Dobrze, wyszło jak zwykle
nej klasie będą zużywały mniej paliwa, a obsługa techniczna prostszych płatowców będzie mniej skomplikowana. W takiej sytuacji koszty remontów też będą mniejsze, pomimo konieczności przyswojenia sobie technologii remontu dwóch czy nawet trzech różnych typów – a nie jednego.
Cały dowcip polega jednak na tym, że płacąc za dostosowanie caracala do tylu różnych zadań, wydamy na niego horrendalne pieniądze. Z prostego przeliczenia wynika, że kupując 50 śmigłowców za 13 miliardów złotych, płacimy po 260 milionów za sztukę, czyli około 70 milionów dol. Przypominam, że samolot F-16 zakupiony przez Siły Powietrzne to około 42 milionów dolarów za sztukę, zaś całkowity koszt programu to „tylko” ok. 73 milionów dolarów w przeliczeniu na jedną sztukę. Jakim cudem śmigłowiec wielozadaniowy kosztuje niemal tyle samo, co „wypasiony” wielozadaniowy samolot bojowy?
Konkurencyjne śmigłowce
są znacznie tańsze, choć zabierają nieco mniej żołnierzy, nie aż tylu, co w owych dziwnych wymaganiach. Notabene typowa drużyna piechoty liczy 12 – 14 ludzi. Po co więc, do cholery, śmigłowiec o pojemności 20 żołnierzy? Ma zabrać drużynę i pół drugiej? A po wysadzeniu desantu pod ogniem wroga mają się oni szukać, czy walczyć jako sieroty przygarnięte przez inną drużynę? Pointa dowcipu brzmi jednak tak. Chcemy wszystko na jednej platformie. A za to trzeba zapłacić. Kupujemy więc nie 70, a 50 śmigłowców, bo na 70 zabrakło pieniędzy. Czyli w uzbrojeniu trzeba zostawić część starych śmigłowców, co też uczyniono. Mi-17 mają pozostać w użyciu wraz z caracalami. W rezultacie 37. Dywizjon Lotniczy w Łęczycy będzie miał dwie, i to skrajnie różne, platformy. Podobnie zresztą jak w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej, w której i tak będzie wiele różnych typów śmigłowców i samolotów. W wyniku przetargu poszczególne jednostki będą się nadal przez kolejne lata borykać z eksploatacją całej menażerii różnorodnych typów, za to my kupujemy jedną platformę… Ale obciach… Pośmiejmy się przez chwilę z dowcipu zafundowanego nam przez wykonawców nieszczęsnego przetargu. A potem, to chyba jednak wypada zapłakać. W końcu to za nasze pieniądze ten kabaret…