Spowiednik mafii
Czy włoski wywiad utrzymywał potajemne kontakty z terrorystą, który chciał zabić Jana Pawła II? W tej zagadkowej historii pojawiają się tajemnicze morderstwa, ludzie służb specjalnych i więzienny kapelan, którego skazano jako członka owianej złą sławą mafii z Neapolu.
21 marca 1983 roku strażnik pełniący służbę w więzieniu Ascoli Piceno zadzwonił do biura sędziów śledczych z informacją, że skazany mafioso nazwiskiem Giovanni Pandico oferuje współpracę w zamian za złagodzenie kary. Taka deklaracja zdarza się rzadko, dlatego dyżurny prokurator natychmiast wyruszył do więzienia. W specjalnym pokoju przesłuchań spotkał się z Pandico, który już dwunasty rok odsiadywał wyrok za zabójstwo popełnione w ramach camorry (mafia z Neapolu). Pytany o powody decyzji, Pandico powiedział, że zawsze uważał się za „człowieka honoru”, ale reguły świata przestępczego, którym przez lata był wierny, przestały istnieć. Dlatego zdecydował się zeznawać. Jego zeznania przerosły oczekiwania nawet przesłuchujących go śledczych. Pandico ujawnił im nazwiska wielu członków camorry, ich kryjówki, role w przestępczej organizacji oraz szczegóły i sprawców głośnych zbrodni. Na podstawie jego zeznań, 16 lipca 1983 roku aresztowany został ksiądz Mariano Santini – kapelan więzienny w Ascoli Piceno. Prokuratorzy zarzucili mu, że nadużywał funkcji do przekazywania informacji pomiędzy skazanymi mafiosami. Oskarżyli go również o uczestnictwo w jednej z mafijnych rodzin. Ksiądz Santini nie ukrywał, że podczas swojej posługi miał do czynienia z Ali Agcą – tureckim terrorystą skazanym za próbę zabicia Jana Pawła II w maju 1981 roku. Spotykał się z nim w kaplicy więziennej. Choć Agca był muzułmaninem, to jednak polubił katolickiego kapłana i zaprzyjaźnił się z nim. W tym czasie w tym samym więzieniu przebywał Raffaele Cutolo – owiany złą sławą morderca i najwyższy szef neapolitańskiej camorry. Cutolo, który próbował później wytargować sobie przedterminowe zwolnienie z więzienia, potwierdził prokuratorom, że utrzymywał kontakt z Alim Agcą za pośrednictwem księdza Santiniego.
Sprzeczne wersje
Pandico zeznał, że w 1981 roku, gdy siedział w więzieniu Ascoli Piceno, miały tam miejsce spotkania Alego Agcy z oficerem SISMI (służba specjalna zajmująca się wywiadem i kontrwywiadem wojskowym) nazwiskiem Francesco Pazienza. Te rewelacje, ujawnione później na sali sądowej, wywołały burzę. Tym bardziej że w sądzie w Rzymie toczył się wówczas proces Turków i Bułgarów oskarżonych o pomaganie Agcy w organizacji zamachu na papieża (w 1986 roku zostali uniewinnieni z braku dowodów). Proces ten był poszlakowy, a głównym dowodem były zeznania samego Alego Agcy. Adwokat jednego z oskarżonych Bułgarów przywołał natychmiast świadectwo skruszonego mafiosa jako dowód, że zeznania Agcy obciążające jego klienta zostały wymuszone przez służby specjalne. Podkreślał, że zeznania „skruszonego” Giovanniego Pandico zostały uznane za prawdziwe przez sądy skazujące członków camorry, więc w tym procesie nie mogą zostać uznane za niewiarygodne. Dociekliwi dziennikarze ujawnili również, że w lipcu 1981 roku, w trakcie swojego procesu, Ali Agca twierdził, że utrzymywał kontakty z oficerem nazwiskiem Pazienza. Oficer o takim nazwisku faktycznie istniał, ale… siedział w więzieniu w Nowym Jorku skazany za przestępstwa kryminalne. Za ocean uciekł przed włoskim wymiarem sprawiedliwości, który chciał go oskarżyć o ujawnienie tajemnicy państwowej i pomoc w zorganizowaniu zamachu terrorystycznego na dworzec w Bolonii w 1980 roku.
Sędzia Hilario Martella, który nadzorował śledztwo w sprawie zamachu na Jana Pawła II, osobiście pofatygował się do Nowego Jorku i w więzieniu przesłuchał Pazienzę. Skazany oficer zeznał, że nigdy nie spotkał się z Agcą i nigdy nie odwiedzał go w więzieniu. Wszyscy w sprawie mówili więc co innego.
Tajemnica jednej godziny
W tej sytuacji rzymski sędzia nazwiskiem Rosario Priore zdecydował się wszcząć w sprawie śledztwo. Zabezpieczył książkę wejść do więzienia, przesłuchał funkcjonariuszy penitencjarnych i oficerów SISMI. Dopiero w 1998 roku sędzia Priore przedstawił w parlamencie włoskim raport z tego śledztwa. Wynikało z niego, że 29 grudnia 1981 roku w więzieniu Ascoli Piceno trzej funkcjonariusze państwowi złożyli wizytę Alemu Agcy. Byli to major SISMI Alessandro Petrucelli (podczas tej wizyty używał nazwiska Giovanni Titta), Luigi Bonagura z prefektury rzymskiej oraz tłumacz języka tureckiego nazwiskiem Lorusso. Ich wizyta była całkowicie oficjalna. Termin spotkania z Agcą został uzgodniony z dyrekcją więzienia, a trzej funkcjonariusze wylegitymowali się i podali swoje dane do książki odwiedzin. Analizując ten ostatni doku- ment, sędzia Rosario Priore odkrył, że między wejściem funkcjonariuszy do więzienia a ich wyjściem minęło dokładnie 5 godzin i 50 minut.
