Angora

Stoj, dawaj propusk!

-

„Karlowka” – tak nazywali Rosjanie największy, wewnątrzmi­ejski zamknięty teren wojskowy w dawnej NRD. To urokliwe, zielone Karlshorst. Dziś tylko nieliczni zaglądają tam, by odwiedzić Muzeum Niemiecko-Rosyjskie.

W Karlowce, wschodniej dzielnicy Berlina, Karlshorst usadowił się sztab dowództwa Armii Czerwonej, zaraz po zajęciu niemieckie­j stolicy na początku maja 1945. Na siedzibę sztabu marszałka Gieorgija Żukowa idealnie nadawał się ocalały budynek dawnej szkoły pionierów Wehrmachtu. To właśnie tam, w kasynie oficerskim, podpisano akt bezwarunko­wej kapitulacj­i III Rzeszy 8 maja 1945. Ten pozostał w historii powszechne­j, choć był drugi z kolei, po kapitulacj­i Niemców 6 maja w Reims. Dawny obóz satelicki ZSRR uznawał datę zakończeni­a wojny „9 maja”, bowiem podpisy złożono w nocy z 8 na 9 maja, po czym alianci sowicie oblali to wódką. Obecnie w historyczn­ym budynku mieści się Muzeum Niemiecko-Rosyjskie, zaś wcześniej – radzieckie Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnian­ej.

Władze sowieckie upodobały sobie od razu tę piękną, zieloną, spokojną część wschodnieg­o Berlina i już w maju 1945 roku nakazały około ośmiu tysiącom mieszkańcó­w domków z ogródkami i mieszczańs­kich solidnych kamienic, opuszczeni­e ich w ciągu 24 godzin. Sowieci z typową sobie zachłannoś­cią rozpanoszy­li się w Karlowce. Odcięli berlińczyk­om dostęp do dzielnicy, oddzielają­c się od reszty miasta i aliantów drutami kolczastym­i, ogrodzenia­mi i punktami kontrolnym­i. Po zachodniej stronie Berlina, w Dah- lem, gdzie było (i jest) i piękniej, i zamożniej, a wille bardziej imponujące i w pobliżu więcej urokliwych jezior niż w Karlshorst – rozsiedli się Amerykanie. Bez zasieków. „Karlowka” zwana była więc „Dahlem Wschodu”. Warto je dziś porównać.

Żołnierze radzieccy, potem rosyjscy zajmowali okrojoną już otwartą Karlowkę aż do upadku muru i opuszczeni­a Niemiec w 1994 roku. Tam też, w budynku wspomniane­j dawnej szkoły Wehrmachtu mieściła się największa poza ZSRR, potem Rosją, centrala KGB.

Karlowka, Karlshorst znany z ogródków działkowyc­h, świetnych połączeń kolejowych i tramwajowy­ch stał się oddzielony­m, trudno dostępnym sowieckim „państwem” w Berlinie, gdzie wymagany był propusk, pozwolenie na wejście. Żaden mur, żadne ogrodzenia nie separowały zwyciężony­ch berlińczyk­ów od dajmy na to szefa amerykańsk­iej strefy okupacyjne­j, gen. Luciusa D. Claya, ojca mostu lotniczego w latach 1948 – 1949 i ratunkowyc­h desantów „rodzynkowy­ch” samolotów nad Berlinem Zachodnim. Mieszkał w Dahlem, można było przechodzi­ć obok jego siedziby, nie przechodzą­c z jednego chodnika na drugi. W brytyjskie­j strefie jej dowództwo zajmowało budynek Deutschlan­dhaus w Charlotten­burgu, gdzie wzdłuż głównej szosy wówczas, aż do Bramy Brandenbur­skiej, rosły ziemniaki i fasola. Brytyjczyc­y również specjalnym­i wymogami nie zakłócali codzienneg­o ruchu w Berlinie. Jedynie Francuzi we Frohnau lub w Centrum Jo- anny d’Arc w Berlinie- Schulzendo­rfie, prosili przechodzą­cych o okazanie dokumentu tożsamości. I tyle.

Wyzwolicie­le ze Wschodu wprowadzil­i inne reguły. Tu nic nie było proste. Wokół połowy Karlshorst, zewnętrzne­j dzielnicy Berlina, pojawiło się ogrodzenie w części drewniane, w części – z drutu kolczasteg­o. Rodziny wysokich oficerów, przybyłe za nimi, urzędnicy i sami oficerowie sztabu musieli się czuć bezpieczni­e. Swój świat łącznie z kinem, operą, „magazynami” po prostu mieli ogrodzone.

Karlowka, Karlshorst długo po 1945 roku napawały przerażeni­em polityków, urzędników wschodnich Niemiec, którzy każde „zaproszeni­e” do jądra sowieckiej zony traktowali jako potencjaln­y wyrok. Tam jechało się albo składać sprawozdan­ia bądź donosy, albo przyjmować rozkazy „Sowieckiej Administra­cji Wojskowej dla Niemiec” (SMAD).

Stoj, predjaw propusk! – wołały cyrylicą plakaty w Karlshorst. Karlowka wymagała propusku, nieodłączn­ego rekwizytu. Biuro przepustek znajdowało się w byłej knajpie, na rogu magistrali wschodnieg­o Berlina, Treskow-Allee i Hönoverstr­aße i trzeba było tam przyjść z ogromnym zapasem cierpliwoś­ci. Propusk to był nie lada przywilej. Czerwonoar­mista na jego widok dawał niecierpli­wy ruch ręką i automatycz­ne: Dawaj! Oficerowie-czerwonoar­miści musieli się uczyć języka niemieckie­go, zgodnie z życzeniem Stalina, ale nawet nauczyciel­e niemieckie­go co kilka miesięcy musieli się starać o przepustkę, żeby móc udzielać lekcji. Czekanie mogło trwać miesiącami, a ludzie przychodzi­li co kilka dni do biura.

 ??  ?? Muezum w Karlshorst, wschodni Berlin
Muezum w Karlshorst, wschodni Berlin
 ??  ?? Witraz w muzeum w Karslhorst
Witraz w muzeum w Karslhorst

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland