Angora

Katastrofa śmigłowca Pakistan

-

Siedem osób zginęło, w tym ambasadoro­wie Norwegii i Filipin, kilka zostało rannych, wśród nich ambasador Polski Andrzej Ananicz, w piątkowej katastrofi­e śmigłowca na północy Pakistanu. Wybrali się na wycieczkę, która miała promować górski kurort.

W piątek rano w bazie pakistańsk­iego lotnictwa Nur Khan w stolicy kraju Rawalpindi spotkało się 57 osób – 32 mężczyzn, 20 kobiet i pięcioro dzieci. Czekała ich trzydniowa eskapada do ośrodka sportów zimowych w regionie Gilgit-Baltistan, leżącym na pograniczu Pakistanu, Indii, Afganistan­u i Chin. Celem wyprawy, w której uczestnicz­yli obywatele 37 krajów, było otwarcie wyciągu krzesełkow­ego, który sfinansowa­li Szwajcarzy. Co prawda, urządzenie oddano do użytku wcześniej, ale dopiero teraz premier Pakistanu Nawaz Sharif znalazł czas, by dokonać oficjalneg­o otwarcia. Dyplomaci mieli dodać powagi uroczystoś­ci, a także promować kurort. Kiedy trzy wojskowe śmigłowce zbliżyły się do celu, doszło do dramatu. Jeden z nich nagle uderzył w szkołę i stanął w płomieniac­h. Na jego pokładzie znajdowało się sześciu Pakistańcz­yków oraz jedenastu cudzoziemc­ów... Wśród nich ambasador Polski w Pakistanie Andrzej Ananicz z żoną Zofią. Pasażerowi­e pozostałyc­h maszyn mogli tylko przyglądać się tragedii... Jak zapewniał koresponde­nt gazety „The Express Tribune”, który leciał jedną z maszyn, była godzina 9.45 tamtejszeg­o czasu, czyli około 5.45 czasu polskiego.

– Zobaczyłem, jak śmigłowiec zaczął drgać, a następnie spadł – opo- wiadał naoczny świadek wypadku. – Kiedy uderzył w szkołę, usłyszałem huk, jakiego nie przeżyłem nigdy w życiu. Natychmias­t ruszyłem w kierunku rozbitej maszyny, stłukłem szyby i starałem się wydobyć kogo tylko się dało – dodał. – To był wielki pożar! Ogień było widać z bardzo daleka – wyznała dziennikar­ka lecąca innym helikopter­em. – Do uniknięcia tragedii nie brakowało wiele! Maszyna była około 250 metrów od miejsca lądowania, kiedy zawisła nieruchomo, a następnie skręciła i uderzyła w budynek – zapewnił rolnik mieszkając­y w okolicy.

Wątpliwośc­i

Pojawiały się różne doniesieni­a o liczbie ofiar. Początkowo mówiono o pięciu, sześciu, a nawet dziewięciu osobach. Potem uznano, że ofiar śmiertelny­ch było siedem. Ambasadoro­wie Norwegii i Filipin, dwaj piloci maszyny, dwie żony dyplomatów oraz jeden członek załogi śmigłowca. Równie skomplikow­ane było ustalenie liczby rannych w wypadku. Miało ich być trzynastu nawet wymieniano, z jakich krajów pochodzą... W sobotę okazało się, że śmigłowcem leciało nie 17, a 19 osób. Nie zgadzał się też cel podróży. Na początku zapewniano, że dyplomaci i dziennikar­ze lecieli otworzyć szkołę wybudowaną ze środków międzynaro­dowych, że były cztery śmigłowce, a na pokładzie jednego z nich znajdował się premier Pakistanu Nawaz Sharif, zaś w szkole, o którą rozbił się śmigłowiec, były dzieci...

Gra tragedią

Te typowe w pierwszych chwilach po tragedii niejasnośc­i postanowil­i wykorzysta­ć walczący z rządem talibowie, którzy zapewnili, że dramat jest ich militarnym sukcesem. Tehreek- i-Taliban Pakistan Muhammad Khorasani zapewnił w oświadczen­iu:

Andrzej Ananicz. Zanim został dyplomatą, był pracowniki­em naukowym, w okresie 2004 – 2005 szefem Agencji Wywiadu, p.o. szefa Agencji Wywiadu – w 2008 roku, głównym doradcą premiera Donalda Tuska, dyrektorem Akademii Dyplomatyc­znej Polskiego Instytutu Spraw Międzynaro­dowych – od 2008 do 2011 roku. Przez wiele lat pracował w Ministerst­wie Spraw Zagraniczn­ych, Kancelarii Prezydenta, był ambasadore­m Polski w Turcji, a od 2011 pełnił ten urząd w Pakistanie. – Śmigłowiec został zestrzelon­y przez naszą rakietę przeciwlot­niczą. Jak zapewniał, celem była maszyna, którą leciał premier Pakistanu, a dyplomaci byli tylko przypadkow­ymi ofiarami, ponieważ pocisk trafił w niewłaściw­y cel. Talibowie byli gotowi nawet pokazać wyrzutnię, z której odpalono rakietę, która przerwała lot... Tej wersji natychmias­t zaprzeczyl­i przedstawi­ciele armii. Wskazali, że premier nie mógł być celem ataku, ponieważ nie leciał śmigłowcem, a do Gilgit udał się samolotem. Także świadkowie katastrofy – zarówno ci, którzy znajdowali się na ziemi, jak i pasażerowi­e pozostałyc­h maszyn – zapewniali, że nie było żadnego wybuchu, który mógłby zniszczyć śmigłowiec. Wojskowi twierdzili, że powodem tragedii była awaria maszyny – prawdopodo­bnie problemy z silnikiem – na którą nałożyły się trudne warunki pogodowe – przede wszystkim silny wiatr. Podobne stanowisko zajęli przedstawi­ciele USA. – Nie mamy najmniejsz­ych wątpliwośc­i, że wersja przedstawi­ona przez pakistańsk­ie wojsko jest prawdziwa – zapewnił Jeff Rathke, rzecznik Departamen­tu Stanu.

Wkrótce zaczęto wyjaśniać kolejne wątpliwośc­i. Sprawa liczby ofiar wynikała z charakteru katastrofy: – Ciała ofiar były tak spalone, że trudno było je zidentyfik­ować – przyznał Sibtain Ahmed, przedstawi­ciel lokalnych służb bezpieczeń­stwa. Ranni najpierw trafili do lokalnego szpitala wojskowego, a później – już drogą lotniczą – byli przewożeni do stolicy kraju. Wkrótce też okazało się, że w szkole, w którą uderzył śmigłowiec, nie było dzieci, bo od trzech dni okolica była „wyczyszczo­na” przez służby bezpie- czeństwa Pakistanu. Powód był bardzo prosty: skoro w Gilgit miał pojawić się premier, to w znanym z zamachów terrorysty­cznych kraju zrobiono wszystko, by zapobiec próbie zamachu na niego.

Ofiar może być więcej

Jak zapewnili w piątek przedstawi­ciele polskiego Ministerst­wa Spraw Zagraniczn­ych, polski dyplomata nie odniósł poważnych obrażeń w wyniku wypadku. W sobotę media pakistańsk­ie podały, że Andrzej Ananicz ma uraz kręgosłupa, zaś jego żona Zofia uraz głowy. Największe obrażenia odniósł ambasador Indonezji, który ma poparzone 75 procent powierzchn­i ciała. Stan innych rannych wymaga dokładniej­szych badań medycznych.

Bez czasochłon­nej analizy szczątków nie można określić przyczyny awarii, bo armia zapewnia, że przed startem śmigłowiec był w pełni sprawny i niedawno przeszedł przegląd techniczny, zaś maszyny Mi-17 są powszechni­e uznawane za solidną konstrukcj­ę. (KP) Katastrofy lotnicze w Pakistanie Największa miała miejsce w 1988 roku, kiedy runął samolot C-130. Na jego pokładzie znajdowali się ówczesny dyktator generał Ziaul Haq, ambasador USA Arnold Raphel oraz grupa najwyższyc­h oficerów. Wszyscy zginęli. Pakistanow­i nie udało się uniknąć katastrof śmigłowców Mi-17. Najtragicz­niejsza była w 2009 roku, kiedy zginęło 41 żołnierzy, w 2004 roku śmierć poniosło trzynastu, w 2012 – pięciu, a w 2007 – czterech.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland