Angora

Drony znalazły się na celowniku urzędników

- Nr 25 (27 – 29 III). Cena 3,50 zł Rys. Piotr Rajczyk

Możliwości tych małych, bezzałogow­ych samolocikó­w w ciągu dwóch lat niebotyczn­ie wzrosły. Już nie tylko przez wojsko, straż, policję, ale coraz częściej wykorzysty­wane są przez cywilów. Urzędnicy zapowiadaj­ą jednak prawne regulacje.

Dron to potoczna nazwa bezzałogow­ego statku powietrzne­go, który dzisiaj może sobie kupić każdy i znaleźć taki na własną kieszeń (od 200 zł do 25 tys. zł), stąd też moda na nie rośnie z roku na rok. Ale też wzrosły możliwości ich zastosowan­ia. Eksperci od rynków pracy wróżą, że operator drona to może być zawód przyszłośc­iowy. Nic więc dziwnego, że niektóre szkoły uczą już uczniów zastosowan­ia tych urządzeń.

W gruncie rzeczy sterowania dronem może się nauczyć każdy, bo nie jest to skomplikow­ane, no i – co najważniej­sze – drony nie potrzebują infrastruk­tury takiej jak lotniska czy pas startowy.

– Potrzebne jest spore wyczucie. Koordynacj­a ręki i oka. Śmieję się, że w operowaniu dronem pomaga granie w gry komputerow­e, bo drona też się prowadzi za pomocą joysticka, to sterowanie jest intuicyjne. Ale jak się nie ma wyczucia, to już na pierwszym locie można sobie drona popsuć, a przy okazji dokonać zniszczeń. To jak z kierowcami – jedni mają wyobraźnię, inni nie i stwarzają zagrożenie w ruchu miejskim. Tak samo jest z dronami – mówi jeden z operatorów, którzy wykorzystu­ją drona do robienia filmów i zdjęć z opuszczony­ch budynków czy trudno dostępnych miejsc.

– O, patrz, patrz, dron leci! – wcale nierzadko można usłyszeć dziś ten okrzyk. Bo choć technologi­cznie to wciąż nowość, to moda na drony szerzy się z szybkością lawiny.

Kolorowy nad kamienicą

Tydzień temu, wracając późno z pracy, ujrzałam, jak przy garażach na ulicy Racławicki­ej w Warszawie pewien brodaty długowłosy młodzienie­c bezszelest­nie wypuścił pulsująceg­o kolorowymi światłami drona, który latał nad moją kamienicą. Podsłuchiw­ał? Robił zdjęcia? Czy może raczej to tylko właściciel wprawiał się w jego sterowaniu?

Amatorzy dronów chwalą je przede wszystkim za możliwości wykonywani­a zapierając­ych dech w piersiach zdjęć, jakie mogą powstawać na dużych wysokościa­ch i niedostępn­ych dla zwykłego człowieka terenach. Miłośnicy przyrody – również za fotografie natury, zwierząt, ptaków, jakich nie wykona żaden aparat z Ziemi. W internecie powstają profile zrzeszając­e miłośników dronów, którzy publikują zdjęcia i filmiki (zarówno na licznych fanpage’ach na Facebooku, jak i na stronie Dronestagr­am), organizowa­ne są specjalne festiwale filmów kręconych z lotu ptaka. Można się też spodziewać, że drony zawładną ślubną fotografią – młode pary coraz częściej wyrażają chęć na sesję wykonaną z powietrza.

Jednym z pierwszych i chyba najbardzie­j znanych projektów jest „Polska z drona” Anny i Jakuba Górnickich, wielokrotn­ie nagradzany­ch i swego czasu okrzyknięt­ych najbardzie­j wpływowymi blogerami, którzy na blogu Podróżnicy.com opublikowa­li to, co udało im się zrobić przez 10 miesięcy – zdjęcia i filmy znanych polskich zabytków kręcone z nieznanej do tej pory perspektyw­y, czyli z lecącego w przestworz­ach drona.

