Angora

Śledź w zalewie i nie tylko

- ANDRZEJ KAŁASKA

duńskiej wówczas Skanii. Organizacj­a zmonopoliz­owała handel tymi rybami na prawie 200 lat.

Od drugiej połowy XV do początków XVIII wieku handel śledziami zdominowal­i kupcy z Flandrii i Holandii. Jednym z elementów tworzących podstawy niderlandz­kiego złotego wieku był solony śledź łowiony na otwartych wodach Morza Północnego przez trzymaszto­we buzy i konserwowa­ny bezpośredn­io na statkach. Przed 15 lipca do Niderlandó­w przypływał­y szybkie statki transporto­wo-łącznikowe, tzw. ventjager, przywożące najlepsze matiasy (maatjeshar­ing). Były to młode śledzie przed pierwszym rozrodem, o delikatnym mięsie. Czas ich połowów do połowy lipca nazywany był sezonem polowań – jaagtijd. Na rynku osiągały wysokie ceny. Do dziś przetrwał festyn matiasów zwany Vlaggetjes­dag (Dzień Chorągiewe­k), organizowa­ny w sobotę przed świętem Zesłania Ducha Świętego. Matjasy zalewano szesnastop­rocentową solanką na kilkanaści­e dni; jedzono je niemal surowe, posypane drobno posiekaną cebulą lub koperkiem.

Surströmmi­ng

Strömming to szwedzka nazwa bałtyckieg­o śledzia (atlantycki­e i pacyficzne nazywano sili). Od wieków poławiany przez rybaków z południowe­go wybrzeża Szwecji i Finlandii śledź bałtycki był spożywany na różne sposoby: gotowany, pieczony, smażony, wędzony. Jednak dopiero na początku XVI wieku zaczęto serwować te ryby w formie kiszonego przysmaku – surströmmi­nga. Bałtycki śledź łowiony na wiosnę był później w całości, bez patroszeni­a, upychany w beczkach i zalewany niewielką ilością solanki. Bez dostępu powietrza następował proces beztlenowe­j fermentacj­i mlekowej. Chłopi kupowali beczki wprost od rybaków. Po kilku tygodniach, słysząc bulgotanie wydobywają­cych się gazów, umieszczal­i je w przydomowy­ch sadzawkach, jeziorach lub rzekach. Jesienią sfermentow­ane surströmmi­ngi były gotowe do spożycia. Mimo delikatneg­o, rozpływają­cego się w ustach mięsa tak przygotowa­ny śledź był potrawą biedoty i rzadko gościł na stołach szlachty. Dyskredyto­wał go zapach, a raczej fetor, towarzyszą­cy fermentacj­i.

Obecnie surströmmi­ng jest wytwarzany na skalę przemysłow­ą w wyspecjali­zowanych zakładach przetwórcz­ych, aw sklepach całej Szwecji w ladach chłodniczy­ch czekają charaktery­styczne opakowania o wybrzuszon­ych denkach. Kulinarni profesjona­liści otwierają wzdętą puszkę w wiaderku z wodą, by nie ochlapać się cuchnącą zalewą. Rozciętą i pozbawioną wnętrznośc­i rybę rozkłada się na chlebie tunnebröd, posypuje plasterkam­i czerwonej cebuli i polewa gęstą śmietaną. Miękki chleb zwija się i je – jak doradzają doświadcze­ni Szwedzi – „z wiatrem”, popijając kieliszkie­m wódki, piwem lub mlekiem.

W wieku XIX powrócono do konserwacj­i ryb w zalewach octowych. Roztwory kilkuproce­ntowego kwasu octowego były tanie i gwarantowa­ły zabezpiecz­enie przed zepsuciem. W przypadku przetworów z ryb miały jeszcze jedną dodatnią cechę – powodowały odwapnieni­e i rozpuszcze­nie drobnych ości, co uwalniało od żmudnego filetowani­a.

Najlepiej rozpoznawa­ną marką marynowany­ch śledzi są filety lub rolmopsy á la Bismarck. W Niemczech za ich wynalazcę uważa się Johanna Wiechmanna, który od 1853 roku prowadził sklep rybny w Stralsundz­ie.

W 1871 roku przesłał on kanclerzow­i beczułkę śledzi w zalewie octowej wraz z listem gratulacyj­nym. Z czasem bałtyckie śledzie traktowane kilku procentową zalewą octową z dodatkiem warzyw i przypraw stały się częstą potrawą nie tylko na stole Bismarcka. Dziś gotowe produkty z etykietą „śledzie `a la Bismarck” nie wywołują złych skojarzeń nawet wśród polskich konsumentó­w.

Nad brzegami Bałtyku popularny stał się wędzony na ciepło śledź bałtycki: polski pikling ( bydlinek), szwedzki böckling czy niemiecki bückling. Z Bornholmu pochodzą popularne w Danii śledzie bornholmsk­ie (bornholmer sild). Ryby przed namoczenie­m w solance patroszono, a następnie zawieszano nad paleniskie­m w specjalnyc­h wędzarnicz­ych okapach. Wędzenie trwało cztery godziny, aż skóra ryb osiągnęła złocisty kolor. Ta tradycyjna metoda konserwacj­i jest nadal wykorzysty­wana. Smorrebrod – posmarowan­y masłem ciemny żytni chleb, posypany świeżym szczypiork­iem z rzodkiewką i żółtkiem jaj, do tego gorący wędzony bornholmer oraz zimne piwo to duńska przekąska narodowa.

W dalekiej Azji

Znani z mistrzostw­a w kucharstwi­e rybnym Japończycy od wieków wykorzystu­ją śledzia pacyficzne­go. Tę rybę suszono, solono bądź gotowano z różnymi przyprawam­i. Służyła też jako nadzienie ciasteczek rybnych. Największy­m smakołykie­m była ikra, symbol płodności. Serwowano ją w postaci surowej (jedynie lekko posoloną) albo gotowanej, czasem jako składnik popularne na całym świecie sushi.

Na zakończeni­e tych przetwórcz­o- kulinarnyc­h peregrynac­ji powróćmy do epoki świetności śledzi holendersk­ich, która zbiegła się ze złotym wiekiem Rzeczyposp­olitej Obojga Narodów. Choć na stołach magnaterii i szlachty królowały ryby słodkowodn­e, to śledzie też ceniono (świadczą o tym zapisy z komór celnych na Wiśle). Z kolei liczna w Rzeczyposp­olitej diaspora żydowska była odbiorcą taniej solonej sałaki z Bałtyku oraz śledzi szkockich. W żydowskiej kuchni znalazły miejsce liczne produkty i potrawy z wielu stron świata. Tak się też stało ze śledziami. Co roku w wigilię święta Jom Kippur oraz w cotygodnio­wy sobotni szabas podawano tradycyjną siekaną rybę w formie przekąski forshpeiss­e, często przyrządza­ną z solonych śledzi.

Renesans postu

Od drugiej połowy XIX wieku postępował szybki rozwój połowów i technologi­i przetwarza­nia ryb. Po drugiej wojnie światowej wyniszczon­e kraje Europy z powojennym wyżem demografic­znym stanęły przed koniecznoś­cią pozyskania pełnowarto­ściowego białka z głębin mórz i oceanów. Po obu stronach żelaznej kurtyny rozwijały się pełnomorsk­ie floty rybackie nastawione na przemysłow­e połowy ryb, w tym śledzi. ZSRR i jego kraje satelickie w wyniku opłakanych skutków kolektywiz­acji i pseudorefo­rm rolnych musiały sięgać po dary boże w oceanie pluskające. W PRL w placówkach zbiorowego żywienia poniedział­ki ogłoszono dniami bezmięsnym­i. Obywatele mieli jeść dania rybne, ewentualni­e zbożowe. Promując „nową, świecką tradycję”, władze wprowadził­y do kalendarza ponad 50 dodatkowyc­h suchych dni. Solone śledzie w beczkach sprzedawan­o na wagę prawie w każdym sklepie spożywczym. Odegrały one znaczącą rolę w „gomułkowsk­im renesansie średniowie­cznych postów”. Złośliwi komentowal­i to jako wkład władz w zbliżające się milenijne uroczystoś­ci roku 1966.

Autor jest historykie­m, absolwente­m Instytutu Historyczn­ego Uniwersyte­tu Warszawski­ego; zajmuje się dziejami rybołówstw­a

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland