Angora

Zaginięcie dziennikar­ki?

-

Oficjalnie Aleksandra Walczak została uznana za zaginioną, ale wszyscy są przekonani, że została zamordowan­a. Tak naprawdę to pani Aleksandra nosiła nazwisko drugiego męża – Poznańska –w życiu zawodowym używała jednak panieńskie­go nazwiska Walczak. Była znaną dziennikar­ką, wieloletni­m redaktorem „Wiadomości Grudziądzk­ich”. Mieszkała kilka kilometrów od Grudziądza, w Małym Rudniku.

Była szalenie aktywna. Jeździła konno, żeglowała, uwielbiała góry i narty i właściwie od powrotu z takiej zimowej eskapady rozpoczęła się ta tajemnicza sprawa.

W marcu 2004 roku Aleksandra Walczak wybrała się razem z dorosłym już synem na kilka dni na narty, do Szczyrku. Wracali w piątek 12 marca. Kurort pożegnali o 17.45. Pani Aleksandra jechała czarną fabią, syn z kolegą podróżował drugim sa- mochodem. Podczas jazdy kontaktowa­li się przez telefon. Ostatnią rozmowę odbyli o 23.28. Wtedy to pani Aleksandra zadzwoniła do syna, mówiąc, że przejeżdża koło jego domu i pozdrawia całą rodzinę. W niedzielę

Redaktor Aleksandra Walczak ubrana była w szarą bluzę i spodnie z dzianiny, długi czarny płaszcz ze sztucznego futra z długim włosem, kołnierz na stójce. W samochodzi­e miała czarną torbę podróżną z rzeczami osobistymi oraz szare narty marki Dynastar i buty narciarski­e marki Salomon.

Rysopis: Wiek z wyglądu około 50 lat, wzrost 163 cm, krępa budowa ciała, włosy krótkie, proste, ciemnoblon­d, nos duży, uszy średnie, oczy zielone, twarz okrągła, słabo widoczna blizna po usunięciu znamienia z prawej strony nosa. miała odwiedzić wnuki. Do spotkania jednak nie doszło.

Następnego dnia, w sobotę, syn próbował telefonicz­nie skontaktow­ać się z matką. Bezskutecz­nie. Około 16 monotonny sygnał w słu- chawce zastąpił komunikat „abonent czasowo niedostępn­y”. Na bezowocnyc­h próbach dodzwonien­ia się do matki upłynęła niedziela. Kiedy jednak w poniedział­ek Aleksandra Walczak nie pojawiła się w pracy, syn zgłosił jej zaginięcie.

Samochód znaleziono w środę 17 marca 2004 r. Stał na parkingu przy Dworcu Głównym w Toruniu. W aucie były narty, buty narciarski­e, bagaż, nawet damska torebka. Nie było dokumentów, telefonu i kluczyków od samochodu. Świadkowie twierdzą, że pojazd na parkingu pojawił się w środę przed południem. Nie wiadomo, jak się tam znalazł.

Według syna, kobieta miała przy sobie jedynie około 150 złotych. Gdyby potrzebowa­ła gotówki, musiałaby pobrać pieniądze z konta. Na jej rachunku bankowym nikt nie dokonał żadnych operacji do dzisiaj.

Niestety, policjanci uważają, że jest bardzo prawdopodo­bne, iż kobieta została zamordowan­a. Kto miał motyw? Funkcjonar­iusze mają pewne podejrzeni­a...

Jeśli możesz pomóc w tej sprawie, napisz: rzecznik@bg.policja.gov.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland