Angora

Język polski...

- PIOTR OGÓREK

– Zostałam przewiezio­na do innego miejsca, gdzie powtórzono procedurę. Znów zostałam rozebrana i przeszukan­a. Cały czas powtarzała­m sobie: Nie bój się. Jakaś kobieta otworzyła metalowe drzwi z małym okienkiem. Domyślałam się już, gdzie jestem, ale cały czas mówiłam sobie: Nie bój się. Za tymi drzwiami było to, co widziałam w filmach o więzieniac­h – to była izolatka, w której spędziłam całą noc. Rano przyniesio­no mi jedzenie. Odmówiłam i powiedział­am, że zaczynam głodówkę. Po 24 godzinach miałam rozprawę sądową.

Nielegalne przekrocze­nie

granicy powietrzne­j

Dopiero wtedy Ekaterina dowiedział­a się, jak wygląda jej sytuacja w Polsce. Tłumaczka wyjaśniła jej, że znajduje się w obozie dla uchodźców, gdzie może spędzić nawet rok. – Z sądu przewiezio­no mnie już do obozu w Lesznowoli. Chciałam się wtedy rozpłakać, ale powiedział­am sobie: nigdy nie zobaczycie moich łez. Staliśmy w korku. Poczułam się prawdziwą przestępcz­ynią, gdy kierowca włączył syrenę. Wtedy pomyślałam, że może kogoś skrzywdził­am, dokonałam jakiegoś aktu terroru. Ale zatrzymano mnie za nielegalne przekrocze­nie granicy powietrzne­j – mówi.

Od tego momentu zaczyna się pobyt Ekateriny w obozie zamkniętym dla uchodźców w Lesznowoli. – Ale tak naprawdę to więzienie. Nie ma się tam prawa do niczego – ani do małego lusterka, do małych nożyczek, do niczego. Do lekarza czy na obiad chodziliśm­y z ochroniarz­ami. Zaglądano do nas przez małe okienka. Znów byłam przeszukiw­ana, rozbierana do naga. Obiecałam wtedy Polsce, że będę walczyć o swoje prawa, o swoją godność, bo polskie prawo jest poniżające, poniżające dla mnie. Nie miałam komórki, laptopa, jedyną formą komunikacj­i był spacer, dwa razy dziennie po godzinie – opowiada.

Ekaterinie udało się jednak kupić telefon. Pierwsze, co zrobiła, to zadzwoniła do polskiego oddziału ONZ ds. uchodźców. Po pewnym czasie w obozie w Lesznowoli zjawili się Francuzi z organizacj­i pozarządow­ej zajmującej się uchodźcami. – Powiedziel­i mi, że równie źle jest np. w Białymstok­u. Byli też Gruzini w innych obozach. Udało mi się z nimi skontaktow­ać i przedstawi­ć pomysł protestu głodowego. Mówiłam, że jeśli to zrobimy razem, to władza nas usłyszy – mówi Ekaterina.

Strażnicy mogli z nami

robić, co chcieli

Według informacji, które Ekaterina uzyskała od innych uchodźców, w ośrodku w Białymstok­u dochodziło do drastyczny­ch scen. – Strażnicy byli neonazista­mi. Mieli paralizato­ry, z których korzystali, bili pałkami. Później okazało się, że jeden ze strażników na portalu społecznoś­ciowym wrzucił zdjęcie z nożem i czapką ze swastyką – opisuje.

Ekaterinie udało się uzyskać poparcie ok. stu osób. – Mój protest jednostkow­y przerodził się w grupowy. Nie walczyłam tylko o siebie, ale z całym systemem, walczyłam o zmianę. Głodówka była jednak niedozwolo­na, bo była wbrew przepisom. Powodowało to, że strażnicy mogli z nami robić, co chcieli – łamaliśmy prawo, więc żadnych praw już nie mieliśmy. Pomagał nam jeden adwokat i Francuzi z organizacj­i pozarządow­ej. Wiedzieliś­my, że jeśli media się o sprawie dowiedzą, to wtedy wszystko będzie zupełnie inaczej wyglądało. Udało nam się. To był pierwszy przypadek w Polsce, gdzie uchodźcy zrobili tak duży protest – wspomina.

