Kim był Andreas Lubitz? Niemcy
Do 25 marca myślano, że Andreas Lubitz nie różnił się od 149 innych ofiar tej katastrofy. W jego rodzinnej miejscowości Montabaur burmistrz Gabi Wieland głęboko współczuła rodzicom drugiego pilota. Członkowie rady miasta uczcili także jego pamięć minutą ciszy. Ale w czwartek wszystko się zmieniło. Nie można już mówić o nim jak o ofierze. – Andreas Lubitz umyślnie doprowadził do katastrofy. Do końca siedział samotnie w kokpicie. Świadomie obniżał wysokość lotu i doprowadził do zniszczenia maszyny – powiedział prokurator z Marsylii Brice Robin.
Nadal niewiele wiadomo o Andreasie Lubitzu. Miał 27 lat i mieszkał u rodziców w Montabaur. Miał mieszkanie w Düsseldorfie. Od września 2013 roku pracował dla Germanwings. Rzeczniczka Lufthansy (spółka matka Germanwings) powiedziała DPA, że 27-latek spędził w powietrzu 630 godzin. Kształcił się na pilota samolotów komunika- cyjnych w szkole Lufthansy w Bremie. – To był miły chłopak – powiedziała FAZ matka jego koleżanki z klasy. Jej córka ciągle płacze i nie chce rozmawiać z mediami. – Blisko się znali – stwierdziła matka. Parę lat temu Andreas Lubitz zwierzył się jej córce, że musiał zrobić sobie przerwę. Czuł się wypalony i miał depresję. Ostatni raz córka widziała go przed Bożym Narodzeniem. Zachowy- wał się normalnie. – Wydaje mi się, że zrobił to pod wpływem impulsu. Nie mogę uwierzyć, że to zaplanował, choć wygląda to na działanie w amoku – oceniła matka. Szef Lufthansy Carsten Spohr przyznał, że przed sześcioma laty Andreas Lubitz miał przerwę w szkoleniu. Nie wolno mu jednak podać jej powodów. Później podjął kształcenie na pilota. I przeszedł wszystkie testy, także medyczne. – Był zdolny do pilotażu, bez jakichkolwiek ograniczeń – stwierdził Spohr.
Prezes Spohr stwierdził, że umiejętności zawodowe Andreasa Lubitz nie budziły zastrzeżeń. Jako nastolatek był członkiem aeroklubu LSC Westerwald, w którym spędził pierwsze godziny w powietrzu. Bywał tam często, bo aeroklub mieści się paręset metrów od domu jego rodziców. – Od zawsze marzył, aby być pilotem – powiedziała sąsiadka. I ona zapamiętała go jako miłego młodego mężczyznę: – Robił wszystko, aby zostać pilotem, i swój cel osiągnął. Często go widywałam, jak biegał po okolicy, aby zachować sprawność fizyczną.
Długoletni członek aeroklubu Peter Rücker wspomina go jako sympatycznego młodego człowieka: – Był wesoły, ale czasami może trochę bardziej spokojny niż inni jego rówieśnicy. Był lubiany i dobrze zintegrował się z innymi. Dobrze się tu czuł, widać było, że sprawia mu to radość. Nie był samotnikiem, miał przyjaciół.
Jeśli potwierdzą się przypuszczenia śledczych, to pasażerowie i załoga zapłacili życiem za to, że Andreas Lubitz nie chciał już żyć. Badany jest wątek zawodu miłosnego. (PKU)