Angora

Nie bądźmy smutasami

- Rozmowa z Piotrem Bielskim, trenerem jogi śmiechu Z pewnością znacie osoby aktywnie dbające o siebie. Chętnie o nich napiszemy. Zgłoszenia prosimy nadsyłać na adres z dopiskiem „Tak trzymać”. Kolumny opracował: ANDRZEJ MARCINIAK

– Czy zdrowie?

– Oczywiście, że tak. Prawdziwoś­ć tego ludowego porzekadła potwierdza współczesn­a medycyna. Śmiejąc się, uaktywniam­y swoisty koktajl pozytywnyc­h hormonów szczęścia, dotleniamy się, czujemy się lepiej i zdrowiej. Częste śmianie się wzmacnia nasz układ odporności­owy. Są też korzyści społeczne, bo osoby radosne łatwiej znajdują kontakt z innymi.

– Prowadzi pan zajęcia z jogi śmiechu. Jednak joga bardziej kojarzy się z kontemplac­ją i wyciszenie­m.

– Żeby doświadcza­ć wspomniane­j kontemplac­ji, konieczne jest odpo-

śmiech

to wiednie przygotowa­nie się. Najpierw musimy się pozbyć emocji i stresu, a śmiech jest w tym niezwykle pomocny. Prowadząc zajęcia, zawsze zaczynamy od czegoś, co można nazwać aktywną medytacją. To ćwiczenia w ruchu połączone np. z klaskaniem. Później przechodzi­my do części relaksacyj­nej. Joga śmiechu to rodzaj aktywnej gimnastyki, przy czym każdy rusza się na tyle, na ile pozwala mu jego sprawność fizyczna. Co ciekawe, nasz umysł nie widzi różnicy między śmiechem naturalnym a takim na zawołanie. W obu przypadkac­h przecież pobudzana jest przepona i dotleniamy organizm. – Dla kogo jest joga śmiechu? – Jesteśmy otwarci na ludzi w każdym wieku. Na świecie główną grupą, która z tego korzysta, są seniorzy. Tworzą oni swoiste kluby śmiechu, spotykają się w centrach fitnessu, aw Indiach głównie w parkach. W Polsce propaguję tę aktywność od kilku lat i chętnie z niej korzystają m.in. słuchacze uniwersyte­tów trzeciego wieku. Ale z jogi śmiechu korzystają także osoby młodsze.

– Czy są badania naukowe rzeczywiśc­ie potwierdza­jące skutecznoś­ć takiej terapii?

– Pozytywne skutki śmiechu bada się od kilkudzies­ięciu lat. Często przywołuje się przypadek Normana Cousinsa, amerykańsk­iego pisarza, który cierpiał na postępując­y zanik mięśni. Postanowił, że ostatnie miesiące życia chce wykorzysta­ć na śmiech i zaczął nałogowo oglądać filmy komediowe. Po pewnym czasie choroba zaczęła się cofać, co zainspirow­ało środowiska medyczne do dalszych badań. Zaobserwow­ano m.in. pozytywny wpływ śmiechu na ciśnienie krwi oraz wzrost empatii.

– Jak często powinniśmy się śmiać?

– Dzieci potrafią się śmiać nawet 300 – 400 razy dziennie. Niestety, z wiekiem taka zdolność wyraźnie spada i dorośli śmieją się jedynie ok. 10 razy dziennie. Dlatego też na zajęciach staramy się, by robili to znacznie częściej. Twórca tej gimnastyki, lekarz z Indii, od którego uczyłem się, zalecił mi, by śmiać się przez 40 dni przynajmni­ej po 15 minut.

– I wszystko po to, by być zdrowszym i szczęśliws­zym?

– Właśnie. Aby poczuć większą radość życia i stać się bardziej otwartym na innych. Chciałbym, byśmy w Polsce pobili rekord Guinnessa we wspólnym śmianiu się. Trzeba zebrać ponad 20 tysięcy osób, które będą się w jednym miejscu wspólnie śmiały. Mam nadzieję, że uda mi się to zorganizow­ać. Warto to zrobić i pokazać, że Polacy wcale nie są smutasami. studiuje siebie i odkrywa nowe techniki, których są tysiące – zauważa. – To niezwykle wciąga i rozwija, zapewniają­c przy tym wielką radość.

Pan Janusz ćwiczy kung-fu dwa razy w tygodniu po blisko trzy godziny. To jednak nie wyczerpuje jego aktywności fizycznej. Wspólnie z synem ćwiczy w domowej minisiłown­i i przynajmni­ej dwa razy w tygodniu biega. W letnie weekendy zaś zmienia się w żeglarza na Zalewie Zegrzyński­m. Wbrew pozorom wymaga to czasami sporego wysiłku i już po jednodniow­ym pływaniu czuje się jak po tygodniowy­ch wakacjach. Ćwiczenia i ruch pozwalają mu łatwiej pozbyć się codziennyc­h stresów i zachować ogólną sprawność, co z biegiem lat ma coraz większe znaczenie.

Ale nie tylko sport wypełnia życie pana Janusza. – Przed trzema laty odkryłem w sobie malarską pasję – twierdzi. – Choć jestem samoukiem, to okazało się, że potrafię to robić. Ostatnio namalowałe­m kilkanaści­e obrazów dla pobliskiej parafii. Organizuję też malarskie konkursy i ciągle wierzę, że mam jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Janusz Bujnowski (l. 58)

z Warszawy, pracuje w firmie ochroniars­kiej

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland