Mord za 50 tysięcy dolarów
Piotr Karpowicz był naczelnikiem Wydziału Ubezpieczeń Komunikacyjnych i Osobowych w Oddziale Okręgowym PZU S.A. w Bydgoszczy. Kilkanaście dni przed morderstwem został awansowany na dyrektora nowo utworzonego Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka Oddziału Okręgowego. Kierowana przez niego komórka zajmowała się przyjmowaniem zgłoszeń szkód komunikacyjnych oraz przeprowadzaniem wstępnych czynności z tym związanych.
Piotr Karpowicz w PZU pracował od 1986 roku z dwuletnią przerwą. W latach 1991 – 1992 był zatrudniony jako jeden z wiceprezesów PTU Gryf w Bydgoszczy. Po opuszczeniu Gryfa ponownie podjął pracę w PZU jako szeregowy pracownik. Był szanowany, ceniony, uważany za fachowca, koleżeński, wyjątkowo uczciwy.
Karpiński był żonaty, nie miał dzieci i – jak wynikało z ustaleń śledczych – prowadził nader skromne życie towarzyskie. Właściwie prawie od początku nie było wątpliwości, że zabójstwo musi mieć związek ze sprawami zawodowymi. Nadzieją było rozpoznanie przez bydgoszczan mężczyzny z portretu pamięciowego, który strzelał 19 stycznia 1999 roku przed siedzibą PZU w Bydgoszczy. Tak opisywał to zdarzenie jeden z policjantów w notatce przygotowanej dla Magazynu „997”. „19 stycznia 1999 roku Piotr Karpowicz z pracy wyszedł o godz. 17.15. Umówił się z żoną, że przyjedzie po nią do pracy. Pożegnał się z portierem. Na parkingu otworzył drzwi od swojego opla corsy i położył na siedzeniu neseser. W tym momencie podszedł do niego 25-30-letni mężczyzna, blondyn, krępej budowy ciała, wzrostu 170 – 180 cm. Mężczyźni chwilę rozmawiają. Napastnik wyciąga spod kurtki broń i oddaje strzał w kierunku twarzy ofiary. Kula zatrzymuje się na kości policzkowej. Następnie Piotr Karpowicz zaczyna uciekać w kierunku budynku PZU. Napastnik mniej więcej po 20 metrach dogania go, łapie za odzież od tyłu i z bliskiej odległości oddaje strzał w część potyliczną głowy. Piotr Karpowicz upada, a napastnik oddala się w kierunku ul. Modrzewiowej. W tym czasie przechodząca w okolicach miejsca zdarzenia osoba, widząc co się stało, podbiega do głównego wejścia budynku PZU, żeby powiadomić policję. Pościg nie przynosi rezultatu. Przyjeżdża karetka pogotowia ratunkowego. Lekarzom nie udaje się uratować Piotra Karpowicza”.
Po emisji tego programu w TVP, policja otrzymuje kilkadziesiąt informacji. Większość z nich potwierdza policyjną hipotezę, że Karpowicz musiał się narazić komuś, kto próbował wyłudzić z PZU odszkodowania za sfingowane szkody komunikacyjne. Telewidzowie wskazywali też konkretne osoby, które uczestniczyły w zabójstwie. Jak się później okazało, były to trafione informacje, ale wtedy nie udało się zgromadzić dowodów, które mogły obciążyć morderców.
Wielomiesięczne analizy dokumentów doprowadziły do ustaleń, że wyłudzenia odszkodowań z firm
40