Chora miłość najszczęśliwszego człowieka
W 2009 roku polał ją płynem dezynfekującym i podpalił. Oskarżony o usiłowanie zabójstwa stanął przed sądem. Ten zmienił kwalifikację prawną czynu i skazał Jarosława B. za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wyrok, jaki wtedy usłyszał, to dwa lat
Krystyna B. leżała wówczas kilka miesięcy w szpitalu. Miała poparzone 40 procent ciała. To były poparzenia II i III stopnia. Musiała przejść kilka operacji, wszystko okupione było bólem. Trudno zatem zrozumieć ówczesną łagodność sądu i niski, bez dwóch zdań, wyrok. Trudno też pojąć, czym kierowała się wtedy Krystyna B., która jeszcze w trakcie postępowania przed sądem ponownie zamieszkała z Jarosławem B. Zwłaszcza że zeznając w tej sprawie w 2009 roku, deklarowała jasno i stanowczo:
– Ja naprawdę go kochałam i robiłam wszystko, żeby był szczęśliwy, ale ten związek to już przeszłość.
W 2013 roku kobieta została tak okrutnie pobita, że zmarła. Prokurator o zabójstwo oskarżył Jarosława B. Oskarżony tak jak w poprzednim procesie do żadnych zarzutów się nie przyznaje. Co więcej – deklaruje:
– Byliśmy ze sobą bardzo związani emocjonalnie i uczuciowo.
Marcin B., syn ofiary, ma tylko jedno wytłumaczenie całej tej sytuacji: – Mama była zdrową inteligentną kobietą do czasu poznania oskarżonego, który sprał jej mózg.
Najskrytsze marzenie
To musiała być miłość, bo kiedy patrzy się na oskarżonego, trudno zrozumieć, dlaczego po 32 latach Krystyna B. zostawiła męża i odeszła do niego. Mówiąc wprost – Ja- Oskarżony: Jarosław B. (53 l.) O: zabójstwo, znęcanie się fizyczne i psychiczne Ofiara: Krystyna B. (59 l.) Obrona: mecenas Bogdan Lesiak Oskarżenie: prokurator Sławomir Łódź-Bałuty
Sąd: Michał Błoński, sędzia – przewodniczący składu orzekającego, Ryszard Lebioda, drugi sędzia zawodowy. Sąd Okręgowy w Łodzi rosław B. raczej nie jest przystojny. Bardzo wysoki (188 centymetrów wzrostu), przy tym bardziej chudy niż szczupły. Do tego przestarzałe okulary z grubymi szkłami, siwy wąs i równie siwe przerzedzone już bardzo włosy.
– Nasz związek trwa trzy lata. Pierwszy rok był miły i sympatyczny – tak przed sądem w 2009 roku opowiadała Krystyna B. w procesie przeciwko Jarosławowi B. – Później zaczęły się kłopoty. Konkubent nie pracował, ja musiałam nas utrzymywać. Któregoś dnia zaproponował sposób zarabiania pieniędzy. Stwierdził, że jego najskrytszym marzeniem jest to, żebym ja była taką panienką z agencji. Początkowo byłam przerażona, ale on powiedział, że to jest jego erotyczne marzenie. Dodał też, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdyby to jego marze-
Mentrycki,
Prokuratura
Rejonowa nie się spełniło. Woził mnie po mieście, pokazywał różne miejsca. Przygotowywał mnie do tej roli. Mówił, że mnie kocha. Ja go też kochałam. Byłam ciekawa, jak wygląda takie życie… i zgodziłam się, bo myślałam, że spełnię jego marzenie erotyczne. Skończyło się na tym, że on uznał, iż tak właśnie mam zarabiać na życie. Nie sprawiało mi to przyjemności, przeciwnie – napawało wstrętem. Gdy zaczęłam mu się sprzeciwiać, dochodziło do rękoczynów. Bił mnie. Zaczęłam wtedy więcej pić, żeby zapomnieć.
Wreszcie Krystyna B. postanowiła zmienić swoje życie. Wyjechała na sześć tygodni na kurację odwykową. Pomogło. Odstawiła alkohol. To jednak nie spodobało się oskarżonemu.
– Narzekał, że nie będzie miał się z kim napić – opowiadała przed są-