Major Petrucelli zabrał ze sobą do Ascoli Piceno niewielki dyktafon analogowy i z ukrycia rejestrował rozmowę z Agcą. Kilka lat później, na polecenie sędziego Priorego, SISMI udostępniło taśmę. Stenogram pozwolił odtworzyć dokładny przebieg rozmowy. Wynikało z niego, że trzej Włosi próbowali nakłonić Alego Agcę do wyjawienia całej prawdy na temat zamachu, obiecując mu w zamian możliwość złagodzenia kary lub nawet zwrócenie się o amnestię dla niego do władz. Nagranie rejestratora zakończyło się godzinę przed końcem spotkania z Agcą. Co działo się w tym czasie? Czy to możliwe, żeby później, gdy dyktafon nie mógł już więcej nagrywać, major Petrucelli zmuszał Agcę do ujawnienia konkretnej wersji zdarzeń? Jeśli tak – musiałby to uczynić za pośrednictwem tłumacza. Wszyscy uczestnicy spotkania zostali przesłuchani przez sędziego Priorego. Ich relacja była zbieżna, podawali podobny przebieg spotkania. Sędzia Priore stwierdził kategorycznie w swoim raporcie, że nie ma podstaw, aby twierdzić, że przesłuchiwani przez niego funkcjonariusze naciskali na Agcę i zmuszali go do przedstawienia jednej, konkretnej, oczekiwanej przez nich wersji wydarzeń. Czy zatem Giovanni Pandico kłamał? Nie miał powodu tego robić, bo wiedział, że mafia nie wybacza zdrady i zabija każdego, kto zeznaje przeciwko niej. Z kolei włoskie prawo pozwala na to, aby odebrać status „pentito” (we Włoszech tak określa się skruszonych przestępców) temu, kto kłamie i wprowadza śledczych na fałszywe tropy. Pandico statusu nie stracił. Czy w takim razie mógł mówić prawdę? To możliwe przy założeniu, że SISMI rzeczywiście kontaktowało się z Agcą, ale później zataiło to przed sędzią Priorem.
Z pomocą gangsterów
Cofnijmy się do roku 1981. 27 kwietnia, dwa tygodnie przed zamachem na Jana Pawła II, organizacja terrorystyczna Czerwone Brygady uprowadziła 60-letniego Ciro Cirilla – polityka Chrześcijańskiej Demokracji. Za jego uwolnienie zażądano okupu. Oficjalnie politycy chadecji stanęli na stanowisku, że nie będą negocjować z terrorystami. Nieoficjalne rozmowy podjął szef SISMI – generał Pietro Musumeci. Zwrócił się o pomoc do skazanego szefa camorry Raffaele Cutola, oferując mu pomoc w złagodzeniu kary. Cutolo skierował SISMI do swojego zastępcy – Vincenza Casilla – który ukrywał się od lat przed policją. Casillo dotarł do Czerwonych Brygad i wynegocjował wysokość okupu. Pieniądze wpłacono i polityk został uwolniony. W jaki sposób jednak odizolowany szef mafii mógł doprowadzić szefa SISMI do swojego zastępcy? Mógł wykorzystać w tym celu księdza Santiniego. Bardzo prawdopodobne, że Cutolo (skazany na dożywocie za zabójstwa) wykorzystał okazję i aby poprawić swoją pozycję w negocjacjach z SISMI, zaoferował również możliwość dotarcia do Alego Agcy. Tak czy owak, taki kanał porozumienia, poprzez Vincenza Casilla i księdza Santiniego, SISMI miało.
Vincenzo Casillo, który mógłby rozwiązać tę zagadkę, nigdy już tego nie zrobi. 29 stycznia 1983 r. zginął od wybuchu bomby umieszczonej pod jego samochodem zaparkowanym nieopodal Forte Boccea, gdzie mieściła się siedziba SISMI. Po krótkim czasie jego konkubina opowiedziała policji, że mafioso był zamieszany w jedno z najgłośniejszych morderstw we Włoszech. Po złożeniu tych zeznań piękna kobieta zniknęła i dopiero pół roku później odnaleziono jej zwłoki przy autostradzie obok Neapolu. W 1993 roku zastrzelony został Enrico Madonna – adwokat Casilla i Cutola. Kule zamachowca dopadły go trzy dni po tym, jak zwierzył się w wywiadzie prasowym, że chce stawić się przed parlamentarną komisją i opowiedzieć jej o związkach mafii z polityką i służbami specjalnymi. Ksiądz Mariano Santini został 14 lipca 1985 roku skazany na 7 lat więzienia i trafił za kratki. W trakcie procesu przedstawiał swoją wersję zdarzeń, ale sędziowie nie uwierzyli mu. Udowodniono mu, że był członkiem „rodziny” kierowanej przez Raffaele Cutola.