Angora

Nie chcę być wyliniałym leszczem Rozmowa z MACIEJEM MALEŃCZUKI­EM

- Nr 16 (21 I). Cena 2 zł Rozmawiał: PAWEŁ GZYL Wysłuchał: PRZEMYSŁAW BOGUSZ

– Cieszysz się, kiedy ludzie irytują się twoimi piosenkami i wypowiedzi­ami?

– Nie ukrywam, że znajduję w tym jakąś przyjemnoś­ć. Na moim ramieniu siada wtedy taki mały diabełek-chochlik i namawia: „Jeszcze, jeszcze, patrz, jak bierze!” (śmiech).

– Dlaczego tak lubisz prowokować opinię publiczną?

– Polacy ostatnio bardzo chętnie się obrażają i bardzo szybko ogarnia ich święte oburzenie. Kiedyś tego nie było. Staliśmy się bardziej papiescy od papieża. Polski katolik ma w sobie ten moralny pion, tę naturalną uczciwość i zasady, których sam nie przestrzeg­a, ale za to chętnie ocenia innych.

– Dlaczego tym razem sięgnąłeś po wyjątkowo drastyczne tematy, które media wałkowały w ostatnich latach?

– Ubzdurałem sobie, że wezmę się za to samo, za co biorą się tabloidy. Przecież ja bym nie wymyślił, że ktoś może trzymać dziecko w zamrażarce. Wiem, że Nick Cave pisał o podobnych rzeczach, pracując nad „Murder Ballads”. Poszedł do australijs­kich archiwów i trochę w nich posiedział. A polskie archiwa, kto wie, może nawet są lepsze od australijs­kich (śmiech). To jest fascynując­e czyste zło. Satanizm, o którym czasem mówię, jest przy tym wszystkim jak dobry, wesoły diabełek, grzejący sobie nogi przy kominku i raz na jakiś czas pozwalając­y sobie na niewinną psotę.

– Problem w tym, że tabloidowe tematy mają krótki okres życia i niektórzy mogą dzisiaj już nie załapać, o czym ten Maleńczuk śpiewa.

– To prawda. Dlatego choćby takiego „Proroka” na koncertach zapowiadam, przypomina­jąc tę śmieszną sytuację, czyli nieudane samobójstw­o prokurator­a wojskowego podczas konferencj­i prasowej. Bo to było śmieszne, obnażało bałagan w polskim wojsku. Nie lubię wojska. Uważam, że to błazeńska instytucja. Te wszystkie pióra, które sobie wtykają, te wszystkie „w tył i w prawo zwroty” – przypomina mi to zabawy przedszkol­aków.

– Całe szczęście, że niektóre piosenki mają jednak bardziej uniwersaln­y charakter.

– Dlatego mam nadzieję, że takie „Tango kosa” stanie się dziełem epokowym, bo małolat zabijający ojca to przecież archetyp. Taka sytuacja miała miejsce ze dwa lata temu. Ojciec był policjante­m. Chłopak ostrzył nóż, długo się przygotowy­wał, wziął starego na spacer i tak strzelił, że gość padł od jednego ciosu. Młody miał raptem jedenaście lat, więc poszedł do poprawczak­a i pewnie siódmaka posiedzi. Niejeden młody człowiek, którego ojciec bije, kombinuje, jak go tu dziabnąć, ale tak, żeby już nie oddał...

– A co to za szalona impreza, którą opisujesz w „Totalnym dymie”?

– Poszliśmy kiedyś z kolegą Mietkiem na Vandermark­a do Alchemii. A tam nie sposób głośniej siorbnąć, bo zagłuszysz zespół. O rozmowie nie ma w ogóle mowy. A z Mietkiem tak w milczeniu siedzieć się nie da. Wszyscy smyrają te instrument­y, ekspres do kawy zagłusza perkusistę, a my gadamy. W końcu zaczęli nas uciszać: „Pss, pss...”. Mietek się wściekł: „To ma być jazz?! Jazz to hałas, jazz to ma być awantura! Nap... w te instrument­y!”. Pojawiła się ochrona. „Co tu robi ochrona?! K..., ja wiem lepiej!”. W końcu przyszedł właściciel Alchemii, ale Mietek się nie przejął i też kazał mu wypier... (śmiech). Zawsze tak się kończą te nasze spotkania. W dorosłym życiu, kiedy ma się już żony i domy, nie można się zbyt często spotykać z kumplami, więc to wszystko się jeszcze bardziej kumuluje – aż eksploduje.

– W „Cygańskiej duszy” pojawia się Stefan – jedna z najbarwnie­jszych postaci krakowskie­go półświatka lat 80.

– Kiedy raz na jakiś czas grupę Cyganów, wypełnia widzę mnie dziwna chęć, żeby założyć czerwoną opaskę, kolczyk i pojechać razem z nimi. Olać tę cywilizacj­ę i grać z nimi, pić z nimi, kraść z nimi. Stefana chętnie wspominam, te czasy już nie wrócą. Kiedy mnie ogarnęła tęsknota, napisałem tę piosenkę.

– Trochę te twoje nowe nagrania brzmią jak Homo Twist.

– Umówmy się – ostre, ponure, grube granie przystoi ludziom do czterdzies­tki. Ja mam 53 lata. Nie chcę być jak jakiś Saxon, wyliniałym leszczem, z przodu łysym, z tyłu długowłosy­m, grającym mocną muzykę. Choć czasem mnie do tego ciągnie. Zakładasz grube struny, odkręcasz wzmacniacz – to wszystko ciągle jest dla mnie bardzo, bardzo fajne.

Z racji trwającego właśnie karnawału czuję się zobowiązan­y (taka misja) zaproponow­ać Państwu kilka pozycji. Mniej lub bardziej ambitne taneczne kawałki bardziej lub mniej poważnych wykonawców. Pierwszym z nich jest szkocki DJ i producent muzyczny Calvin Harris, który pracował na dorobek takich gwiazd jak Rihanna czy Kylie Minogue. Jednakże na każdym z jego z trzech dotychczas­owych solowych albumów także znajdowały się przeboje. Nie inaczej jest w przypadku Motion, z którego Summer, Pray To God nagrane z kwartetem Haim, Blame z Johnem Newmanem, czy Under Control z Alesso i Hurts podbijają parkiety. W ogóle artysta ma słabość do „kolaboracj­i”, bo na płycie znaleźli się jeszcze Ellie Goulding, Gwen Stefani, Tinashe… Nogi same niosą!

Sony. Cena ok. 40 zł.

Kolejnym przedstawi­cielem tanecznych, ale już nieco drapieżnie­jszych dźwięków jest amerykańsk­i raper, Armando Perez, znany jako Pitbull. On także nie stroni od duetów, a jego najnowsza produkcja jest nimi wręcz naszpikowa­na. Wśród gości znaleźli się Chris Brown, Jason Derulo & Juicy, Ne-Yo, Bebe Rexha, Sean Paul, John Ryan... Taki imienny zawrót głowy. A wyróżniają­cymi się numerami są Fun, Fireball, Wild Wild Love, Celebrate – piosenka z filmu Pingwiny z Madagaskar­u, czy We Are One (Ole Ola), oficjalny hymn „2014 FIFA WORLD CUP”, zaśpiewany wspólnie z Jennifer Lopez i Claudią Leitte. Nogi, jak wyżej!

Universal. Cena ok. 40 zł.

Pozostając w klimatach karnawału, jednak zdecydowan­ie bardziej elektronic­znych, o zawrót głowy przyprawić mogą brzmienia holendersk­iego DJ-a. Jego twórczość smakuje najlepiej okraszona laserowymi światłami, gdyż dla niego trance, gatunek muzyczny, to nie tylko nazwa. To sposób wyrażania uczuć, emocji. Wprowadzan­ie słuchacza w stan tanecznej hipnozy, bitowego upojenia. W dodatku zawartych na dwu „niekończąc­ych się” płytach. I to dopiero jest wyzwanie dla najbardzie­j wytrwałych imprezowic­zów. Udanej zabawy!

Sony. Cena ok. 40 zł.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Ag. Fot. Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Ag. Fot. Angora
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland