Nie wywracajmy systemu przez jedną czy dwie niezadowolone maturzystki
Rozmowa ze SŁAWOMIREM BRONIARZEM, szefem ZNP
Sławomir Broniarz: Był jakiś promil kontrowersji wokół egzaminów maturalnych, natomiast nie widzę powodów, aby podważać cały proces egzaminowania i wywracania go do góry nogami na bazie jednej czy dwóch niezadowolonych maturzystek.
– Ale raport NIK to poważny dokument, trudno z nim dyskutować. To może niepokoić uczniów i rodziców.
– Najwyższa Izba Kontroli opiera się na pewnym wycinku rzeczywistości. Natomiast na pewno nie oparto tego raportu na sprawdzeniu wszystkich prac maturalnych. Owszem, pojawiają się przypadki, czy też mogą pojawiać się nieprawidłowości w zakresie sprawdzenia prac maturalnych, ale daleki jestem od stwierdzenia, że matura była w sposób nieprawidłowy sprawdzana. – Czyli była za mała próba. – Rzeczywiście należałoby sprawdzić, jak ta sprawa wyglądała na całej populacji, poza tym, mam wątpliwość, czy rzeczywiście można podważać jakość pracy komisji egzaminacyjnych. Choć nie ulega wątpliwości, że mamy uwagi co do jakości pracy komisji egzaminacyjnych.
– W mediach głośna była sprawa maturzystki, która zdecydowała się walczyć przed sądem o przyznanie jej maturalnych punktów. Czy wkrótce będziemy mieli falę podobnych spraw?
– Jeśli ktoś popełnił błąd, to nie można zrzucać winy na dziecko lub odbierać mu prawa do dochodzenia swoich racji. To powinna być norma, aczkolwiek uczniowie zawsze mieli możliwość weryfikowania swojej oceny.
– Czy matura rzeczywiście nie jest miarodajnym sposobem sprawdzenia umiejętności?
– Musimy mieć jakiś miernik, element sprawdzający wiedzę dziecka oraz dojrzałość intelektualną. Wydaje się, że matura jest taką formą i sposobem weryfikacji. Można natomiast dyskutować o przedmiotach, skali trudności, przygotowaniu tego egzaminu.
– Skąd biorą się błędy w sprawdzaniu tych prac?
–W tak ogromnej populacji, jaką stanowią egzaminatorzy, zawsze znajdą się osoby, które nigdy nie po- winni nimi zostać. My jako związek kwestionowaliśmy przede wszystkim brak standaryzacji zadań. To, co powoduje, że uczeń przystępujący do egzaminu co roku był karmiony inną skalą trudności i brakiem punktu odniesienia. Ktoś mógłby postawić zarzut, że wyniki matur były adekwatne do zapotrzebowania politycznego. Gdy potrzebna była wyższa zdawalność, obniżano próg wymagań. – Pojawiające się co roku nowe wymagania i brak standaryzacji powodują, że ta matura w jakiejś mierze przestała być sposobem egzaminowania, który byłby stabilny i przewidywalny. – Nauczyciele podnosili od lat, że testowy sposób sprawdzania wiedzy jest obliczony na czas, na efekt. Chodzi o szybką możliwość przeegzaminowania tysięcy dzieci. Ale nie ulega wątpliwości, że w istotny sposób ogranicza to sprawdzenie wiedzy, która powinna być skontrolowana.