Skarb w Bałtyku
Średniowieczny wrak z gigantycznym ładunkiem złotych monet wartych 50 milionów euro odkryli nurkowie koło Finlandii.
Tegoroczna wiosna jest niezwykła dla eksploratorów głębin. Trzy tygodnie temu „Rzeczpospolita” informowała o wydobyciu z wraku brytyjskiego transportowca SS „City of Cairo”, storpedowanego w 1942 roku na Atlantyku, 660 km od Wyspy św. Heleny, 100 ton srebra, głównie w monetach, wartego według dzisiejszego kursu około 50 milionów dolarów (ponad 180 mln zł).
Teraz dowiadujemy się o kolejnym sensacyjnym odkryciu i jeszcze większym podwodnym skarbie wartym ponad 200 mln zł. Na południe od fińskiej wyspy Jussaro międzynarodowy zespół nurków z Finlandii, Szwecji i Chile zlokalizował wrak średniowiecznego hanzeatyckiego żaglowca „Hanneke Wrome”. Zespołem kieruje Rauno Koivusaari, fiński poszukiwacz wraków. Wiadomość tę podał polski portal o nurkowaniu Divers24.pl. Statek spoczywa na głębokości od 8 do 22 metrów. Kadłub ma około 30 m długości.
Podwodny mistrz
– Na pewno są tam kil, maszt i kotwica, która sterczy z dna. Kotwica jest bardzo podatna na uszkodzenia; to dokładnie taki typ, jaki stosowano na żaglowcach Hanzy – wyjaśnia Rauno Koivusaari. Jest to wybitny fiński archeolog podwodny (…).
Jak podkreślają odkrywcy „Hanneke Wrome”, jednostka była szczególna, wyższa od statków, jakie w XV wieku posiadali kupcy Hanzy. Latem odkrywcy planują eksplorację wraku na większą skalę, do tego czasu będą prowadzić poszukiwania w archiwach, aby dowiedzieć się więcej o tej jednostce. Być może zachowały się jakieś źródła na jej temat dotyczące na przykład rachunków, spisów przewożonych towarów, in- formacji o awariach, naprawach itp.
Wrak ma wielką wartość historyczną. Tak stary statek to prawdziwy rarytas dla badaczy, ale odkrywcy zachwycają się nim nie tylko ze względu na jego wartość zabytkową. Przewoził on około 10 tys. złotych monet, których dzisiejszą wartość szacuje się na 50 mln euro.
Feralny rejs
W listopadzie 1468 roku cztery żaglowce wyruszyły z Lubeki w Niemczech i skierowały się do Sztokholmu. Jednym z nich był „Hanneke Wrome”. Właśnie on, jeszcze z jednym żaglowcem, wziął kurs ze Sztokholmu do Tallina w Estonii. Nigdy tam nie dotarł, zatonął 20 listopada w gwałtownym sztormie. Podczas tej katastrofy zginęli wszyscy znajdujący się na jego pokładzie – około 200 ludzi, wśród których było kilka ważnych ówczesnych osobistości (...).
Na dno poszedł cały ładunek (…). Statek przewoził dachówki, tkaniny, 1200 beczek miodu i złote monety. Ponieważ wrak leży w płytkich wodach, wkrótce po katastrofie podejmowano z powodzeniem próby odzyskania ładunku. Oczywiście odzyskano wtedy jedynie niewielką jego część. Jeszcze długo po katastrofie, latami, morze wyrzucało na brzeg przedmioty ze statku.
Ten wrak spełnił oczekiwania odkrywców, w przeciwieństwie do XVII-wiecznego „Resande Man”, który zatonął w 1600 roku koło Szwecji. Odnaleziono go cztery lata temu w pobliżu portu Nynashamn. Narosły wokół niego legendy. Przypuszczano, że przewoził do Gdańska złoto, którym Szwecja zamierzała przekupić polskich magnatów, aby Rzeczpospolita zrezygnowała z roszczeń do Inflant (obecna Łotwa i Estonia), o które zabiegały Szwecja, Polska i Rosja (...).
(Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)