Podróże z kryminałem
Autorzy kryminałów, z królową gatunku Agathą Christie na czele, zwykli mawiać, że nic tak nie ożywia akcji powieści jak trupy. Okazuje się również, że nic tak nie ożywia turystyki.
Moda na podróże tropem kryminalnych bohaterów literackich wkracza nieśmiało do Polski, a w innych krajach europejskich rozgościła się już na dobre. Coraz więcej turystów, wybierając się na wakacje, zamiast przewodnika dzierży w ręku kryminał, którego akcja toczy się w odwiedzanym miejscu. W ten sposób można zwiedzać już nie tylko Londyn z Sherlockiem Holmesem i Agathą Christie, Ystad śladami Kurta Wallandera czy Fjällbackę wraz z bohaterami powieści Camilli Läckberg. Kryminalna turystyka zagościła także we Wrocławiu, Krakowie czy Sosnowcu.
Heinz w kukurydzy, Korzeniec w Sosnowcu
Literacką turystyką można zachęcić do podróżowania najzagorzalszych moli książkowych. Z drugiej strony, z pozoru mało atrakcyjne miasta zyskują dzięki temu, że spoglądamy na nie pod kryminalno-czytelniczym kątem. Myślimy – Katowice, widzimy – Spodek, kopalnie i kikuty Stadionu Śląskiego. A tymczasem okazuje się, że po ulicach tego miasta grasuje komisarz Rudolf Heinz, postać stworzona przez Mariusza Czubaja („Zanim znowu zabiję”).
Zwiedzając Katowice tropem tego policyjnego profilera, można poznać esencję regionu, bo i na najbardziej rozpoznawalne obiekty postawił w książkach mieszkający w Warszawie Mariusz Czubaj. Rudolf Heinz mieszka więc na Tysiącleciu, blokowisku zwanym przez miejscowych Tauzenem, w kukurydzy – jak mówi się na wieżowce w kształcie kolby kukurydzy właśnie. Komisarz Heinz nieraz musi zajrzeć do Superjednostki, czyli rozciągającego się na 187,5 metra jednego z największych budynków mieszkalnych Polski. Blok ma nawet własne zasilanie w wodę i prąd. W książkach Czubaja pracownicy pogotowia ratunkowego mają problem, gdy zemrze się mieszkańcowi Superjednostki, w której winda zatrzymuje się co trzy piętra.
Rzeka Brynica oddziela Katowice od Sosnowca, który w oczach całej Polski należy do Śląska. Jednak miejscowi wiedzą swoje i kultywują odwieczne antagonizmy między „prawdziwymi” Ślązakami z Katowic i Zagłębiakami z Sosnowca, Czeladzi czy Będzina. Tutaj wciąż funkcjonują żarty w stylu: „Co cię może najlepszego spotkać w Sosnowcu? Autobus powrotny do Katowic” i te wymierzane w przeciwnym kierunku.
Tymi stereotypami bawi się profesor Zbigniew Białas, twórca sosnowieckich kronik – „Korzeńca” oraz „Pudru i pyłu”. W opisywanych przez Białasa czasach Sosnowiec położony był na granicy Rosji, Prus i Austro-Węgier, w Trójkącie Trzech Cesarzy. Takie usytuowanie wpływało na strukturę społeczną miasta – istną mieszanką kulturową, a także na architekturę. Do dzisiaj można zwiedzać cerkiew pod wezwaniem Świętych Wiery, Nadziei, Luby i Matki Ich Zofii (ul. Kilińskiego 39), pozostałość po zaborze rosyjskim.
Tabuny turystów zadeptują miasto śladami „Korzeńca”, startując z ulicy Żytniej 16. Tam w sieni odrapanej bramy na posadzce Białas wypatrzył kafelek z napisem: „A. Korzeniec. Sosnowice”. Zastanowiło go, dlaczego Sosnowice, a nie Sosnowiec. Ta myśl uruchomiła wyobraźnię pisarza, sprawiając, że jedno z najmniej ciekawych miast regionu ukazuje czytelnikom swoje dotąd skrywane wdzięki i tajemnice.
Podróż po Sosnowcu to także odwiedzanie miejsc, z którymi związane były prawdziwe, a występujące w powieściach Białasa postacie. W samym centrum na tak zwanej Patelni (plac Stulecia), czyli głównym placu spotkań sosnowiczan, znajduje się pomnik Jana Kiepury. Ten sławny śpiewak opero- wy urodził się i mieszkał w Sosnowcu, a jako kilkuletni urwis występuje w „Korzeńcu”. Akcja książki zahacza o ulicę Targową 18, gdzie mieszkał pianista Władysław Szpilman.
W „Pudrze i pyle” pojawia się postać Poli Negri, która przez jakiś czas mieszkała w Sosnowcu przy ulicy Kołłątaja 6. Tablica na kamienicy przypomina, że prawdziwe nazwisko gwiazdy brzmiało nieco mniej reprezentacyjnie – Apolonia Chałupiec.
Szacownymi mieszkańcami Sosnowca była rodzina Dietlów, bogatych przemysłowców, która zostawiła po sobie pałac (ul. Żeromskiego 2) czy zespół budynków fabrycznych. We wnętrzach pałacu, w których Białas umieszcza akcję sosnowieckich kronik, odbyło się uroczyste czytanie fragmentów „Pudru i pyłu” przez aktorów Teatru Zagłębia (ul. Teatralna 4). W tym ostatnim warto zakończyć zwiedzanie Sosnowca, przychodząc na spektakl „Korzeniec”, który powstał na podstawie powieści, a wyreżyserował go Remigiusz Brzyk.
Pić jak mistrz
Na Kraków można spojrzeć z perspektywy mistrza, bohatera stworzonego przez Marcina Świetlickiego (trylogia: „Dwanaście”, „Trzynaście” i Jedenaście”). Mistrz, choć, jak pisze Świetlicki, już „spuchł, utył i posiwiał”, mieszka na Małym Rynku, ma psa imieniem Suka i codziennie chodzi do Biura. Tam polewane są wysokopro- centowe trunki, a na mistrza czeka zarezerwowany stolik. Bo Biuro to po prostu knajpa (która w rzeczywistości nie istnieje). I też głównie na odwiedzaniu pubów polega wycieczka po grodzie Kraka tropem bohatera Świetlickiego.
Trzeba więc wstąpić na Rynek Główny, gdzie pod numerem 29 znajdziemy bar Vis-á-Vis, potocznie zwany Zwisem. Na progu siedzi kamienna postać Piotra Skrzyneckiego, a przy stolikach elita knajpianych dziadków przygląda się znienawidzonej przez miejscowych Głowie Mitoraja. Rzeźba, z której wyśmiewa się mistrz, służy turystom, którzy wchodzą do jej wnętrza i wystają przez oczodoły, robiąc sobie zdjęcia. Piwa trzeba się też napić w Pięknym Psie, który po kilku przeprowadzkach wylądował na Kazimierzu (ul. Bożego Ciała 9) czy w Dymie (św. Tomasza 13). W obu tych knajpach mistrza można było spotkać praktycznie każdego dnia.
A skoro o mistrzach mowa, to niewątpliwym numerem jeden polskiego kryminału retro pozostaje Marek Krajewski, autor dwóch czytelniczych serii. Eberhard Mock spaceruje ulicami wojennego Breslau, a po wojnie przenosi się tam ze Lwowa także Edward Popielski. We Wrocławiu opracowano trasę spacerową tropem Mocka. Podążając jej szlakiem, można trafić na kamienicę Pod Czarnym Kozłem przy ulicy Psie Budy 10, gdzie w knajpie u Truscha, przez bywalców nazywanej Spelunką