To, co Vega przedstawił w filmie, jest niebezpieczne
Rozmowa z MARKIEM DUKACZEWSKIM, byłym szefem WSI
– Można się było spodziewać ataku terrorystycznego w Tunezji?
– Można było. W oparciu o informacje, jakie napływały, Tunezja była jednym z krajów, w którym taki atak był bardzo prawdopodobny. Wielu Tunezyjczyków przeniknęło do Państwa Islamskiego, wielu, już jako potencjalni terroryści, wracało potem do ojczyzny. Poza tym Tunezja graniczy z Libią, jest niejako kolejnym państwem do zdobycia w marszu Państwa Islamskiego. Dwa dni temu jeden z ministrów rządu Tunezji, chyba minister turystyki, zapewniała, że Tunezja jest bezpieczna dla turystów. Ten atak mógł być sygnałem, że jest zupełnie inaczej. Przecież turystyka to ważne źródło dochodu dla tego kraju. Jeśli wpływy z turystyki spadną, a można się tego spodziewać, Tunezja będzie miała kłopot i na to mogą liczyć terroryści z Państwa Islamskiego. – Atak był dobrze zaplanowany? – Jego celem był parlament, w którym miano uchwalić ustawę ułatwiającą walkę z terroryzmem. Kiedy to się nie udało, terroryści zaatakowali muzeum – cel łatwiejszy. Nie wiadomo, czy to było planowane działanie, czy może pomysł pojawił się spontanicznie. Ale faktem jest, że terroryści coraz częściej przyjmują metody pracy służb specjalnych. Widzą, że to skuteczniejsze. Mają doskonałe rozpoznanie, swoich agentów, działają z większą precyzją.
– A tak swoją drogą, oglądał pan „Służby specjalne” Patryka Vegi? – Oglądałem. – I jak się panu podobał film? – Przekazałem swoją opinię na temat tego filmu panu Patrykowi Vedze. To obraz, który bazuje na legendach dotyczących WSI, a nie na faktach. Te sensacje na temat Wojskowych Służb Informacyjnych, które były prezentowane, zwłaszcza w prawicowych mediach, zostały przedstawione w tym filmie jako fakty.
– Odnalazł pan w tym filmie siebie? Bo ja pana tam odnalazłam.
– Oczywiście, był tam jeden facet w mundurze, więc wątpliwości nie miałem. Ale, powtarzam, fakty, które przedstawił pan Vega, zastrzegając, że to fabuła, odbiegają od rzeczywistości. W żadnym kraju po likwidacji takich czy innych służb nie mogłaby powstać jakakolwiek struktura działająca przeciwko państwu.
– A co panu powiedział Patryk Vega, kiedy podzielił się pan z nim swoimi wątpliwościami?
– Powiedział coś takiego: „Wie pan, to, co pan mówi, jest bardzo interesujące, gdyby się pan zgodził, poprosiłbym pana o skonsultowanie serialu”. Pewnie chodziło o filmy, które teraz są wyświetlane w telewizji. Skończyło się na takiej jego prośbie, co nie przełożyło się na to, aby pogadać o scenariuszach tych odcinków, które teraz oglądamy. Vega twierdzi, że zebrał materiały, rozmawiając również z oficerami służb, którzy mówili o takich czy innych sytuacjach. Powiem szczerze: nie znalazłem w tym filmie pełnometrażowym niczego, co odbiegałoby od powszechnie znanych, dystrybuowanych przez media prawicowe informacji, w dużej części nieprawdziwych. I to mu powiedziałem.
– Nie dopuszcza pan do siebie myśli, że taka sytuacja byłaby możliwa?
– Nie wyobrażam sobie, aby to było możliwe. To, co Vega przedstawił w tym filmie, jest tym bardziej niebezpieczne, że nawet dla mało zorientowanego widza fakty są jaskrawie oczywiste – połączenie śmierci pana Andrzeja Leppera czy innych jeszcze osób, w tym Barbary Blidy, ze służbami specjalnymi i ich działaniami jest absurdalne. Zaznaczenie, że to fabuła, oczywiście zwalnia autora scenariusza i reżysera z odpowiedzialności, bo to obraz fabularny, niemniej jednak po obejrzeniu tego filmu widz myśli tak: „Dobrze, że WSI zlikwidowano, bo była to organizacja przestępcza. Ale mamy problem, bo oni wciąż istnieją, wciąż działają, wykonują wyroki”. To sytuacja, która w żadnym kraju nie mogłaby mieć miejsca.
– Ale z tego, co mówi się ostatnio, wynika, że oficerowie WSI całkiem nieźle sobie poradzili. Hydrobudowa Gdańska, która miała modernizować bulwary nadwiślańskie, zbankrutowała podobnie jak wołomiński oddział SKOK-ów. Za jedną i drugą firmą miał stać Piotr P., były oficer WSI.
– SKOK-i są bardzo blisko powiązane z PiS-em, nie sądzę, aby służby bezpieczeństwa PiS-u dopuściły do nich kogokolwiek, kto nie byłby dla nich wiarygodny. Wspomniany przez panią oficer WSI utrzymywał na początku lat 90. bardzo bliskie kontakty z tą grupą polityków, która jest obecnie w opozycji, a która dosyć szeroko korzystała ze wsparcia SKOK-ów przy budowie swoich różnych przedsięwzięć.
– Bo Piotr P. to były oficer WSI, prawda?
– Tak, taki człowiek w służbach pracował, ale odszedł na początku lat 90. i zaczął swoją karierę biznesową. Był to oficer niezwykle sprawny, który utrzymywał bardzo bliskie kontakty z ludźmi bliskimi PiS-owi.
– Oficer WSI blisko z politykami PiS, to brzmi niewiarygodnie! – Ale takie są fakty. – Jacek Kurski podniósł ostatnio, że syn prezydenta Komorowskiego był związany z jakąś spółką prowadzoną przez Piotra P. Słyszał pan o tej historii?
– Nie, ale mam wrażenie, bo słuchałem wielu innych wypowiedzi pana Kurskiego, że to trochę tak, jak w tej anegdocie o szwedzkim filmie pornograficznym, który miał być wyświetlany w jednostce wojskowej. Okazało się, że film nie był szwedzki, tylko radziecki i nie był pornograficzny, tylko panoramiczny. To samo dotyczy wypowiedzi pana Jacka Kurskiego. Tym bardziej że wspomniany przez panią oficer rzeczywiście kontaktował się z prezydentem, ale z panem Lechem Kaczyńskim. Jeżeli pan Jacek Kurski mówi, że ów oficer nosił prezydentowi wino, to wiemy wszyscy, bo to informacja powszechnie znana, że akurat wino było preferowane przez pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z mojej wiedzy wynika, że pan Piotr spotykał się z panem Lechem Kaczyńskim, a także składał mu wizyty. Nie weryfikowałem tych informacji, bo nie miałem potrzebnych instrumentów, ale wiem to z wiarygodnych źródeł.
– Ale z tego, co słyszymy, wynika, że oficerowie WSI dobrze poradzili sobie w życiu, bo są obecni właściwie wszędzie. – Ale wszędzie, to znaczy gdzie? – Chociażby w biznesie. – Ale gdzie konkretnie? Mamy jeden przypadek pana Piotra P., który został nawet opisany w raporcie z likwidacji WSI. Jego postać jest zresztą bardzo interesująca: sporządzał szczegółowe notatki ze swoich spotkań z politykami prawicowymi na po- czątku lat 90., pisał o ofertach, jakie mu składano, i o tym, czego oczekiwano od służb. Myślę, że te materiały w archiwach byłego już WSI pozostają. I być może warto byłoby do nich dotrzeć, oceniając działalność WSI po roku 90., bo ta rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej niż to, co przedstawiają politycy opozycyjni.
– Czyli, pana zdaniem, to mit, że oficerowie WSI opanowali biznes, że doskonale się ustawili?
– To mit, jaki powstał na bazie legendy, która towarzyszyła wojskowym służbom.
– Więc co robią dzisiaj oficerowie WSI, panie generale? Ma pan przecież z nimi kontakt.
– Robią różne rzeczy. A tak na marginesie, nawiązując jeszcze do pani stwierdzenia, że mam z nimi kontakt, i do filmu – pan Vega stwierdził, że rozmawiał z wieloma z nich, czerpał z ich opowieści wiedzę, a potem wykorzystał ją w „Służbach specjalnych”. Więc muszę stwierdzić, że żaden z oficerów WSI, z którymi mam kontakt, a jest ich sporo, nie mówił mi, że pan Vega czy ludzie z jego otoczenia z nimi rozmawiali. Ci oficerowie nie przekazali nikomu wiedzy, która miałyby być przydatna w filmie. Więc nie do końca mogę zweryfikować, skąd te informacje zawarte w filmie mogłyby pochodzić.
– Więc co robią służb?
– Różne rzeczy. Część ludzi, która jest jeszcze w młodym wieku, znalazła sobie pracę. To są ludzie, którzy mieli niezwykle wysokie kwalifikacje językowe, kompetencje, które powynosili z ukończonych uczelni wyższych, doświadczenie. Z informacji, jakie do mnie docierają ze środowisk, które przyjęły naszych oficerów, na przykład ze środowiska wojskowego, wynika, że jest jednoznaczny, bardzo pozytywny ich odbiór. Niezwykle dobrze się sprawdzają, to pierwsza sprawa. Druga – część oficerów poradziła sobie w różnego typu działalności gospodarczej. Wykorzystuje swoją wiedzę i doświadczenie, często w branżach dalekich od tego, co robili wcześniej, ale liczy się przecież pomysł. Są koledzy, którzy prowadzą zajęcia na uczelniach, w szkołach. Są tacy, którzy zrezygnowali z aktywności zawodowej, poświęcili się rodzinie i to też ich jakoś satysfakcjonuje.
– Na jakim właściwie etapie jest wasz spór z Antonim Macierewiczem?
– Jeżeli chodzi o sprawy indywidualne, bo od tego zacznę, to jak pani wie, wszystkie sprawy, jakie z powództwa cywilnego zostały wytoczone panu Macierewiczowi, zostały przez wytaczających te sprawy wygrane. Pan Antoni Macierewicz sprawy przegrał. Wiem z jego strony internetowej, z tego, co publikuje, czy z je-
ci
oficerowie