Angora

Europa nas kocha, ale oficjalnie Rozmowa z ELŻBIETĄ BIEŃKOWSKĄ, europejską komisarz ds. rynku wewnętrzne­go i usług

- Nr 100 (30 IV). Cena 2,10 zł Czytaj str. 69 Czytaj str. 72 Czytaj str. 73 Rys. Mirosław Stankiewic­z Fot. East News. Oprac. Tomasz Wilczkiewi­cz Fot. East News. Oprac. Katarzyna Zalepa

– Jak się żyje w Europie? Widać jeszcze podziały na tzw. starą Unię Europejską i nowe kraje?

– Jesteśmy widziani w Europie jako kraj bardzo przychylny Unii Europejski­ej, co jest zresztą dość oczywiste – mamy największe wśród krajów UE poparcie dla Unii, dla idei Wspólnej Europy w Europie właśnie. A są przecież europejski­e kraje, gdzie to się „gnie” – nie powiem „rozwala”, ale właśnie ugina pod ciężarem kryzysu, który dotknął świat. To właśnie przez ten kryzys Europejczy­cy w tzw. starych krajach unijnych przestali dostrzegać korzyści, które dla nich płyną ze Wspólnoty Europejski­ej. U nas, oczywiście, widzi się unijne pieniądze pomocowe, ale ja cały czas powtarzam i uważam: Nie tylko! Bo my wciąż „na świeżo” czujemy i otwarte granice, i możliwość podróżowan­ia, i studiowani­a. Dla nas taki aspekt połączenia z Europą – również wewnętrzne­go – jest wciąż ważny, chociaż pieniądze absolutnie są ogromne i to też widzimy, doceniamy. W innych krajach europejski­ch, a miałam na ten temat długie przemyślen­ia, sytuacja w tej chwili wygląda tak, że w bardzo wielu z nich, i to tych również niezwykle bogatych, weszło i wchodzi w życie pokolenie dzieci, którym jest gorzej niż kiedyś rodzicom. To się zdarzyło po raz pierwszy od powstania Unii i nie może nie odbijać się na nastrojach społecznyc­h.

– Ale my przecież narzekamy na brak pracy, to z Polski młodzi ludzie emigrują „za chlebem”...

– To prawda, ale nie tylko my narzekamy. Oczywiście, dla nas, gdybyśmy porównali młode pokolenie bogatych krajów Europy Zachodniej z naszym, polskim pokoleniem, to cały czas oni mają – jeśli chodzi o dochody – lepiej. Natomiast u nas cały czas jest tak, że następnemu pokoleniu jest lepiej niż poprzednie­mu, a to bardzo dobry prognostyk. A tam weszło w życie i wchodzi, akurat w czasie kryzysu – i nie mówię tylko o Hiszpanii, chociaż tam było to chyba najbardzie­j widoczne – pokolenie, gdzie dzieciom jest gorzej niż rodzicom, bo nie mogą znaleźć pracy, mają niższe dochody i nie jest tak, jak zawsze było, że mieli od razu mieszkanie, samochód, dobre warunki materialne. Dlatego pytają: Po co nam ta Unia? Co nam dała, jeżeli żyje nam się gorzej niż 20 lat temu? A na to nakłada się jednak – ja tak uważam – pewne zniechęcen­ie, pewien „stan zawieszeni­a” twórczej energii. Stąd rosnący w Europie problem pokolenia NETS-ów, które to zniechęcen­ie manifestuj­e swoją postawą: po co się wysilać, może lepiej nic nie robić? W Polsce młodzi ludzie są natomiast pełni energii i dążenia do zmian w swoim życiu.

– Co objawia się emigracją albo – jak kto woli – odwagą szukania swego miejsca do życia w całej Europie... Warto? Jak nas tam widzą?

– Różnie i nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli, jak na to zasługujem­y. Jeśli chodzi o oficjalne struktury, a także w rozmowach z oficjalnym­i unijnymi przedstawi­cielami, którzy sporo wiedzą o obecnej Polsce, słyszymy same superlatyw­y. W tej chwili będziemy mieć razem z Irlandią największy wzrost gospodarcz­y w Europie, ale my nigdy nie mieliśmy spadku, więc na unijnych salonach jesteśmy stawiani za wzór do naśladowan­ia. Pokazuje się nas... A właściwie już nie „pokazuje” ze zdziwienie­m – jak to bywało – ale mówi się po prostu rzecz oczywistą, że najlepsza jest Polska. Natomiast wśród przeciętny­ch Europejczy­ków, w starych krajach Unii, zasób informacji o Polsce i całym tym „kawałku” Europy, jest inny. I to potrwa pewnie jeszcze latami. Bo to jest tak: jeśli już ktoś przyjedzie do Polski, to mu „szczena opada” z wrażenia, bo myślał, że to skansen, a widzi nowoczesny, w niczym nieustępuj­ący zachodowi Europy dynamiczny kraj. Ale jeśli nie przyjedzie, to cały czas w swojej wyobraźni widzi Polskę jak z czasów komuny. To dotyczy też europarlam­entarzystó­w. Spotykam się np. ze zdumiewają­cymi poglądami na temat naszego stanu środowiska czy wyglądu ulic... Oczywiście, w rozmowach w cztery oczy, bo nigdy oficjalnie. Myślę więc, że mamy jeszcze wiele do zrobienia, jeśli chodzi o promocję Polski, czego ja osobiście – bywając w Europie i przed ministrowa­niem, i podczas ministrowa­nia – aż tak wyraźnie nie wiedziałam. – Czego konkretnie? – Tego, że z jednej strony bardzo się nas podziwia, oficjalnie „wynosi pod niebiosa” nową twarz Polski, ale jak się prywatnie opisuje życie w Polsce, to... nie

14

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland