Gangster czy agent?
Czy gangster, który chciał porwać syna jednego z najbogatszych Polaków, uniknął aresztu, bo współpracuje ze służbami specjalnymi?
– Ten gnój będzie jeździł. Także okazji będzie w ch. Za każdym razem będę wiedział, gdzie oni są. Wy podjedziecie i zawiniecie – tak Jerzy N., warszawski gangster, mówił do swoich kolegów z grupy przestępczej. Rozmowa miała miejsce w połowie marca. „Gnojem”, o którym mówił Jerzy N., jest Michał – syn warszawskiego przedsiębiorcy. Jerzy N. nie wiedział, że jego rozmówcy nie do końca są wobec niego lojalni. Jeden z nich na spotkanie zabrał maleńki sprzęt do nagrywania rozmów z ukrycia. Jerzy N. nie wiedział, że każde słowo, które wypowiada, rejestruje się i niebawem będzie stanowić dowód przeciwko niemu. A jego niedoszłe ofiary nie zdawały sobie sprawy, że dowód ten okaże się bez znaczenia.
Plan zbrodni
Jerzy N. już od dłuższego czasu planował porwanie młodego człowieka. Całą akcję zaplanował perfekcyjnie, w najdrobniejszych szczegółach. Kidnaperzy mieli przebrać się w mundury policjantów z Centralnego Biura Śledczego. – Naszywki CBŚ i jedziemy. Atrapy broni i chociaż ze dwie jednostki takie sztywne – takie polecenie Jerzego N. zarejestrował maleńki dyktafon. Z nagranej rozmowy wynika, że bandyci przebrani za policjantów CBŚ mieli obserwować młodego chłopaka i w odpowiednim momencie go „zawinąć” – jak w przestępczym slangu określa się uprowadzenie zakładnika. Potem mieli mu wstrzyknąć pavulon (lek zwiotczający mięśnie). W rękach porywaczy byłaby to zabójcza broń. Dodatkowo chłopak po uprowadzeniu miał być przetrzymywany w trumnie, co miało zwiększyć presję wywieraną na niego i na rodzinę. – Trumnę kupić i będzie miał wygodnie ch…, frajer – słychać na nagranej rozmowie. Jerzy N., który przez lata był pracownikiem ojca Michała, wiedział, że biznesmen już wcześniej otrzymywał sygnały o możliwości porwania syna i dlatego wszczepił mu pod skórę GPS. Wszystko po to, aby sygnał z GPS pomógł zlokalizować uprowadzonego chłopaka. Cyniczny gangster i na to znalazł sposób. – Detektorem metalu i nożem się chlaśnie go i mu się wyjmie to. I się wsadzi kurierowi i po całej Polsce będzie latał – mówił Jerzy N., nie wiedząc, że jest nagrywany.
Na wolność
Niedoszli wspólnicy Jerzego N., mimo bogatej kryminalnej przeszłości, nie zgodzili się wziąć udziału w zbrodni tego kalibru. Za uprowadzenie dla okupu mogliby trafić za kratki na 8 lat, a gdyby Michał zginął (a do tego mógł doprowadzić ich pomysł z wykorzystaniem pavulonu) – nawet na znacznie dłużej. Uznali, że więcej korzyści odniosą z ujawnienia sprawy. Nagrywali rozmowy, a z taśmami zgłosili się później do ojca Michała. Ujawnili mu szczegóły planu. Biznesmen do sprawy podszedł poważnie i natychmiast zawiadomił policję i prokuraturę. Śledztwo w tej sprawie (sygn. akt V Ds. 26/15) wszczęła Prokuratura Okręgowa w Elblągu. 26 marca, na jej polecenie, policja zatrzymała samego Jerzego N. Elbląscy śledczy chcieli postawić mu zarzut przygotowania do uprowadzenia dla okupu, za co polski Kodeks karny (art. 252 ust. 3) przewiduje do trzech lat więzienia. W postanowieniu o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu Jerzego N. wydanym 26 marca prokurator Dariusz Ewartowski napisał: W sprawie zachodzi konieczność wykonania czynności procesowych wobec N., w tym konieczność przedstawienia w/w zarzutu oraz niezwłocznego zastosowania środków zapobiegawczych w stosunku do N. Zachodzi również, z uwagi na charakter stawianego mu zarzutu, uzasadnione podejrzenie, że N. nie stawi się dobrowolnie na wezwanie w tut. Prokuraturze lub w inny bezprawny sposób będzie utrudniał on postępowanie w niniejszej sprawie. Jednak po kilkunastu godzinach Jerzy N. wyszedł na wolność (o tym skandalu poinformowały „Wiadomości” TVP). To o tyle szokujące, że w sprawach, gdzie podejrzany ma zarzut przygotowania uprowadzenia dla okupu, powszechną praktyką jest wniosek o areszt tymczasowy. Nie jest mi znany przypadek, aby wobec przestępcy podejrzanego o przygotowywanie uprowadzenia dla okupu prokuratura odstąpiła od wniosku o areszt tymczasowy, jak również nie jest mi znany przypadek, aby w takich okolicznościach sąd takiego wniosku nie uwzględnił – mówi Wojciech Domański, adwokat specjalizujący się w sprawach karnych.
Sama prokuratura nabrała wody w usta. – Z uwagi na charakter sprawy i dobro toczącego się postępowania prokuratura nie udziela żadnych informacji o sprawie oraz nie wypowiada się w kwestiach, które wymagałyby odniesienia się do gromadzonego w sprawie materiału dowodowego – mówi Anita Kniga-Węzik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Elblągu. Uzyskanie od śledczych odpowiedzi na pytanie o powody zwolnienia Jerzego N. okazało się niemożliwe. Nie udało się nawet dowiedzieć, czy Jerzy N. w ogóle usłyszał jakikolwiek zarzut.
Tajna współpraca
Co takiego się wydarzyło, że Prokuratura Okręgowa w Elblągu zdecydowała się wypuścić gangstera podejrzewanego o planowanie uprowadzenia dla okupu? – N. wyszedł na wolność, bo od sześciu lat współpracuje z Centralnym Biurem Śledczym, a od niedawna z olsztyńskim wywiadem skarbowym – mówi nasze źródło w CBŚ. – Jest chroniony, bo przekazuje ważne informacje interesujące obie służby specjalne. Nasz informator podał nam nawet kilka szczegółów uwiarygodniających tę wersję. Taka metoda (ochrona źródeł informacji przed wymiarem sprawiedliwości) praktykowana jest we wszystkich krajach. Tyle tylko, że współpracownicy specsłużb nie mogą łamać prawa i nie mogą traktować współpracy jako sposobu na bezkarność (jeśli tak robią, natychmiast tracą wszystkie przywileje i wędrują za kratki). Jeśli nasze źródło z policji mówi prawdę (a wszystko na to wskazuje), oznacza to, że Jerzy N. ze współpracy z tajnymi służbami zrobił sobie parasol ochronny dla kryminalnej działalności.
Niewygodne wyroki
Nie bez znaczenia dla całej sprawy jest fakt, że biznesmen, którego synem jest Michał, od wielu lat jest w sporach prawnych z przedstawicielami aparatu skarbowego. Ogromna większość spraw sądowych zakończyła się zwycięstwem jego firmy. Prawomocne wyroki nie pozostawiały wątpliwości, że przedsiębiorca postępował zgodnie z prawem, a nadużyć dopuszczali się urzędnicy. – Zwerbowanie jego współpracownika jako agenta wywiadu skarbowego mogło mieć na celu rewanż fiskusa na przedsiębiorcy – mówi nasze źródło z policji. Gdyby tak rzeczywiście było, mielibyśmy do czynienia z ogromną aferą: oto tajna służba ścigająca oszustwa podatkowe sama tuszuje bardzo poważne przestępstwo na szkodę uczciwego przedsiębiorcy, który wielokrotnie wygrał w sądzie z przedstawicielami aparatu skarbowego. Przedsiębiorca ten – co trzeba podkreślić – przez lata swojej działalności wpłacił do Skarbu Państwa dziesiątki milionów złotych z tytułu podatków, z których pieniądze przeznaczane są m.in. na pensje dla pracowników aparatu skarbowego.
Powtórka z Olewnika?
W sprawie nie doszło do tragedii tylko dlatego, że niedoszli wspólnicy w zbrodni oszukali swojego szefa, nagrali go i dostarczyli taśmy organom ścigania. Jednak nie to jest najważniejsze. Najbardziej bulwersuje nieudolność organów ścigania, która przypomina dziwną niemoc ze sprawy uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Tamta sprawa, jak widać, nikogo w tajnych służbach niczego nie nauczyła. Podobnie jak po zabójstwie Olewnika, także i tutaj organy ścigania udają, że wszystko jest w porządku i że nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Ani Wywiad Skarbowy (podlegający Ministerstwu Finansów), ani Komenda Główna Policji, ani Prokuratura Generalna nie chciały skomentować tej sprawy. Czy tak samo będą milczeć, jeśli Jerzy N. po raz kolejny zaplanuje uprowadzenie Michała i tym razem dopnie swego?
(Imiona i inicjały zostały zmienione)