Zapiski bez wątku śmierci
– To mało prawdopodobne, mając na uwadze charakter tych obrażeń: oparzenia II stopnia, ich rozległość, stosunkowo regularny charakter napisu i wiążący się z tym ból.
– I nie jest możliwe, żeby doszło do samookaleczenia?
– Można to hipotetycznie rozważać, ale pod warunkiem zniesienia progu bólowego przy jednoczesnym zachowaniu świadomości. Na przykład po zażyciu toksycznego związku chemicznego. Ale to mało możliwe, bo napis wykonany został bardzo logicznie i precyzyjnie. – A pod wpływem alkoholu? – Wówczas prędzej doszłoby do zaburzeń świadomości niż zniesienia progu bólu.
Kluczową sprawą było ustalenie, czy Adam S. bezpośrednio przyczynił się do śmierci swojej byłej dziewczyny. Zdaniem biegłego psychiatry i psychologa raczej nie.
„Samobójstwo Anny B. było zachowaniem podjętym pod wpływem emocji i chwili, a nie przemyślaną decyzją. I nie można tego wiązać z wcześniejszym uporczywym nękaniem przez oskarżonego” – stwierdzili biegli w swojej opinii.
Szczegółowo wyjaśniali to przed sądem.
– Krytycznej nocy Anna B. prawdopodobnie przeżywała silne negatywne emocje, z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Niemniej, na podstawie materiału dowodowego, jakim dysponowaliśmy, nie można jednoznacznie określić, co było bezpośrednią przyczyną targnięcia się na życie.
– Czy jednym z czynników mógł być wypalony kilka miesięcy wcześniej napis na udzie pokrzywdzonej? – pytał sąd.
– Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że był to jeden z czynników. Mogła czuć się bardzo upokorzona – A nękanie esemesami? – To już jest bardzo mało prawdopodobne. Mogło to wywoływać trwały dyskomfort psychiczny, ale nie na tyle silny, aby nie mogła sobie z tym poradzić. Istotnym czynnikiem mógł być natomiast wypity tuż przed zdarzeniem alkohol w połączeniu z wcześniejszym zażywaniem narkotyków. Można też wziąć pod uwagę brak pieniędzy, ocenę własnego nieudanego życia emocjonalnego w związkach z mężczyznami.
– Czy coś wynika z dzienników pozostawionych przez Annę B.?
– Te zapiski niewiele wyjaśniają, bo nie ma przy nich dat. Ale zakładając nawet, że były pisane tuż przed tą tragiczną nocą, to nie ma w nich śladu fascynacji śmiercią. A przecież, jakby pokrzywdzona nosiła się z takim zamiarem, to można by się spodziewać w tych zapiskach wątku śmierci i odchodzenia.
– Czy mógł mieć znaczenie fakt, że kiedyś podjęła już próbę samobójczą?
– Ludziom, którzy już wcześniej próbowali odebrać sobie życie, łatwiej przychodzi do głowy, że można to jeszcze raz zrobić.
– A może Anna B. chciała zrobić w ten sposób na złość oskarżonemu z powodu zerwania znajomości?
– To mało prawdopodobne, bo przecież to ona zakończyła ten związek i była mniej zaangażowana emocjonalnie. Trudno więc sobie wyobrazić mechanizmy, w ramach których miałaby bezpośrednio oskarżać o to Adama S.
Prawie jak porachunki
mafijne?
Prokurator wnioskował o 8 lat pozbawienia wolności dla Adama S. Zdaniem oskarżyciela stalking, uwięzienie i okaleczenie ofiary charakteryzowała wyjątkowa drastyczność.
– Wydawać by się mogło, że takie zachowania są tylko specyfiką porachunków mafijnych – argumentowała w mowie końcowej prokurator.
Adam S. usłyszał jednak znacznie łagodniejszy wyrok: 4,5 roku pozbawienia wolności.
Sąd nie miał wątpliwości, że działania oskarżonego wobec pokrzywdzonej, czyli skrępowanie rąk, grożenie połamaniem nóg i powolne, metodyczne wypalanie na nodze wulgarnego napisu, były zadawaniem zarówno fizycznego, jak i psychicznego cierpienia i miały na celu doprowadzenie do udręczenia ofiary.
– Adam S. istotnie naruszył prywatność ofiary, ale nie wzbudzał w niej – jak sugerował prokurator – poczucia zagrożenia. Co najwyżej zakłócał jej spokój i codzienne funkcjonowanie. I to oskarżony inicjował te esemesowe kontakty, on nadawał ton i był stroną aktywną, a pokrzywdzona tylko reagowała na docierające do niej bodźce. Nie była to – jak wyjaśniał oskarżony – zwykła wymiana esemesów, lecz uporczywe nękanie jednej strony przez drugą – uzasadniał wyrok sędzia Marek Biczyk.
Zdaniem sądu treść przesyłanych wiadomości wskazuje, że Adam S. świadomie chciał dokuczyć pokrzywdzonej, ale – co najważniejsze – jej targnięcie się na życie nie było jednak następstwem takich działań oskarżonego.
– Jego esemesy nie stanowiły aż takiej uciążliwości, by ją do tego popchnąć. Można nawet powiedzieć, że pokrzywdzona radziła sobie z tym problemem i odpowiadała na tym samym poziomie, jeśli wziąć pod uwagę jej język w wiadomościach.
Sąd nie miał też pewności, czy Anna B. odebrała sobie życie z powodu obrażeń, jakie zadał jej oskarżony, bo miała również jeszcze inne problemy.
– Mógł to być – jak uznali biegli – jeden z istotnych czynników jej decyzji, ale nie można tego jednoznacznie stwierdzić i taką wątpliwość należy rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.
Wyrok nie jest prawomocny.
PS Personalia oskarżonego krzywdzonej zostały zmienione.
Za tydzień: Wolsztyńskim sądzie trwa proces mężczyzny, który oszukał w sieci ponad 1300 osób z całej Polski, biorąc pieniądze za preparaty, których nigdy nikomu nie wysłał. Prowadził swoją „działalność” nawet wtedy, gdy poszukiwany był kilkoma listami gończymi.
i
po-