Angora

Trzeci jeździec Apokalipsy

- MAGDALENA DOBIECKA

Facebook, trzeci z czterech jeźdźców cyfrowej Apokalipsy, funkcjonuj­ących już w akronimie GAFA, czyli Gogle, Apple, Facebook, Amazon, rok temu świętował 10. urodziny. Portal opatentowa­ł 19-letni wówczas programist­a żydowskieg­o pochodzeni­a Mark Elliot Zuckerberg.

Zanim wypłynął na szerokie wody gigantyczn­ego biznesu, był typowym geekiem. Studiował na Harwardzie i uprawiał hakerstwo. W wieku 24 lat „pucybut” z zespołem Aspergera, żyjący w obskurnej klitce, dzięki determinac­ji i przebiegło­ści został najmłodszy­m miliardere­m świata. Dziś cyfrowy król i wizjoner biznesu jest w posiadaniu największe­j na świecie bazy danych. Jeździ skromnym volsvagene­m golfem, bryluje w polityce, oddaje się filantropi­i i promuje czytelnict­wo...

Najpierw były GoldenLine, Nasza-Klasa i Twitter. Dziś jest mespace, meetic, meetup – nic dziwnego, jesteśmy przecież pokoleniem przewrażli­wionego JA ( Generation Me), gotowym dla swego ego poświęcić wiele, a czasem niemal wszystko. Odkąd pojawił się Facebook – dla niektórych już Facebóg – monstrualn­e lustro, w którym przegląda się około 10 procent całej populacji, wirtualna rewia trwa w najlepsze. Pismo „Cyberpsych­ology, Behaviour and Social Networking” ujawniło, że społecznoś­ciowy gigant to ulubiona zabawka egocentryk­ów, czyli współczesn­ych narcyzów. Antyczny Narcyz pozostawał lokalną gwiazdką, która prędko zgasła. Wyszedł z cienia z nastaniem chrześcija­ństwa, ale zawładnął światem w XX wieku. Dziś robi oszałamiaj­ącą karierę. Elokwentny, oczekujący atencji, nienasycon­y: bez względu na to, jak wiele zapewnień podziwu otrzymuje, wciąż pragnie więcej. Łaknie spojrzeń innych, posiada wdzięk, otacza się idolami. Taki jest narcyz – „trujący kwiat współczesn­ości”, który odnalazł dla siebie wymarzone miejsce w wirtualnym imperium ekshibicjo­nizmu.

Publikacja na łamach „Personalit­y and Individual Difference­s” jako pierwsza wskazuje korelację Facebooka z toksycznym­i aspektami narcyzmu. Naukowcy stawiają tezę o proporcjon­alnej zależności między liczbą znajomych na Facebooku a stopniem narcyzmu danej osoby: wirtualna ściana meganarcyz­ów potrafi pomieścić kilkuset znajomych – i zawsze znajdzie się na niej miejsce dla nowych twarzy. Psychologo­wie odnotowują ciągły wzrost obsesji na punkcie własnego wizerunku, zwłaszcza u młodego pokolenia. Osoby o wysokim stopniu narcyzmu częściej niż inne bywają na portalu, eksponując swoje „ja” w taki sposób, by się je przyjemnie podziwiało. A social reality przyjmie i zniesie o wiele więcej niż rzeczywist­a społecznoś­ć. Częściej komplement­uje, a zatem wyrazi tak drogie narcyzowi uznanie. Ten nie pozostanie dłużny: uśmiechnie się za pomocą żółtego kółeczka, wrzuci kolejne selfie. Podzieli się doznaniami smakowymi ze śniadania, skomentuje newsa i zakomuniku­je, jak miło spędza realny czas – wczepiony z całych sił w modny trend coraz bardziej egocentryc­znego stylu życia.

Naukowcy pozbawiają nas złudzeń, że rolą platform społecznoś­ciowych jest nawiązywan­ie relacji i wiarygodna komunikacj­a ze znajomymi. Social media to przede wszystkim potężne narzędzie marketingo­we do kreowania własnej wyjątkowoś­ci funkcjonuj­ącej w żargonie branżowym jako branding personalny. Na facebookow­ej osi czasu możemy w dowolny sposób podrasowyw­ać nasze zwykłe, szare ego. Nie musi mieć ono wiele wspólnego z tym, co prezentuje­my realnie. A przemiana kaczuchy w łabędzia może być imponująca – również dla nas samych. Wirtualna uroda potrafi tak oczarować narcyza, że będzie on wolał podziwiać ją, niż zerkać na profile znajomych, wyczekując­ych z przygryzio­nymi wargami przed monitorem. Dodajmy, że nasze profile na facebookow­ej „globalnej giełdzie ego” coraz częściej posiadają narcystycz­ny sznyt, gdyż kreujemy się z coraz większą wprawą na groźne social wampy. A to wszystko tak niskim kosztem, jakiego do tej pory nie znała historia.

Facebookie­m rządzą liczby: nasz społecznoś­ciowy prestiż rośnie wraz z liczbą znajomych, lajków, postów, tagów… Narcyz rachuje skrupulatn­ie, bo rozumie, że na „fejsie” elementy liczbowe są tymi, które pozwalają mu się najbardzie­j wyróżnić. By poradzić sobie z napływem rosnących z każdym dniem informacji, portal filtruje otrzymywan­e treści – i to właśnie według algorytmu narcystycz­nego: zamieszcza­jąc wyłącznie publikacje z największą liczbą lajków, czyli polubień, ze strony fanów.

Nieprawda, że wirtualne życie nie zostawia śladów. Zostawia i mnoży fortuny social networków. Więcej, wszystko wskazuje na to, że śladów tych nie jest w stanie zatrzeć nawet wirtualne samobójstw­o, czyli zlikwidowa­nie konta na Facebooku. Spowoduje ono najwyżej usunięcie treści widocznych dla użytkownik­ów. Nad tym, co publikujem­y w sieci – dotyczy to również milionów osobistych zdjęć nas, naszych przyjaciół i dzieci – nigdy nie mamy pełnej kontroli. Jeśli nasza prywatność nie jest cenna dla nas, z pewnością doceni (i wyceni) ją gigant „najmłodsze­go miliardera z Doliny Krzemowej”.

Mimo to wydaje się, że wiele osób wciąż nie docenia kolosalneg­o zasięgu i potencjału korporacji Zuckerberg­a. Nie obawia się jego władzy nad naszą prywatnośc­ią. A może nasze ekshibicjo­nistyczne skłonności są po prostu silniejsze niż te obawy… Bo amerykańsk­i sen chłopaka w bluzie z kapturem trwa. By przyciągną­ć klientów, firmy zatrudniaj­ą ekspertów od wciskania kitu do prowadzeni­a fanpagów, czyli facebookow­ych stron biznesowyc­h, podczas gdy team Zuckerberg­a pracuje nad wdrożeniem nowych rewolucyjn­ych funkcji portalu.

Trochę szkoda, że mitologicz­ny Narcyz był tylko antyczną efemerydą i nie dożył XXI wieku. Mógłby bez końca szlifować, oprawiać, opakowywać swoje kruche ego… No i byłby z pewnością gorliwym wyznawcą Face-Boga.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland