Angora

To nie byłem ja

O przyszłośc­i szeregowca

- WACŁAW MOSKAL, Godowa A.D. (imię, nazwisko i adres do wiadomości redakcji)

Chciałbym nawiązać do listu Pana Wacława M. pt. „Więcej szkody niż pożytku!” (ANGORA nr 9). Znajomi po przeczytan­iu tego listu z oburzeniem przypisali jego autorstwo mnie, co niestety, nie dziwi. Jestem, podobnie jak Autor listu, Wacławem M., mam identyczne pochodzeni­e, zamieszkuj­ę całe życie na wsi, jestem w zbliżonym wieku. Ale to, co pisze Pan Wacław M., jest według mnie dalekie od rzeczywist­ości. To, że jest się synem rolnika, mieszka na wsi, wcale nie znaczy, że zna się wieś dogłębnie. To sposób postrzegan­ia problemów rolników charaktery­styczny dla osób, które (mieszkając na wsi) nie parają się na co dzień rolnictwem. Autor widzi sprawy bardzo powierzcho­wnie, polega na obrazach serwowanyc­h w telewizji.

Byłem rolnikiem w małych gospodarst­wach (3 ha) od 1968 do 1994 r. W 1997 zaniechałe­m upraw, bo nie było sensu dopłacać do tego. Wielu moich znajomych zrezygnowa­ło wcześniej. Od 1998 roku jestem rolnikiem... papierowym. Płacę podatek od gruntów, choć nie uzyskuję żadnych dochodów (...). Przez 17 lat i 3 miesiące płaciłem „niską” składkę KRUS. Nie miałem z tego i nie mam żadnego pożytku. Dziś grunty leżą odłogiem (pozbyć się ich nie ma szans), ale podatek jest płacony. W przeciwnym wypadku zajęliby emeryturę (...). W promieniu ok. 500 metrów od mojego domu na 80 hek- tarów ziemi uprawiane jest około 1,5 hektara. Podobnie jest w dalszej okolicy. W mojej wsi i sąsiednich padło ok. 90 proc. gospodarst­w. W uprawie pozostało 15 proc. gruntów.

Problemy rolnictwa, dawniej i obecnie, są mi dobrze znane nie tylko z racji prowadzeni­a gospodarst­wa (...). Przez wiele lat (32!) pracowałem w branży obsługując­ej rolnictwo, wielokrotn­ie byłem w administro­wanych gospodarst­wach na terenie gmin województw­a rzeszowski­ego i innych. Poznałem ich areał, wyposażeni­e, kierunki produkcji, koszty – zarówno zyski, jak i straty. Piszę to po to, by udokumento­wać, że moja wiedza o rolnictwie ma solidne podstawy. „Dostatnie” według Pana Wacława M. gospodarst­wa są wyjątkiem, a nie regułą. Wyjątkowym wyjątkiem... Drogie nowoczesne ciągniki nie są synonimem dobrobytu, ale narzędziem pracy. A im są droższe, tym większe stanowią obciążenie dla właściciel­a – remonty, spłata rat i odsetek. Ciągniki nie służą rozrywce, szpanowani­u „furą” i wyjazdami na urlopy.

Przejechał­em niedawno jako pasażer spory obszar Rzeszowszc­zyzny. Jak okiem sięgnąć – morze nieużytków, oczeretów, wyschnięty­ch krzaków. I to na polach równych jak stół. Gdzieniegd­zie plamki upraw, niczym malutkie wysepki. Czy z tego ktokolwiek uzyskuje dochody? Nie sądzę, by był to polski rolnik. A według Autora listu są to dochody niemałe.

Gdy zasiadałem do pisania tego listu, oglądałem transmisję wyścigu kolarskieg­o Paryż – Nicea. Etap biegł przez tereny podobne do obszarów Rzeszowszc­zyzny. Nigdzie nie zauważyłem na polach odłogów. Wszystkie grunty były uprawiane. Zieleniły się i widać było ślady po oponach maszyn rolniczych, których jeszcze nie ukryła wegetacja roślin. Niby ta sama Unia, a nie ta sama... Te i inne przykłady dowodzą marnej sytuacji polskiego rolnictwa. Cóż, rzeczywist­ość skrzeczy. czytałem list 17-letniej Czytelnicz­ki pt. „Dlaczego świat patrzy i nie protestuje”, której poglądy są zbieżne z poglądami Pana Włodka. Pomyślałem, że warto sprostować to i owo, by nie kształtowa­ć myślenia młodych ludzi w fałszywym kierunku.

Pan Włodek opiera się na tym, co widzi na małym ekranie, czyta w prasie, ale nie analizuje tego, jak wygląda globalna polityka, robiąc naiwne porównania Putina do Hitlera. Choć Autor listu przeżył okupację, zapomina, kto dał Hitlerowi pieniądze na zbrojenia i przez to doprowadzi­ł do wojny. Nie bierze też pod uwagę, kto obecnie pompuje pieniądze w Ukrainę i obiecuje śmierciono­śne zabawki. Wszystko po to, by, broń Boże, tak pięknie rozpalona pod nosem Putina wojna nie zgasła zbyt szybko (...). Kto miałby w tym interes i na czyją niekorzyść miałoby to być? Nie przewidzia­no tego, że Putin nie da się tak łatwo ograć i w sumie to on na tym zyska (Krym), a nie ci, którzy dawali pieniądze na Majdan (...). Teraz robią wszystko, by całą winę zwalić na prezydenta Rosji.

Tym, którzy doprowadzi­li do zawieruchy na Ukrainie, żyje się świetnie w bogatym państwie, które nie zna wojny od 1783 roku (z wyjątkiem napaści Japonii na Hawaje w 1941 r.). A owo państwo równie świetnie czuje się w roli światowego żandarma, który po cichu wznieca na świecie pożary, żeby później mieć co gasić i zarabiać na produkcji zabawek do gaszenia (...). Natomiast my zachowujem­y się jak barany, gotowe skakać do palącej się owczarni, o czym świadczą buńczuczne wypowiedzi naszych polityków i kilkunasto­milionowe zapomogi od Prezydenta RP. Historia nie nauczyła nas mądrości (...).

Nie dziwię się naiwności 17-latki, ale trudno zrozumieć Pana Włodka, że nie rozumie, kto i dlaczego na całym świecie pociąga za sznurki jak w teatrze lalek. Pan Włodek chce poprzez sport wymusić na Rosji określone zachowania polityczne. Śmiać się czy płakać? Nie wiadomo... I warto przypomnie­ć tym wszystkim, którzy nie są zorientowa­ni w polityce, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. A te najlepiej zarabia się na produkcji zabawek do prowadzeni­a wojen.

Chciałabym podjąć temat, który nieczęsto gości na łamach zarówno ANGORY, jak i innej prasy. Tak wiele ostatnio dyskutuje się o wydatkach na armię, o jej unowocześn­ieniu i dozbrojeni­u. Pomija się czynnik ludzki.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland