W poszukiwaniu nieśmiertelności
Celem wszystkich religii jest uśmiercenie śmierci, jej oswojenie, nadanie jej sensu, jej transformacja w nieśmiertelność. Misterium przemiany kresu w początek. W przypadku chrześcijaństwa – z Jezusem w roli Boga, który w każdy pierwszy piątek po pierwszej wiosennej pełni Księżyca umiera, żeby zmartwychwstać. Bo inaczej: Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest nasza wiara – zauważył św. Paweł, dorzucając: Wbrew nadziei uwierz nadziei.
Wiara, niewiara, zwątpienie istnieją obok siebie. – Jeżeli wiesz, że jestem niewierzący, to znasz mnie lepiej niż ja sam – odpowiadał Pier Paolo Pasolini, gdy zapytano go, dlaczego on, zdeklarowany ateista i marksista, nakręcił Marais, przy głównej arterii Saint Antoine zbudowanej w rzymskim stylu. Zaglądam do świątyni, której główną atrakcją turystyczną jest obraz Delacroix „Chrystus w gaju oliwnym”. Przedstawia Jezusa, co nocą, po Ostatniej Wieczerzy, przygotowuje się do śmierci, ostatniego aktu jego ziemskiego posłannictwa. Umrzeć – absolutna konieczność, aby życiu oddać sens.
Usiadłem pod obrazem Delacroix, przywołując inne obrazy, te ruchome z filmu Pasoliniego, który historię Jezusa przeniósł na poziom osobisty, jakby była jego własna. Matką Boską jest jego matka, apostołami najlepsi przyjaciele, statystami wieśniacy z okolic, gdzie kręcił swój film. „Wolność, kiedy przemyślałem to tajemni- zamawiam wino, bez którego nie ma chrześcijańskiej cywilizacji. Krew ziemi, bogów, czasami ludzi.
Dziś patrzymy na Chrystusa oczami św. Pawła, który urodził się mniej więcej w tym samym czasie co Jezus, ale nie w Palestynie, tylko w Tarsie (dzisiejsza Turcja). Rodzina posłała go do szkoły w Jerozolimie, gdzie pobierał nauki u Gamaliela, najwybitniejszego rabina i przywódcy faryzeuszów. Są domysły, że Paweł zetknął się z Jezusem jeszcze za jego życia, w Jerozolimie, w ostatnim tygodniu przed jego śmiercią, podczas obchodów Paschy. Jako gorliwy faryzeusz zwalczał jego naukę. W roku 33 wyruszył do Damaszku prześladować chrześcijan, lecz zanim tam dotarł, przeżył nawrócenie. Przeszedł na stronę chrześcijaństwa i przystosował je do świata pogan, którzy w ciągu jednego stulecia zdominowali „chrześcijańskich żydów”, dzięki czemu wyznanie Jezusa przekształciło się w zalążek religii światowej. Obecnie za chrześcijan uważa się około dwa miliardy ludzi, ale w Paryżu powoli stają się oni mniejszością.
Jem, piję, patrzę – nic nie przypomina nadchodzącej Wielkiej Nocy. „Samotność Boga” – przeglądam ten stary tekst nieznanego mi Rueckerta. – Na początku był Bóg. Był sam. Takie jest przeznaczenie Boga w monoteistycznej koncepcji postrzegania wszechrzeczy. Bóg jest kosmicznym starcem, bez rodziny, bez dzieci, bez przyjaciół. Bóg o nieznanych rysach twarzy. Pozbawiony domostwa. Pozbawiony kobiety, a więc niekochany, samotny. Z wieczności w wieczność, w nicości, w kosmosie, ale stale obecny swoim duchem. – Bo i wszystko można zabić poza tęsknotą do królestwa nieśmiertelności – zauważył dawno temu Cortázar, grając w klasy na paryskim bruku. – Ta tęsknota tkwi w kolorze naszych oczu, w każdej miłości, we wszystkim, co do głębi wzburza, co wyzwala i co łudzi.
A religia? Znika. Jesteśmy coraz bardziej wolni wolnością podobną do śmierci. Życie to życie. Śmierć to śmierć. Każda chwila jest ostatnia. Uwalniamy Barabasza, zabijamy Jezusa i dalej błądzimy. Alleluja, alleluja, bęc!