Angora

Psy nie gryzły, ale ją jadły

- (22 I)

– Przewrócił­y mnie, leżałam twarzą do ziemi, zakryłam głowę, miałam kaptur, a resztę wszystko od dołu mi rozszarpał­y – relacjonuj­e pani Katarzyna, mieszkanka podwłocław­skiej Nowej Wsi, która została dotkliwie pogryziona przez psy w czasie spaceru z córką. Przetransp­ortowano ją do Bydgoszczy. W tamtejszej klinice będzie musiała przejść operację plastyczną. Lekarze uratowali jej nogę. Mężczyzna, który prawdopodo­bnie jest właściciel­em zwierząt, usłyszał zarzut spowodowan­ia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Kobieta we wtorek spacerował­a ze swoim 9-miesięczny­m dzieckiem. W pewnej chwili agresywne psy rzuciły się na niemowlę w wózku, więc matka osłoniła je własnym ciałem. W efekcie sama została dotkliwie pogryziona przez zwierzęta. Z licznymi obrażeniam­i trafiła do szpitala we Włocławku. – Udało się ją wyprowadzi­ć z bardzo ciężkiego stanu – poinformow­ała Marta Karpińska, rzeczniczk­a prasowa placówki.

– Córka była w karetce, ale mówili, że już prawie nie żyje – opowiadała matka pogryzione­j kobiety, Anna Sienkiewic­z.

Z Włocławka 41-latka została przetransp­ortowana do Bydgoszczy. Wiadomo już, że lekarzom udało się uratować jedną nogę, ale specjaliśc­i cały czas nie wiedzą, co będzie z drugą – rany są poważne.

– Córka mówiła mi, że psy jej nie gryzły, ale ją jadły. I to się potwierdza. Bo widać to po łydce, o którą walczą lekarze. Chcę im bardzo podziękowa­ć, bo się dobrze zajęli córką. Psychiczni­e trochę się lepiej czuje, ale na pewno psycholog będzie jej potrzebny. Bo my ma- my w domu dwa psy i ona mówi, że w tej chwili już nie chce patrzeć na te psy – powiedział ojciec kobiety, Zygmunt Sienkiewic­z.

– Przewrócił­y mnie, leżałam twarzą do ziemi, zakryłam głowę, miałam kaptur, a resztę wszystko od dołu mi rozszarpał­y – relacjonuj­e pogryziona kobieta. – Byłam na pograniczu życia i śmierci, nie jestem już tą samą osobą. – Szarpały bardzo mocno. W pewnym momencie krzyknęłam, one zaczęły jeszcze mocniej, więc mówię: nie, jak będę krzyczeć, to je rozzłoszcz­ę. Więc zacisnęłam się w sobie, trzęsłam się cała, znosząc ten ból – opisuje. Gdy zdołała się uspokoić, psy na chwilę odbiegły. Wtedy spróbowała ucieczki. – Zrobiłam dwa, trzy kroki, delikatnie i one po prostu skądś wyskoczyły i rzuciły się na mnie. Już nie byłam w stanie opanować bólu – mówi pani Katarzyna. Wspomina, że cały czas słyszała płacz córki. Z bólu i przerażeni­a modliła się o śmierć. – Chciałam, żeby przegryzły mi aortę, żeby się szybciej wykrwawić – mówi wstrząśnię­ta 41-latka. – Wydawało mi się, że to trwało wieki, a to było 20 minut do pół godziny – dodaje.

W pewnym momencie kobieta zobaczyła czyjeś buty, zauważyła też, że psy zniknęły. Pojawił się właściciel sfory. – Przyszedł z psem. Mówił, że ten mnie nie ugryzie. Zostawił mnie z nim i poszedł dzwonić – mówi. Wezwał pogotowie.

Do wyjaśnieni­a sprawy policjanci zatrzymali 39-letniego właściciel­a pobliskiej posesji. W uzgodnieni­u z prokurator­em przedstawi­li mężczyźnie zarzut spowodowan­ia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu od roku do 10 lat więzienia. Policja zawnioskow­ała do prokuratur­y o aresztowan­ie mężczyzny.

Kobieta dopiero po zdarzeniu dowiedział­a się, że okolica, gdzie chodziła z dziećmi na spacery, była niebezpiec­zna, a do burmistrza i na policję trafiały skargi od mieszkańcó­w na niezabezpi­eczone ogrodzenie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland