawa: cywilnego, karnego, majątkowego, a także karnoskarbowego. Udziela porad, sporządza opinie, reprezentuje klientów przed sądami i negocjuje. Prawniczka zapewnia, że swoją pracę traktuje jak powołanie.
Początki kariery Anety B. były, jak mówią jej koledzy po fachu, obiecujące.
– Bardzo ambitna osoba – ocenia białostocki adwokat, który chce pozostać anonimowy. – Nie bez znaczenia jest fakt, że pochodzi z rodziny prawniczej.
Problemy zaczęły się dwa lata temu. Wówczas pięciu klientów pani mecenas uznało, że lekceważy ona ich sprawy, że źle reprezentuje w sądzie i jest nieuchwytna. Ludzie złożyli skargi do Okręgowej Rady Adwokackiej w Białymstoku.
Prawniczka tłumaczy, że były to subiektywne odczucia. Dodaje, że nie- obecność w kancelarii nie wynikała ze złej woli, ale z nadmiaru obowiązków i wyjazdów, zarówno do sądów w regionie, jak i na liczne konferencje naukowe.
Działający przy ORA rzecznik dyscyplinarny argumentów tych nie podzielił i w lipcu 2013 roku zawiesił Anecie B. prawo do wykonywania zawodu na kilka miesięcy. Mimo to na drzwiach kancelarii nie zawisła kłódka. Adwokatka dalej urzędowała, ponieważ, jak wyjaśnia, musiała z czegoś żyć. „Nie mam rodziny, nie mam męża...” – napisała do naszej redakcji.
Przyjmowała zlecenia, ale ich nie realizowała. Sądy poinformowane o decyzji rzecznika dyscyplinarnego odmawiały Anecie B. dostępu do akt spraw, nie mogła więc wykonywać żadnych czynności. Kilka miesięcy później wystawieni do wiatru klienci zaczęli domagać się zwrotu pieniędzy. W grę wchodziło około czterech tysięcy złotych. Jedni żądali całej kwoty, inni sugerowali, by adwokatka potrąciła sobie za to, co już zrobiła. Do porozumienia nie doszło. Aneta B. odmówiła wypłaty, a jej klienci zgłosili się do prokuratury. Sprawa trafiła do Sejn. We wrześniu 2014 roku adwokatka usłyszała sześć zarzutów. – Dotyczą one ukrywania powierzonych jej dokumentów oraz oszustwa – informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Oszukiwała, ponieważ – skoro była zawieszona – nie miała prawa przyj- mować zleceń. Adwokat podejrzana jest też o kierowanie gróźb wobec klientów. Żądała bowiem, by wycofali skargi z rady adwokackiej, gdzie toczyło się postępowanie dyscyplinarne. Zapowiadała, że w innym przypadku... nie wyjdą z sądów.
Aneta B. nie przyznaje się do winy. Uważa, że nikomu nie groziła. Dała tylko ludziom szansę, by uniknęli odpowiedzialności karnej. „Wiem, że w treści skarg podali nieprawdę na mój temat. Gdyby sprostowali fałszywe zeznania, mogliby liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary...” – prezentuje swój tok myślenia.
Przekonana o swojej niewinności mecenas ignorowała wezwania śledczych, a tym samym utrudniała prowadzone przeciwko niej postępowanie. Na co liczyła, nie wiadomo. Mogła przecież spodziewać się wniosku o tymczasowe aresztowanie. I tak się stało. Prokuratura wystąpiła w połowie grudnia 2014 r. do sądu o umieszczenie Anety B. w areszcie, a w sylwestra wydała za nią list gończy. Dwa dni wcześniej natomiast sąd dyscyplinarny zawiesił adwokatce prawo do wykonywania zawodu na pięć lat.
– Trynkiewicz miał więcej praw niż ja – ocenia tę decyzję Aneta B. i zapowiada, że ją zaskarży.
Podczas gdy policja poszukiwała adwokatki, ta zasypywała białostocką prokuraturę doniesieniami. Złożyła je m.in. na swoich klientów, którym zarzuca, że składali obciążające ją fałszywe zeznania. Kogo jeszcze chciała obciążyć, gdy przyszła do białostockiej prokuratury, nie wiadomo. Nim załatwiła sprawę, ktoś zawiadomił o jej obecności policję. Aneta B. trafiła za kratki. Pani mecenas grozi do 8 lat więzienia. Ale nie jest wykluczone, że uniknie odpowiedzialności karnej. Wszystko zależy bowiem od opinii biegłych. Także tych, którzy będą oceniać stan zdrowia podejrzanej adwokatki (…).
Profesor Kopania mówi, że w ostatnich latach runął system wartości. Wielu ludzi, także tych w togach, szuka wybiegów, by jak najszybciej zrobić pieniądze i karierę. – Czasy aktywizują skłonności do oszukiwania klientów – dodaje etyk.
(Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)