Chciał jednak zabić
dałem. Chciałem tylko skaleczyć tego pana.
–A rozważał pan wcześniej, jak bardzo chce skaleczyć pokrzywdzonego? – Nie. – A jak długo zamierzał pan zadawać te ciosy, gdyby nie powstrzymała pana żona ofiary?
– Nie jestem w stanie tego określić. Ludzie, zrozumcie, ja już mam dość tego wszystkiego psychicznie i nie męczcie mnie już. I tak już dawno wyrok na mnie wydano. A ja nie pamiętam nawet, w którym momencie znalazł się w mojej ręce ten scyzoryk. A jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze policjanci mówili mi, że zabiłem człowieka i dostanę dożywocie... ny przy tym. Gdyby ktoś mnie normalnie poprosił o porcję placków ziemniaczanych, to byłoby pewnie inaczej. Ale to było chamskie. W końcu odszedł, a ja poczułem się już bezpieczny. Żona chciała, żebyśmy natychmiast poszli, ale chciałem skończyć, bo byłem bardzo głodny. I wtedy nagle poczułem, nawet nie ból, tylko taki bezwład w ramionach i plecach. Ocknąłem się, jak już leżałem na chodniku w kałuży krwi.
– Używał pan wobec oskarżonego jakichś wulgarnych słów? – pyta sąd.
– Starałem się tak zachowywać, żeby go nie prowokować.
– W żaden sposób nie skomentował pan zachowania oskarżonego? – naciska mecenas Mieczysław Paczka, obrońca Michała S.
– Jedynie sobie przypominam, że jak on odszedł, to mogłem powiedzieć do żony: „Co za świat, że teraz nawet na krakowskim rynku nie jest bezpiecznie”. Nie przypominam sobie natomiast, żebym użył jakichś wulgaryzmów. Niby dlaczego takie słowa miałyby paść z mojej strony, skoro nie używam ich na co dzień? W takich sytuacjach staram się być opanowany, bo na tym polega moja praca menedżera. Biorę udział w wielu negocjacjach i nie mogę sobie pozwolić na wyprowadzenie mnie z równowagi.
Świadek Anna P., żona pokrzywdzonego:
– Jak podszedł do nas oskarżony, powiedziałam mężowi, żeby jadł w spokoju i nie zważał na tego pana. A później on zaczął zadawać ciosy z ogromną siłą i krzyczał przy tym: „Zabiję cię, skurw...”
– Czy mąż użył słów: „Przyjdzie taka piz... i nie daje ludziom spokojnie zjeść. Jak, kur..., nie potrafi uczciwie zarabiać, to niech daje d...” – chce ustalić sąd.
– To zacytowane stwierdzenie jest dla mnie niedorzeczne, proszę wysokiego sądu. Mąż jest człowiekiem, który ma trudności z prostym przekleństwem, a co dopiero takim wulgarnym zdaniem.
– A może inaczej zachowuje się po spożyciu alkoholu? – naciska mecenas Mieczysław Paczka.
– Po spożyciu alkoholu mój mąż jest duszą towarzystwa i nigdy nie był agresywny wobec nikogo. Albo idzie tańczyć, albo idzie spać.
– Ale przyznała pani w śledztwie, że mógł użyć słowa kur...?
– Czym innym jest użycie takiego pojedynczego wulgaryzmu, a czym innym sugerowanie, żeby ktoś zarabiał na życie jakąś częścią swojego ciała.
Michał S. usłyszał wyrok 8 lat pozbawienia wolności.
Sąd nie dał wiary oskarżonemu, że nie chciał zabić Marka P. Zdaniem są- du, atakując pokrzywdzonego i dwukrotnie dźgając go nożem w tylną część klatki piersiowej na granicy karku i grzbietu, a także usiłując zadać kolejny cios, działał z zamiarem zabicia swojej ofiary. I używał narzędzia nadającego się do takiego czynu.
– Nie ma też wątpliwości, że to oskarżony, a nie pokrzywdzony, szukał zaczepki i dążył do awantury. I nawet bezpodstawne zaatakowanie Marka P. nie ostudziło jego agresji, bo również podczas zatrzymania przez policjantów iw komisariacie był tak pobudzony, że trudno było nad nim zapanować. Nie zaistniały też żadne okoliczności, które choćby minimalnie i obiektywnie tłumaczyły tę napaść – uzasadniał wyrok sąd.
Obrońca złożył jednak apelację od wyroku, nie zgadzając się, że jego klient działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa. Sąd II instancji nie podzielił jednak tej opinii, ale skorzystał z dobrodziejstwa nadzwyczajnego złagodzenia kary i obniżył wyrok do 5 lat więzienia.
Uzasadniając swoją decyzję, sąd apelacyjny wziął pod uwagę dotychczasową niekaralność Michała S. oraz fakt szczerego przeproszenia pokrzywdzonego oraz jego żony. I, co bardzo istotne, przyjęcie przez nich tych przeprosin.