Biednych do paki?
Maria jeździła na gapę i szukała jakiejś roboty. Nie płaciła mandatów, bo nie miała z czego. Pracowała dorywczo za najniższe stawki i ledwo jej wystarczało na życie. W końcu znalazła pracę na drugim końcu Polski. A w Warszawie odbyła się rozprawa, na której wymierzono jej karę ograniczenia wolności. Nie stawiła się, bo nie wiedziała. W rezultacie wezwano ją do stawienia się w zakładzie karnym celem odbycia kary 15 dni pozbawienia wolności.
To, że bezrobotny nie jest w stanie płacić za bardzo drogą warszawską komunikację miejską, że nie ma prawa do zasiłku, że pomoc społeczna nie ma środków, to nie są przeszkody, żeby osobę biedną i bezrobotną dodatkowo ukarać aresztem, za to, że nie siedzi w domu, tylko aktywnie poszukuje zajęcia.
A wystarczyłoby bezrobotnych zwolnić z opłat za przejazdy na podstawie zaświadczenia z urzędu pracy. Wiadomo, że człowiek, który ma w miarę stabilne zatrudnienie, kupuje bilet miesięczny. Ale przy zajęciu dorywczym, nisko płatnym taki wydatek jest zwyczajnie za duży. A jednorazowy bilet w Warszawie kosztuje prawie 5 złotych, a więc tyle, ile dostaje na godzinę niejeden ochroniarz.
Maria ma 23 lata i nie ma najmniejszego zamiaru iść do więzienia. Będzie się więc ukrywać. Instytucja więzienia za długi wydawała się należeć do odległej przeszłości. Opisywana przez Karola Dickensa w mrocznych powieściach o wiktoriańskiej Anglii. Są przecież osoby, które trafiają do więzienia, bo nie były w stanie spłacić kredytu. Ludzie nie zadłużają się beznadziejnie w bankach iu lichwiarzy, ani nie jeżdżą na gapę, bo są chuliganami, tylko dlatego, że nie mają innego wyjścia. Miejskie Zakłady Autobusowe po drakońskich podwyżkach cen biletów w stolicy ogłosiły, że dochody z biletów spadły. Ale w autobusach nie zrobiło się luźniej. Przybyło gapowiczów, którzy ryzykują, bo muszą. Chyba że chcemy wrócić do sytuacji z międzywojnia, kiedy to drogie tramwaje jeździły prawie puste, a ludność chodziła piechotą. Polska znajduje się w czołówce krajów o najwyższym odsetku więźniów. Pora przestać karać ludzi tylko za to, że są biedni. Z przepełnionych więzień zniknęli już pijani rowerzyści, teraz pora na gapowiczów. Jeżeli nie chcemy się stać państwem policyjnym.