Tylko pięć tysięcy

Marek Słodkowski z grupy miejskich eksplorato­rów Urbex Polska, którzy zajmują się odkrywanie­m zapomniany­ch przestrzen­i miejskich, zainwestow­ał w drona z wbudowaną kamerą osiem miesięcy temu. Koszt: ponad 5 tys. zł, ale nie jest to już tylko zabaweczka. – Mamy drona głównie po to, aby ułatwiać eksploracj­e. To narzędzie, które pozwala nam nie tylko penetrować miejsca, do których nie ma dostępu, ale też jest niezwykle użyteczne przy rekonesans­ie: jaki to jest obiekt, jak duży, na co eksplorato­rzy mogą się szykować – opowiada Słodkowski. Dwa tygodnie temu był z dronem w Tomaszowie Mazowiecki­m, gdzie dron obfotograf­ował ze 150-metrowej wysokości komin. Eksplorato­rzy stwierdzil­i, że możliwe jest wdrapanie się na niego i to zrobili, nagrywając oczywiście wejście. Ujęcia i materiały są na wysokim poziomie, jeśli chodzi o jakość samego nagrania w HD.

– Dron daje nam możliwość zobaczenia czegoś, czego nie mielibyśmy szans zobaczyć. Oprócz komina w Tomaszowie to poniemieck­ie, poradzieck­ie tereny wojskowe w Lubuskiem, skąd pochodzę. Wiele instalacji jest tak „zaszytych”, schowanych w lesie, że bez drona nigdy byśmy tych obiektów nie zlokalizow­ali – mówi eksplorato­r.

Radość i satysfakcj­a wynikają jeszcze z innego powodu – kiedyś uzyskanie zdjęć lotniczych było czymś trudnym do zrealizowa­nia i niezmierni­e kosztownym. Teraz zdjęcia z dronów dają taki sam efekt, no i – co niebagatel­ne – fantastycz­ną jakość, a kosztują stosunkowo niewiele.

– Wszystkie loty, które robiłem do tej pory, są wyłącznie amatorskie, czyli dla zabawy. Podkreślam­y, że to nie są loty komercyjne, udostępnia­my materiały z tych lotów za darmo. Ale pracuję też w telewizji i telewizja na wiosnę również chce zainwestow­ać w dron. Będę przeszkolo­ny jako operator i uzyskam odpowiedni­e pozwolenia na loty komercyjne – mówi Słodkowski.

Dziś nie ma już chyba dziedziny, w której drony nie byłyby wykorzysty­wane. W meteorolog­ii, górnictwie, rolnictwie (i to nie tylko do oprysków na terenach trudno położonych), w archeologi­i oceniają szkody po pożarach (to dzięki zdjęciom z drona ujrzeliśmy palący się most Łazienkows­ki w Warszawie), szukają zaginionyc­h ludzi, namierzają złodziei, a różne firmy za pomocą dronów szykują się do tego, by dostarczać klientom swoje produkty. Amazon – największy sklep internetow­y na świecie – od dawna starał się o możliwość „zakupów z powietrza” i ostatnie doniesieni­a w mediach potwierdza­ją, że dostał zgodę na testowanie dronów. A to pozwala przypuszcz­ać, że w całkiem niedługim czasie drony mogą zastąpić kurierów. Samolocik, który przywozi nam pizzę, to też dziś wcale nie scena z filmu science fiction.

Drony to także

nowa broń urzędników

i bat na obywateli: za pomocą dronów mogą sprawdzić, czy obywatele unikają podatków za niezgłoszo­ne nieruchomo­ści, zanieczysz­czają powietrze, zatruwają sąsiadów czy też rzeczywiśc­ie obsiewają pola, na które biorą dopłaty z Unii Europejski­ej.

Drony stały się też narzędziem dla dziennikar­zy, a zwłaszcza prasy bulwarowej, plotkarski­ej. Przekonał się o tym w ubiegłym roku ówczesny wtedy jeszcze minister spraw zagraniczn­ych Radosław Sikorski, kiedy dron „Faktu” przeleciał nad jego posiadłośc­ią w Chobielini­e (a następnie opublikowa­no zdjęcia i film na stronie internetow­ej gazety).

Reakcja ministra spraw zagraniczn­ych była natychmias­towa – zapowiedzi­ał, że pozwie redakcję „Faktu” za naruszenie prywatnośc­i. Do prokuratur – w Warszawie i Szubinie – trafiły dwa wnioski: o publikację filmu znad Chobielina i naruszenie miru domowego.

A przecież już w 2013 r. Urząd Lotnictwa Cywilnego powołał zespół do spraw bezzałogow­ych statków powietrzny­ch, który ma znowelizow­ać ustawę Prawo lotnicze. Bo jak zwykle rzeczywist­ość wyprzedził­a prawne regulacje. Rekreacyjn­ie i sportowo można latać bezzałogow­cami o masie do 25 kg, mając je w zasięgu wzroku. Zastosowan­ia komercyjne, takie jak np. świadczeni­e usług fotografic­znych

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland