Nagroda Glinianej Pisanki
Pomysł nagradzania głupków działających w imieniu państwa lub samorządu dojrzewał od dawna. Konkretnie od chwili, gdy radar straży gminnej (brzmi to niemal jak: „Tu stacjonuje bateria Patriot straży miejskiej”) w Karlinie na Pomorzu sfotografował pędzący na sygnale ambulans pogotowia. Dla umundurowanych durniów następny ruch był oczywisty: wysoki mandat dla pogotowia za przekroczenie prędkości! Dopiero potężna fala śmiechu, która przetoczywszy się przez kraj wróciła do Karlina, spowodowała, że tamtejszy przymuł w randze komendanta odpuścił. A może odpuszczono sobie jego? To już nie jest ważne, istotny był sygnał, że powstała oto grupa zawodowa, której myślenie boleśnie ogranicza biurokracja, wymuszając postępowanie zgodne z przepisami, jednakże nazbyt niekiedy szczegółowymi. A właśnie takie wykluczają myślenie. Za jego brak należy się Gliniana Pisanka, jako że Wielkanoc nadchodzi...
Rejestrowaliśmy później kolejne oficjalne błazenady służb mundurowych, w których niepokonane bywają straże gminne i miejskie. W Czersku, też na Pomorzu, radar uchwycił numery rejestracyjne auta i wiozącej je lawety. Kogo ukarano mandatem? Właściciela wiezionego auta! Kto docieknie, co siedzi w głowie
Z przyczyn, dla których szkoda czasu, abym tutaj wyszczególniał (tak mawiała śp. Stefania Woytowicz), Dzień Teatru odbywa się dla mnie codziennie. To nasze święto zastraszająco dewaluują różne inne, których namnożyła się taka ilość, że wkrótce skazani będziemy na święto flaków z olejem, płynięcia pod prąd, opóźnionej menopauzy, demencji, analfabetyzmu czy zbiorowego upupienia.
W ramach pojęcia Dnia Teatru jest mnóstwo powodów do świętowania, np. Dzień Dyrektora (każdorazowa rocznica objęcia stanowiska, oczywiście po konkursie), Dzień Abdykacji (kiedy go wywalą), Dzień Kompletu Widzów na Widowni (święto rzadkie i wielce ruchome), Festiwal Dobrych Recenzji (tylko skąd je brać?), Dzień Sponsora (gdyby takich nie znaleziono, można urządzić Wieczór Składkowy), Święto Młodego Widza (podczas przymusowego zamknięcia dzieci szkolnych na widowni). strażnika gminnego? Jaka potężna frustracja tłamsi umysł takiego szeryfa, nie pozwalając mu na szczyptę racjonalnego myślenia? Ale czy można odmówić mu chwały, a więc nagrody? On na to czeka, jak skarbówka na podatek. Przyznajmy więc i jemu Glinianą Pisankę.
Czy nie warci są glinianego jaja strażnicy miejscy z Zabrza, którzy zgarnęli z autobusu człowieka chorego na cukrzycę i zawlekli do izby wytrzeźwień? Warci są! Nawet gdyby mieli podzielić się pomalowanym jajem z menedżerem izby, który wiedząc już, że doszło do pomyłki strażników, obciążył chorego 300złotowym rachunkiem za okazaną mu komfortową opiekę. Zaradność menedżera izby graniczy z umysłową tępotą, więc nie protestowałbym, gdyby kapituła nagrody przyrżnęła mu Glinianą Pisanką w durny łeb. Aliści nie ma pewności, że nie oskarżono by nas o szerzenie nienawiści rasowej.
Policjanci też nieraz zapominają, że mają skończone szkoły, zdane matury, a nawet posiadają licencjaty. W Gdyni policjanci przyjęli zgłoszenie od rowerzysty, który nagrał rajd pirata-automobilisty i przedstawił go mundurowym. Ci bezzwłocznie nałożyli nań mandat! Cyklista się zdziwił, ale czemu protestował? Nawet pałą nie dostał po goleniach. Jakże więc Gdyni odmówić Glinianej Pisanki...
Szczytów idiotyzmu sięgają inne służby opłacane przez państwo, czyli przez nas. W ostrzeszowskim ZUS-ie, niewidoma od urodzenia 49-letnia kobieta otrzymała tymczasowe orzeczenie o niepełno- sprawności, bo pani w ZUS uznała, że medycyna robi takie postępy, że te mogą wkrótce dotrzeć nawet do Ostrzeszowa i niewidomą uleczyć, co zdejmie z ZUS-u konieczność świadczenia. Niewidoma ma więc się pokazywać w ZUS-ie co jakiś czas i udowadniać, że nadal nie widzi. Wtedy certyfikat kalectwa będzie jej przedłużony i być może ZUS dalej będzie świadczył. Gliniana Pisanka zasługuje na Ostrzeszów!
Największa Gliniana Pisanka powinna trafić do Słupska. Notabene coś jest w pomorskim powietrzu, że głupota osiąga tam aż takie stężenie. Chodzi o najsłynniejszy bar w Polsce, a mianowicie słupski „Poranek”. Jada tam prezydent miasta Biedroń, a jednak ktoś chce mu odebrać frajdę z pieprzenia. Zresztą „Poranek” to symbol kłopotów wszystkich barów mlecznych w Polsce, którym Ministerstwo Finansów odebrało możliwość używania przypraw. Nie wolno stosować pieprzu, gałki muszkatołowej, wanilii, imbiru, majeranku, kopru ani cynamonu. Pod groźbą utraty dotacji wolno jedynie z lekka solić. To spotkało „Poranek”. Tymczasem służby państwa odkryły tam zbrodnię, bo kucharki w „Poranku” dodawały do potraw... boczku. Walkirie z miejscowej skarbówki na „Poranek” nałożyły więc milionową karę. W pełni zasłużyły na Glinianą Pisankę. Jednak Pisankę Specjalną, z kararyjskiego lastryko, otrzymuje Ministerstwo Finansów, które szczęśliwie nie ma już co robić, jak molestować kucharki w barach mlecznych.
henryk.martenka@angora.com.pl