Obiecanki cacanki
Przed... i powyborcze refleksje Budujmy konsulaty
zdrowia, a zwłaszcza tunkowego.
pogotowia
ra-
Słuchałem wypowiedzi kandydatów na prezydenta i pomyślałem: „Jak oni wszyscy ładnie mówią i obiecują, chociaż wiadomo, że żaden nie spełni swoich obietnic...”.
Przekonaliśmy się o tym wcześniej. Odkąd powstała „Solidarność”, też miało być uczciwie i sprawiedliwie. A jak jest?
Jeden obiecywał drugą Japonię. W tym celu zniszczono lub wyprzedano zakłady i fabryki. Pozbawiono ludzi pracy. Były premier, Pan Donald Tusk, przez trzy godziny czytał swoje obietnice. I co? I nic. Podwyższył wiek emerytalny, choć nie zapewnił pracy. Podwyższył podatek VAT, podobno tylko na jeden rok. A potem poszedł sobie do Brukseli. I koniec na tym.
Tak robią wszyscy, by tylko wygrać wybory. Pani Premier Ewa Kopacz obiecała, jak to miała martwić się o swoje dzieci (myślę, że chodziło o Polskę). A, jak widać, bardziej martwi się o Ukrainę. Z góry wiadomo, że żaden nie spełni swoich postulatów. Ważne jest – dużo obiecywać, a po wyborach o wszystkim zapomnieć. I nie jest istotne, czy mówią z kartki, czy z pamięci.
Dlatego coraz mniej ludzi chodzi na wybory. I trudno im się dziwić...
Największym polskim nieszczęściem powojennym jest katastrofa smoleńska. Zginęła w niemałej części elita polska.
Katastrofa została pomnożona razy kilka (...). Ci, którzy zginęli, zostali z dnia na dzień uznani za bohaterów narodowych. Głos, że było to efektem polskiej bylejakości, przeszedł bez echa. Mimo że nie opłacili ubezpieczeń, ich odszkodowania zostały uznane przez sądy za wyznaczniki dla odszkodowań dla innych. Ludzie z nimi związani zostali uznani za namaszczonych. Nieważne, czy były to ich aktualne, czy byłe żony. Zostały przez to uznane za namaszczone do pełnienia funkcji publicznych za duże pieniądze. W niektórych przypadkach największą ich aktywnością jest przekazanie opinii publicznej zdjęcia uśmiechu Tuskowego i Putinowego na uroczystościach po tragedii smoleńskiej. Ale Polskę stać na to.
Można w jakiś sposób wytłumaczyć Pana Jarosława Kaczyńskiego. Przeżył traumę. Jest to niewątpliwie mądry i patriotyczny polityk. Ale osoby, które zgromadziły się wokół niego i podsu- wają mu kolejne teorie spiskowe to już temat dla psychiatry. Pan Macierewicz, który ścina tupolewem bezkolizyjnie brzozy i ze swoimi „ekspertami” wciąż szuka coraz to nowych wyjaśnień teorii spiskowych. „Słodkie usta” pana Błaszczaka i wredne Brudzińskiego wciąż bezkarnie trują umysły Polaków. Zafundowali sobie niezłe posadki. Od wielu lat i, jak domniemywam, przez kolejne lata (rozsądni Polacy nie dopuszczą, aby objęli stanowiska państwowe), będą bezkarnie sączyć jad w nasze uszy. Nie lepsza jest druga liga tej partii. Pan Hofman (choć były partyjny, ale zapewne wróci) nie ma sobie nic do zarzucenia. Posadka żony, wybryki hiszpańskie czy „dochody” z przejazdów służbowych nie zmiotły uśmiechu z twarzy polityka. Pewnie jakaś firma skorzysta z umiejętności tego zakłamańca, choć powinien on poznać, jak żyje polska rodzina na bezrobociu.
Polacy, którzy nie odnaleźli się w obecnych realiach, mają wciąż podsuwane przez tych ludzi uzasadnienie swoich problemów. Strach przed tą opcją powoduje, że rozsądni Polacy głosują na PO. Głosuje się nie „na kogoś”, tylko „przeciwko komuś”. PO wygrywa, uwikłana wciąż w walkę z ludźmi, którzy zawłaszczyli sobie „patriotyzm”. Z jednej strony traci swoje siły po próżnicy na tłumaczenie się z absurdalnych zarzutów, a z drugiej wykorzystuje sytuację, aby nie podejmować trudnych decyzji.
„Gospodarka, głupcze”! Praca, inwestycje, rozwój! To się liczy, a nie jakieś jałowe spory. Nikt nas nie chce w rozwiązywaniu problemów światowych. Nie jesteśmy mocarstwem. Rozwiązujmy swoje problemy i budujmy przyszłość.
Minister Schetyna, dyplomata, podobno historyk, oświadcza, że Ukraińcy wyzwolili obóz w Oświęcimiu. Ręce opadają. Marszałek Sikorski. Inteligentny, elokwentny, obyty, mądra żona. Myślałem, że będzie w przyszłości prezydentem. Niech pilnuje, kto mu robi kawę i co do niej dosypuje! To jego gadanie po roku o propozycji putinowskiej o rozbiorze Ukrainy, bzdurzenie w restauracji. Dorabianie na kilometrówkach. Niech ten człowiek przez kolejne dwa lata nic nie mówi!
Co ma robić zwykły Polak? Jak głosować? Nie wiem! Jak rozwalić ten system, aby nie rozwalić Polski? Byłem na spotkaniu Pawła Kukiza. Mówił rozsądnie. Pomyślałem, że gdy on nie wygra, znów zagłosuję na PO, choć to strata czasu. Polskiego czasu...
Historia nazwała dyplomatą wszech czasów m.in. księcia de Talleyrand ministra spraw zagranicznych kilku francuskich rządów, którego zdolności niezwykle wysoko cenił cesarz Napoleon. Błędem cesarza było jednak to, że zamiast powiesić tego znakomitego człowieka w odpowiednim czasie – a miał nawet upatrzone miejsce – to nazwał go tylko wobec sporego gremium gnojem w jedwabnych pończochach, gotowym do sprzedania rodzonej matki i ojca (...). Tymczasem książę nie marnował energii na puste gesty, ale na zimno postanowił cesarza u szczytu potęgi wykończyć. Finezyjnie, bez zamachów i tym podobnego prostactwa, przeprowadził rozmowę z cesarzem Rosji Aleksandrem I. Chyba najbardziej zapamiętano słynne powiedzenie, że „Francuzi są narodem cywilizowanym, a ich cesarz nie, natomiast Rosjanie są niecywilizowani, a ich cesarz tak. Dlatego cesarz rosyjski i naród francuski powinni zawrzeć sojusz”. No i zawarli. Rezultaty są ogólnie znane (...).
Trzeba jednak pamiętać, że Talleyrand jest autorem twierdzenia, które stanowi fundament działalności dyplomatycznej, a z którego wynika, że w sporze dwóch państw skupiających obywateli o różnych gustach i temperamentach nie ma dwóch monolitów, lecz można znaleźć sposoby porozumienia ponad granicami, a nawet ponad ogólnie akceptowanymi przeciwstawnymi doktrynami.
W stosunkach polsko-rosyjskich dominuje, przynajmniej z naszej strony, potrzeba odreagowania setek lat rosyjskiej dominacji. Natomiast Rosjanie nijak nie potrafią zmienić znanego przysłowia na nową wersję, według której jednak: „kurica to ptica, a Polsza to zagranica”. Nasza ciężkawa dyplomacja wschodnia partneruje rosyjskiej, która też do lekkich i zwiewnych nie należy. Natomiast odwieczna polska dyplomacja nieoficjalna nie schodzi poniżej intelektualistów, dysydentów i różnych zbuntowanych. I trudno. Jeśli inaczej nie można, niech tak sobie będzie.
Można jednak wątpić, czy właśnie taka, z natury rzeczy wyizolowana, grupa stanowi najlepszy sposób transmitowania spraw, które można z Polski do Rosji i odwrotnie przekazać. Dlatego wydaje się, że sprężysta, profesjonalna działalność ściśle konsularna wśród „szarych obywateli” (kocham to określenie) jest trudna do zastąpienia. Bo na dzisiaj najważniejsze wydaje się zwielokrotnienie kontaktów bezpośrednich. A stoimy, niestety, u progu decyzji o zamknięciu ważnego polskiego konsulatu, więc oczywiście, zamiast robić poważną robotę, dyplomaci ruszą na kolejną papierową wojenkę. Bo pomimo gromkich pohukiwań – innej z pewnością (jeśli cokolwiek na świecie jest pewne) nie będzie.