Najbardziej bała się godziny 19
Śmierć Krystyny B. dla prokuratury nie jest zagadką. Oskarżenie jest przekonane, że za zabójstwem stoi jej partner. Kobieta została po prostu skatowana. Pozostaje jednak inne pytanie. Dlaczego mądra, inteligentna kobieta dała się oskarżonemu przez lata bić i poniżać? Dlaczego zrezygnowała z pracy pielęgniarki i zaczęła pracę na ulicy?
Po lekturze akt sprawy zabójstwa Krystyny B. jedna refleksja nie daje spokoju. To jakby historia dwóch kobiet, a może dwóch charakterów i mentalności w ciele jednej osoby. Do czasu poznania Jarosława B. pani Krystyna pracowała w szpitalu jako oddziałowa. Była nawet redaktor naczelną jednego z pism pielęgniarskich. 32 lata stażu małżeńskiego. Odchowany dorosły syn. Alkohol, jak twierdzą jej najbliżsi, w tamtych latach piła wyłącznie okazjonalnie.
Po roku 2006 ta historia życia Krystyny B. zmienia się diametralnie. Odchodzi od męża. Wynajmuje mieszkanie z poznanym niedawno Jarosławem B. Zaczyna nadużywać alkoholu. To ponoć główna przyczyna rezygnacji z pracy w szpitalu. Wychodzi na ulicę, klientów przyjmuje też w domu. Jej konkubent prowadzi swoisty rejestr takich panów zwany przez niego kapownikiem. Z jego zapisów wynika, że do 2009 roku przez łóżko Krystyny B. przewinęło się 198 klientów. Kobieta jest w tym czasie nieustannie bita przez swojego partnera. Wiele razy właśnie dlatego ucieka od niego. Pod swój dach przyjmuje ją były mąż, syn i znajomi. Tyle że po jakimś czasie ona zawsze wraca do Jarosława B. Na pewno była uzależniona od alkoholu, trafiła nawet na odwyk, ale zachowuje się również tak, jakby była uzależniona od Jarosława B...
Nie do końca tak było…
Zdjęcia Krystyny B., które włączono do akt sprawy, przyniósł jej syn. Widać na nich naprawdę ładną, zadbaną i uśmiechniętą kobietę. Są jeszcze zdjęcia zrobione po jej śmierci, ale tych raczej nie chce się oglądać. Zwłaszcza po opisie dodanym przez patologa. Kobieta miała sińce na całym ciele, połamane żebra. Zdaniem biegłego te złamania mogły powstać na skutek licznych Oskarżony: Jarosław B. (53 l.) O: zabójstwo, znęcanie się fizyczne i psychiczne Ofiara: Krystyna B. (59 l.) Obrona: mecenas Bogdan Lesiak Oskarżenie: prokurator Sławomir Łódź-Bałuty
Sąd: Michał Błoński, sędzia – przewodniczący składu orzekającego, Ryszard Lebioda, drugi sędzia zawodowy. Sąd Okręgowy w Łodzi uderzeń bądź silnego ucisku na klatkę piersiową. Jeśli ucisk, to – jak podejrzewa biegły – mogło to być tak zwane kolankowanie, ewentualnie sprawca skakał po klatce piersiowej kobiety. Prokuratura postawiła Jarosławowi B. zarzut zabójstwa partnerki, a także oskarżyła go o znęcanie się nad kobietą zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Jarosław B. nie przyznaje się do żadnego z zarzutów. W trakcie śledztwa złożył kilka razy wyjaśnienia. Głos zabiera także w sądzie. Trudno uznać jego słowa za spójne, zmienia swoje wersje. Kluczy.
– 1 października 2013 roku jeździłem z Krysią od rana po lekarzach. Do domu wróciliśmy około godziny 16. Krystyna czuła się wtedy dobrze – to zapis pierwszego przesłuchania Jarosława B. ze śledztwa. Dziś na sali odczytuje je sędzia, gdyż oskarżony odmówił składania wyjaśnień. – Potem zadzwoniła moja mama. Mówiła, że źle się czuje. Pojechałem do niej około godziny 19. Byłem tam całą noc. Nigdzie nie wychodziłem. Do domu wróciłem dopiero następnego dnia, czyli 2 października. Nie wiem, co się tam stało. Nie mam nic wspólnego z jej zgonem.
Mentrycki,
Prokuratura
Rejonowa
Podejrzany wówczas Jarosław B. dodał jeszcze: – Owszem, czasem się kłóciliśmy, ale do żadnych rękoczynów nie dochodziło. Co do alkoholu, ja pijam rzadko, zaś Krystyna była uzależniona. Kto ją odwiedził po moim wyjściu, to nie mam pojęcia. Prawda jest jednak taka, że Krysia sprowadzała sobie fagasów i uprawiała z nimi seks za pieniądze. Jej klientów nie znam, jak oni przychodzili, to ja wychodziłem.
– Czy potwierdza pan odczytane wyjaśnienia? – pyta sędzia Michał Błoński.
– Nie do końca tak było, ale ja to jeszcze wytłumaczę – stwierdza tajemniczo oskarżony.
Pocałowałem ją w usta
i uciekłem
Przez ponad dwa miesiące śledztwa Jarosław B. trwał przy swoich pierwszych wyjaśnieniach. Na każdych kolejnych zapewniał tylko prokuratora o wielkiej miłości, jaka łączyła go z partnerką:
– Byliśmy ze sobą bardzo związani i emocjonalnie, i uczuciowo. Nigdy nad nią się nie znęcałem.
– Ze trzy razy do mnie uciekała, kiedy była z nim. Była wtedy pobita,