Rajd Dragonów przez Polskę
Amerykańscy żołnierze 2. Pułku Kawalerii wracają z ćwiczeń w krajach bałtyckich i przez Polskę i Czechy jadą do bazy w niemieckim Vilseck. Mają do pokonania niemal 2 tysiące kilometrów. Żołnierzy z konwoju zwanego „Rajdem Dragonów” na każdym postoju witają tłumy. Są pokazy sprzętu, pamiątkowe zdjęcia, uściski, prezenty, a nawet buziaki. Ci, którym się taki przejazd nie podoba – piszą w internecie...
– Myślę, że spora część, to ludzie wysłani do wiwatowania – twierdzi banderland (tvn24.pl). – Gdyby jednak było inaczej, to świadczy to o głupocie wiwatujących. Oni nie wiedzą, że już wkrótce ich bliscy będą ginąć w obronie interesów amerykańców.
– Zazwyczaj sprzęt wojskowy po zakończeniu ćwiczeń jest wysyłany koleją. Tym razem Amerykanie chcą prawdopodobnie przećwiczyć możliwość ucieczki do Niemiec w razie wojny z Rosją, w przypadku gdyby rząd USA nie zdecydował się udzielić pomocy w ramach artykułu 5 NATO, a goszczące ich kraje odmówiły dostarczenia transportu kolejowego – pisze Przegląd Militarny ( przegladmilitarny.blogspot.com). – Celem oficjalnym takiego posunięcia jest „zacieśnienie więzów z miejscową ludnością”.
– Ludzie chcą czuć się bezpieczni. Media ciągle nic tylko: rosyjskie groźby, świat się zbroi, ataki terrorystyczne. Przez to ludzie się boją! – grzmi Konrad Gadomski (facebook.com). – Nie dziwcie się więc, że ich witają, oglądają przejazd wojsk naszego sojusznika. To jedyne namacalne dowody jakiejkolwiek ochrony przed naszym „wrogiem”.
– Dla mnie jest to dobry sygnał. Wraz z rodziną dziękujemy Amerykanom za wsparcie – pisze Burt (tvn24.pl). – Świat który mnie otacza, ta współczesna Polska, mi się podoba. Jako dziecko zapamiętałem sowieckie wojska i wspomnienia z dzieciństwa dostarczają negatywnych emocji. Dziś sam mam dzieci i wiem, jaka jest różnica.
– Jakie wielkie szczęście od Pana Boga jedynego, że taki dzielny konwój smoków amerykańskich przejedzie po tej ziemi – ironizuje wszyscyklamiecie ( gazeta.pl). – Wyjdźmy wszyscy radośnie pomachać naszym amerykańskim herosom, powąchać spaliny z amerykańskiej rurki wydechowej, a może uda się nawet dotknąć jakiegoś dzielnego amerykańskiego, stalowego, potężnego... pancerza. Nie mówiąc o zabraniu na wieczną pa- miątkę „ ciapniętej” przez U. S.- boysa w krzaki puszki po amerykańskiej coca-coli. Jacy oni są cudowni i dzielni. Jeden w drugiego, jak jakiś Rambo, albo czy ja wiem...
– Tylko tępaki mogą iść i wiwatować obcym wojskom we własnym kraju podczas pokoju (bo nie są to wojska wyzwoleńcze – wyjaśnienie dla niekumatych). Służalczość mojego narodu sięgnęła szczytu – przekonuje Mruwa (wp.pl). – Czy Polacy w końcu będą decydować sami o sobie? Czy płaszczenie się przed każdym z dolarem w kieszeni się kiedyś skończy?
– Szwedów przeżyliśmy, Niemców też (…), Ruskich wyprowadził nam Wałęsa, to i tych kowboi przeżyjemy – ma nadzieję Anatolmilion (onet.pl).
– Ta wataha powinna być obrzucona zgniłymi jabłkami, butelkami z cydrem, ale lepiej z benzyną, a motłoch stoi i szczerzy zęby z radości, że może przydać się na mięso armatnie przeciw Rosji – komentuje Zbigniew Sekulski (onet.pl).
– Przyjechali tylko po to, żeby się zorientować w terenie i to wszystko. I proszę mi tutaj nie mówić, że w razie wojny NATO nam pomoże – pisze prawda (wp.pl). – Przecież NATO to między innymi Francja i Wielka Brytania, które miały nam podczas drugiej wojny światowej pomóc, a jak zwykle woleli sobie pomóc, a nas mieli gdzieś.
– Jeszcze niedawno jeździły tak kolumny wozów bratniej Armii Czerwonej. Ot, zamienił stryjek siekierkę na kijek – przekonuje nobody (wp.pl). – Takie prężenie muskułów przypomina mi zabawę dzieci w przedszkolu. Tak na marginesie, własną armię powinny mieć tylko państwa suwerenne, a do takich nasz kraj, niestety, nie należy, więc każda złotówka wydana na polskie siły zbrojne, to tak naprawdę strata pieniędzy.
– Już was pogięło, czy porąbało zupełnie? – pyta je-basia4 (gazeta.pl). – Jakieś obce wojska czołgami jeżdżą po Polsce, a Polacy mają się z tego cieszyć? Nie mówiąc już o tym, że kompletną paranoją jest uważać, że młodzi amerykańscy i kanadyjscy poborowi pałają zapałem, aby przelewać swoją krew w walce o rynki zbytu dla polskich robaczywych jabłek i nieświeżej wieprzowiny. Niczego z tej historii się nie nauczyliście i nadal pozwalacie sobie robić wodę z mózgu. Radujmy się! Alianci w granicach! A po co, jeśli św. JP2 obroni nas przed złem. Wszelako sobie na to zasłużyliśmy. Jak na wjazd bezwizowy do USA.