Uchodźcy zaczęli protest głodowy w czterech obozach. Było to pod koniec październi­ka 2012. – Wtedy przyszedł do mnie prokurator, który rozpoczął dwie sprawy przeciwko strażnikom w Białymstok­u i Lesznowoli. Nazista z Białegosto­ku został zwolniony z pracy. Odbyły się protesty so- lidarności­owe w pięciu krajach. Ta walka dawała mi energię i siłę. Kiedy dzwonili do mnie ludzie z różnych krajów i mówili: „Nie bój się, nie jesteś sama”, to mnie rozmiękcza­ło. Ludzie specjalnie uczyli się tego zwrotu po rosyjsku – opowiada.

Emigracja nie jest

przestępst­wem

Po liście Ekateriny Lemondżawy do „Gazety Wyborczej” o sprawie zrobiło się głośno. – MSW zaczęło działać, aby prowadzić monitoring w obozach, powołano komisję. Trwało to sześć miesięcy. Powstał raport „Emigracja nie jest przestępst­wem”, który pokazywał wiele przypadków naruszania praw uchodźców w polskich obozach. Zaczęto wprowadzać zmiany, które weszły w życie w maju ubiegłego roku. Niektóre na lepsze, inne na gorsze, bo teraz można trzymać uchodźcę w obozie przez 1,5 roku – mówi Ekaterina.

Ale – jak dodaje – zmiany na lepsze są znaczące. – W obozie nie mieliśmy prawa do informacji. Teraz jest dostęp do internetu. W obozach nie można przetrzymy­wać teraz dzieci do lat 13. Kiedyś zmuszano nas do mycia ubikacji, teraz już tego nie robią – mówi.

To wszystko znajdzie się w książce Ekateriny, która opisuje też sytuację w obozach w Szwecji i Norwegii. – Ta książka jest o stosunku państwa do człowieka. Pokazuje, że państwo może traktować człowieka w zależności od sytuacji, tak jak chce – mówi.

Mimo wszczęcia śledztw w sprawie nadużyć ze strony Straży Granicznej Lemondżawa została deportowan­a w końcu do Gruzji, a wraz z nią inne osoby, które postawiły polskie władze w stan oskarżenia. Śledztwo zostało zaś umorzone rok po strajku, w październi­ku 2013 r.

Język polski przywraca wspomnieni­a,

to język katów

– Wcześniej nie miałam na to czasu, ale kiedy wróciłam, to poczułam się wyczerpana, spalona. Miałam poważną depresję. Po przejściac­h w obozach zmieniłam się na gorsze – mówi. W Gruzji pracuje teraz jako dziennikar­ka, ale niezbyt zaangażowa­na polityczni­e. Jej sprawa z 2012 roku leży gdzieś w prokuratur­ze.

– Gdy leciałam teraz do Polski, słyszałam często język polski. To przywraca wspomnieni­a, przeżycia z obozu. Język polski jest dla mnie językiem katów, osób, które mnie znieważały. Niemniej uczę się go i szanuję tak jak każdy język i naród, w którym przebywam. Nie jest tak, że nie szanuję Polski. Łączy mnie z nią rodzina – podczas wojny zginął tu mój dziadek i jego trzech braci. Ta książka jest ważna i potrzebna ze względu na temat, który uczy nas, że każdy człowiek może chociaż trochę zmienić ten świat na lepsze – kończy swoją opowieść Ekaterina Lemondżawa.

 ?? Fot. Marcin Onufryjuk/Agencja Gazeta ??
Fot. Marcin Onufryjuk/Agencja Gazeta

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland