Panika na morzu
Pośrodku niezmierzonego oceanu dryfowała na wpół zatopiona Platforma, bynajmniej nie wiertnicza, lecz Obywatelska. Spienione fale raz po raz zalewały jej pokład, po którym miotali się przerażeni członkowie załogi.
– Gdzie jest kapitan! – Zrozpaczona Ewa Kopacz chwyciła za łokieć Grzegorza Schetynę, który wychylony przez reling właśnie oddawał daninę morzu.
Zaczepiony spojrzał na nią ze zdumieniem.
– Zapomniałaś? Przecież dzisz!
– Naprawdę? – zdziwiła się Kopacz. – Ach, prawda, przecież ten cwaniak Donald Tusk uciekł na ląd, a ja głupia myślałam, że kapitan jako ostatni schodzi z pokładu!
– Ostatni to gasi światło... – mruknął Schetyna.
ty
tu
rzą-
Kopacz podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła, jak grupa jej najbliższych współpracowników w popłochu wyskakuje za burtę.
– Stać! – krzyknęła zrozpaczona pani premier. – Wszyscy do pomp!
Ale nikt jej nie słuchał. Minister skarbu Włodzimierz Karpiński zanurkował niczym spadająca złotówka, Andrzej Biernat – jak przystało na ministra sportu – popisał się efektownym szczupakiem, natomiast Bartosz Arłukowicz, niepomny tego, że jest ministrem zdrowia, skoczył „na bombę” zupełnie jak Adam Kraśko, rolnik celebryta, w Celebrity Splash.
– Zwalniam was! Wyrzucam z rządu! – oburzyła się Kopacz. – I was też! – dodała, widząc, że w ślad za ministrami wyskakują za burtę dwaj wiceministrowie gospodarki i jeden środowiska.
– Trzeba na ich miejsce zamustrować nowych marynarzy, nie wiem tylko, czy ktoś się zgodzi na cztery miesiące przed wyborami... – mruknął mi- nister spraw zagranicznych. – I pomyśleć, że wszystko przez Stonogę.
– Nie przez stonogę, tylko przez ośmiorniczkę! – odburknęła pani premier. – Za dużo przy niej gadali w tawernie „Sowa i Przyjaciele”!
Za burtę z głośnym krzykiem wyskoczył szef doradców premiera Jacek Vincent-Rostowski. Tak mu się śpieszyło, że nie włożył nawet kamizelki ratunkowej.
– Płyń do Bydgoszczu! – wrzasnęła rozgoryczona Kopacz.
– Do Bydgoszczu to ja spływam! – zapewnił ją marszałek sejmu Radosław Sikorski. – Będę tam liderem naszej listy w wyborach parlamentarnych! – Dał nura i tyle go widzieli.
–A to świnia... – jęknęła Kopacz. – A może raczej morświn?
– Ani jedno, ani drugie – zapewnił ją Schetyna. – Tak się składa, że to szczury uciekają pierwsze z tonącego statku!
wakuliki.blogspot.com