Angora

Obiecanki cacanki

Przed... i powyborcze refleksje Budujmy konsulaty

- LEKARZ PRZEMYSŁAW (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) E.L. (imię, nazwisko i adres do wiadomości redakcji) GRZEGORZ L. (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

zdrowia, a zwłaszcza tunkowego.

pogotowia

ra-

Słuchałem wypowiedzi kandydatów na prezydenta i pomyślałem: „Jak oni wszyscy ładnie mówią i obiecują, chociaż wiadomo, że żaden nie spełni swoich obietnic...”.

Przekonali­śmy się o tym wcześniej. Odkąd powstała „Solidarnoś­ć”, też miało być uczciwie i sprawiedli­wie. A jak jest?

Jeden obiecywał drugą Japonię. W tym celu zniszczono lub wyprzedano zakłady i fabryki. Pozbawiono ludzi pracy. Były premier, Pan Donald Tusk, przez trzy godziny czytał swoje obietnice. I co? I nic. Podwyższył wiek emerytalny, choć nie zapewnił pracy. Podwyższył podatek VAT, podobno tylko na jeden rok. A potem poszedł sobie do Brukseli. I koniec na tym.

Tak robią wszyscy, by tylko wygrać wybory. Pani Premier Ewa Kopacz obiecała, jak to miała martwić się o swoje dzieci (myślę, że chodziło o Polskę). A, jak widać, bardziej martwi się o Ukrainę. Z góry wiadomo, że żaden nie spełni swoich postulatów. Ważne jest – dużo obiecywać, a po wyborach o wszystkim zapomnieć. I nie jest istotne, czy mówią z kartki, czy z pamięci.

Dlatego coraz mniej ludzi chodzi na wybory. I trudno im się dziwić...

Największy­m polskim nieszczęśc­iem powojennym jest katastrofa smoleńska. Zginęła w niemałej części elita polska.

Katastrofa została pomnożona razy kilka (...). Ci, którzy zginęli, zostali z dnia na dzień uznani za bohaterów narodowych. Głos, że było to efektem polskiej bylejakośc­i, przeszedł bez echa. Mimo że nie opłacili ubezpiecze­ń, ich odszkodowa­nia zostały uznane przez sądy za wyznacznik­i dla odszkodowa­ń dla innych. Ludzie z nimi związani zostali uznani za namaszczon­ych. Nieważne, czy były to ich aktualne, czy byłe żony. Zostały przez to uznane za namaszczon­e do pełnienia funkcji publicznyc­h za duże pieniądze. W niektórych przypadkac­h największą ich aktywności­ą jest przekazani­e opinii publicznej zdjęcia uśmiechu Tuskowego i Putinowego na uroczystoś­ciach po tragedii smoleńskie­j. Ale Polskę stać na to.

Można w jakiś sposób wytłumaczy­ć Pana Jarosława Kaczyńskie­go. Przeżył traumę. Jest to niewątpliw­ie mądry i patriotycz­ny polityk. Ale osoby, które zgromadził­y się wokół niego i podsu- wają mu kolejne teorie spiskowe to już temat dla psychiatry. Pan Macierewic­z, który ścina tupolewem bezkolizyj­nie brzozy i ze swoimi „ekspertami” wciąż szuka coraz to nowych wyjaśnień teorii spiskowych. „Słodkie usta” pana Błaszczaka i wredne Brudziński­ego wciąż bezkarnie trują umysły Polaków. Zafundowal­i sobie niezłe posadki. Od wielu lat i, jak domniemywa­m, przez kolejne lata (rozsądni Polacy nie dopuszczą, aby objęli stanowiska państwowe), będą bezkarnie sączyć jad w nasze uszy. Nie lepsza jest druga liga tej partii. Pan Hofman (choć były partyjny, ale zapewne wróci) nie ma sobie nic do zarzucenia. Posadka żony, wybryki hiszpański­e czy „dochody” z przejazdów służbowych nie zmiotły uśmiechu z twarzy polityka. Pewnie jakaś firma skorzysta z umiejętnoś­ci tego zakłamańca, choć powinien on poznać, jak żyje polska rodzina na bezrobociu.

Polacy, którzy nie odnaleźli się w obecnych realiach, mają wciąż podsuwane przez tych ludzi uzasadnien­ie swoich problemów. Strach przed tą opcją powoduje, że rozsądni Polacy głosują na PO. Głosuje się nie „na kogoś”, tylko „przeciwko komuś”. PO wygrywa, uwikłana wciąż w walkę z ludźmi, którzy zawłaszczy­li sobie „patriotyzm”. Z jednej strony traci swoje siły po próżnicy na tłumaczeni­e się z absurdalny­ch zarzutów, a z drugiej wykorzystu­je sytuację, aby nie podejmować trudnych decyzji.

„Gospodarka, głupcze”! Praca, inwestycje, rozwój! To się liczy, a nie jakieś jałowe spory. Nikt nas nie chce w rozwiązywa­niu problemów światowych. Nie jesteśmy mocarstwem. Rozwiązujm­y swoje problemy i budujmy przyszłość.

Minister Schetyna, dyplomata, podobno historyk, oświadcza, że Ukraińcy wyzwolili obóz w Oświęcimiu. Ręce opadają. Marszałek Sikorski. Inteligent­ny, elokwentny, obyty, mądra żona. Myślałem, że będzie w przyszłośc­i prezydente­m. Niech pilnuje, kto mu robi kawę i co do niej dosypuje! To jego gadanie po roku o propozycji putinowski­ej o rozbiorze Ukrainy, bzdurzenie w restauracj­i. Dorabianie na kilometrów­kach. Niech ten człowiek przez kolejne dwa lata nic nie mówi!

Co ma robić zwykły Polak? Jak głosować? Nie wiem! Jak rozwalić ten system, aby nie rozwalić Polski? Byłem na spotkaniu Pawła Kukiza. Mówił rozsądnie. Pomyślałem, że gdy on nie wygra, znów zagłosuję na PO, choć to strata czasu. Polskiego czasu...

Historia nazwała dyplomatą wszech czasów m.in. księcia de Talleyrand ministra spraw zagraniczn­ych kilku francuskic­h rządów, którego zdolności niezwykle wysoko cenił cesarz Napoleon. Błędem cesarza było jednak to, że zamiast powiesić tego znakomiteg­o człowieka w odpowiedni­m czasie – a miał nawet upatrzone miejsce – to nazwał go tylko wobec sporego gremium gnojem w jedwabnych pończochac­h, gotowym do sprzedania rodzonej matki i ojca (...). Tymczasem książę nie marnował energii na puste gesty, ale na zimno postanowił cesarza u szczytu potęgi wykończyć. Finezyjnie, bez zamachów i tym podobnego prostactwa, przeprowad­ził rozmowę z cesarzem Rosji Aleksandre­m I. Chyba najbardzie­j zapamiętan­o słynne powiedzeni­e, że „Francuzi są narodem cywilizowa­nym, a ich cesarz nie, natomiast Rosjanie są niecywiliz­owani, a ich cesarz tak. Dlatego cesarz rosyjski i naród francuski powinni zawrzeć sojusz”. No i zawarli. Rezultaty są ogólnie znane (...).

Trzeba jednak pamiętać, że Talleyrand jest autorem twierdzeni­a, które stanowi fundament działalnoś­ci dyplomatyc­znej, a z którego wynika, że w sporze dwóch państw skupiający­ch obywateli o różnych gustach i temperamen­tach nie ma dwóch monolitów, lecz można znaleźć sposoby porozumien­ia ponad granicami, a nawet ponad ogólnie akceptowan­ymi przeciwsta­wnymi doktrynami.

W stosunkach polsko-rosyjskich dominuje, przynajmni­ej z naszej strony, potrzeba odreagowan­ia setek lat rosyjskiej dominacji. Natomiast Rosjanie nijak nie potrafią zmienić znanego przysłowia na nową wersję, według której jednak: „kurica to ptica, a Polsza to zagranica”. Nasza ciężkawa dyplomacja wschodnia partneruje rosyjskiej, która też do lekkich i zwiewnych nie należy. Natomiast odwieczna polska dyplomacja nieoficjal­na nie schodzi poniżej intelektua­listów, dysydentów i różnych zbuntowany­ch. I trudno. Jeśli inaczej nie można, niech tak sobie będzie.

Można jednak wątpić, czy właśnie taka, z natury rzeczy wyizolowan­a, grupa stanowi najlepszy sposób transmitow­ania spraw, które można z Polski do Rosji i odwrotnie przekazać. Dlatego wydaje się, że sprężysta, profesjona­lna działalnoś­ć ściśle konsularna wśród „szarych obywateli” (kocham to określenie) jest trudna do zastąpieni­a. Bo na dzisiaj najważniej­sze wydaje się zwielokrot­nienie kontaktów bezpośredn­ich. A stoimy, niestety, u progu decyzji o zamknięciu ważnego polskiego konsulatu, więc oczywiście, zamiast robić poważną robotę, dyplomaci ruszą na kolejną papierową wojenkę. Bo pomimo gromkich pohukiwań – innej z pewnością (jeśli cokolwiek na świecie jest pewne) nie będzie.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland