Konsultacje i rozmowy
czy wideo, wymagają już pozwoleń, świadectw kwalifikacji, badań lekarskich i ubezpieczenia. Unia Europejska również chce regulacji dronów, ale też stworzenia takiego planu rozwoju i dostosowania prawa, aby było ono jednolite we wszystkich krajach UE. Na razie każdy kraj ma swoje przepisy.
Nawiasem mówiąc, z bezzałogowcami, jak się niedawno okazało, nie poradziła sobie nawet ochrona prezydenta USA, gdyż na terenie, gdzie stoi Biały Dom, rozbił się dron. Prezydenta akurat nie było, ale w budynku przebywały jego córki z teściową. Śledztwo wykazało, że sprawcą był pijany pracownik NGA (National Geospatial Intelligence Agency – czyli agencja specjalizująca się w wykonywaniu i analizie zdjęć lotniczych oraz satelitarnych, która tworzy mapy na potrzeby wojska czy służb ratowniczych), który z fantazją postanowił wypróbować nowego drona kolegi. Rozbił go w ogrodzie, tuż przed domem prezydenta. Pracownika zwolniono, a Secret Service ma teraz twardy orzech do zgryzienia – musi opracować plan budowy systemu obrony przed tymi małymi samolocikami. robkowych wiąże się ze zdaniem specjalnego egzaminu. Po drugie – dron musi znajdować się w zasięgu wzroku osoby, która nim steruje.
Internauci – zapaleńcy wykorzystywania dronów – bacznie śledzą prace nad projektem ustawy regulującej używanie dronów i alarmują, że Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju wspólnie z Urzędem Lotnictwa Cywilnego szykują niespodziankę, która niekoniecznie może się podobać.
dotyczące przygotowanych projektów mają się zakończyć w kwietniu. Przepisy (w tym obowiązkowe „prawo jazdy” na drony) miałyby wejść w życie jeszcze przed wakacjami. Użytkownicy dronów mają być podzieleni na dwie kategorie – amatorów i profesjonalistów. Amatorzy chcący sterować dronami powinni stać od niego najdalej w odległości 150 m w pionie i do 500 m w poziomie. Kto chciałby wylecieć wyżej, musi wyrobić licencję. A to oczywiście oznacza koszty, i to niemałe – kurs składający się z części teoretycznej i praktycznej ma kosztować kilka tysięcy złotych, płatny jest też sam egzamin. Nowe obowiązki mają też zostać nałożone na sprzedawców dronów – to oni będą musieli informować kupujących o nowych przepisach.
– Ważne jest bycie na bieżąco i pilnowanie przepisów, bo jest to bardzo dynamicznie zmieniająca się nisza rynkowa – mówi właściciel drona Marek Słodkowski. I dodaje: – Ale sprawa regulacji i związanych z tym kosztów, które spadną na użytkowników dronów, jest kontrowersyjna, bo jeśli kursy mają być dla dobra społeczeństwa, które się rozwija i inwestuje w drony, to powinny być one refundowane albo wręcz przeprowadzane za darmo. Ludzi nie będzie stać na szkolenia i wyrabianie licencji, zwłaszcza że one są w kosztach porównywalne do kosztów licencji pilota.
Już w tej chwili są miejsca, w których loty bez specjalnych zezwoleń są zabronione. Dotyczy to terenów miast (również lewobrzeżnej części Warszawy).
A przecież Polska, jeśli chodzi o zaawansowane technologie, może się pochwalić wysoką na tle innych krajów Europy pozycją w stosowaniu dronów. Mamy kilkadziesiąt firm, które ściśle wiążą się z branżą lotnictwa bezzałogowego. I to nie tylko, jeśli chodzi o usługi związane z wykonywaniem lotów w celach fotograficznych czy filmowych, ale też badawczych, no i produkcji samych dronów. W końcu przychody ze sprzedaży osiągają kwoty kilkuset milionów złotych.