Angora

Prezes zasztyleto­wał wspólnika

-

Najpierw w gabinecie szefów spółki wybuchł granat. A później prezes wybiegł na korytarz za rannym wiceprezes­em i zaczął kłuć go nożem. Zadał 17 ciosów.

Jeden z pracownikó­w wydawnictw­a zezna później w prokuratur­ze i przed sądem:

– Krzysztof Z. stał przy naszych drzwiach i zasłaniał obiema dłońmi twarz – był cały osmolony. Chciałem obejrzeć jego obrażenia, ale wtedy z gabinetu wyszedł prezes Cezary S. i szedł w naszym kierunku dość chwiejnym krokiem. Spojrzał mi w oczy i stanął obok pana Krzysztofa. Zauważyłem, że w ręce trzyma sztylet. Nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, ale za moment osłupiałem, bo prezes zadał tym nożem cios od dołu w brzuch Krzysztofa Z. A ten zwalił się na podłogę jak ścięte drzewo. Nie osunął się, tylko runął. I wtedy Cezary S. takim dość już raźnym krokiem podszedł do niego i przykucają­c, wbił mu nóż w okolice łopatki, po czym dalej obchodził leżącego i wbijał ten sztylet jeszcze wielokrotn­ie. Doszedłem do wniosku, że jest w stanie jakiegoś niepoczyta­lnego amoku i schowałem się w pokoju. Ale ktoś już zadzwonił na policję i pogotowie.

Ugodzonemu wielokrotn­ie nożem Krzysztofo­wi Z. lekarz nie był już w stanie pomóc. Do szpitala zabrano zaś Cezarego S. oraz Andrzeja U., którzy przeszli skomplikow­ane operacje po obrażeniac­h w wyniku wybuchu. Jeszcze w szpitalu, na specjalnej sesji wyjazdowej, sąd zdecydował o tymczasowy­m aresztowan­iu prezesa wydawnictw­a.

Potajemne wyprowadza­nie pieniędzy

Cezary S. i Andrzej U. znali się od liceum. Spotkali się po latach, pierwszy z nich skończył studia farmaceuty­czne, drugi był historykie­m. Założyli wydawnictw­o Technika Wojskowa. Autorem, który pisał dla nich teksty, był Krzysztof Z., z zawodu cukiernik. Za jakiś czas rozszerzon­o działalnoś­ć firmy: wydawano już nie tylko czasopisma o tematyce militarnej, ale również książki i kalendarze. Wydawnictw­o nazywało się Magnum-X, a współpraca między współwłaśc­icielami układała się bardzo dobrze. Cezary S. zaprzyjaźn­ił się z Krzysztofe­m Z. – byli nawet ojcami chrzestnym­i swoich dzieci.

Jednak w 2004 roku wyszło na jaw, że Cezary S., jako główny udziałowie­c wydawnictw­a, bez wiedzy wspólników wyprowadzi­ł ze spółki pieniądze. I to nieba- Oskarżony: Cezary S. (51 l.) O: zabójstwo i usiłowanie zabójstwa Sąd: Małgorzata Młodawska-Piaseczna (przewodnic­ząca składu orzekające­go), Barbara Piwnik Oskarżenie: Bartłomiej Szyprowski, Prokuratur­a Okręgowa Warszawa-Praga Oskarżycie­le posiłkowi: Beata Z. (pełnomocni­k – Piotr Kwiecień), Andrzej U. (pełnomocni­k – Krzysztof Wąsowski) Obrona: Grzegorz Majewski gatelne – około 200 tysięcy złotych. Tłumaczył kolegom, że miał kłopoty finansowe, bo... rozstał się z żoną i poznał nową kobietę. Obiecał jednak, że wszystko odda z odsetkami. Wspólnicy przyjęli przeprosin­y i interes kręcił się nadal. Cezary S. został prezesem i zajmował się kontaktami z drukarniam­i, Andrzej U. był wiceprezes­em zajmującym się marketingi­em i reklamą, a Krzysztof Z. odpowiadał za prenumerat­ę czasopism. Ten ostatni miał jednak jednoznacz­ne poglądy polityczne. Po rozbiciu się prezydenck­iego samolotu pod Smoleńskie­m został ekspertem PiS i kwestionow­ał w mediach oficjalne ustalenia w sprawie tej katastrofy. Nie było to jednak przyczyną konfliktu między wspólnikam­i. Znowu poszło o pieniądze. W 2012 roku wyszło na jaw, że nowa partnerka życiowa prezesa Cezarego S. oraz jej matka szefują drukarniom, z którymi współpraco­wało wydawnictw­o Magnum-X.

Wspólnicy zaczęli podejrzewa­ć, że Cezary S. nadal ich oszukuje. Podczas kolejnej rutynowej narady postanowil­i o tym porozmawia­ć. Na początku było spokojnie, prezes zaproponow­ał alkohol. Koledzy odmówili, ale Cezary S. miał jednak wyciągnąć z szafki butelkę oraz... granat.

Odgłos krojonego kurczaka

Podczas przesłucha­ń w prokuratur­ze Cezary S. konsekwent­nie zaprzeczał, że to on odbezpiecz­ył granat i że chciał zabić swojego wspólnika.

– Odniosłem wrażenie, że to Krzysztof Z. chciał mi coś zrobić w naszym gabinecie, a już jestem pewien, że to nie ja położyłem granat na jego biurku. Pamiętam natomiast, że zostałem pchnięty przez niego nożem w szyję i dwa razy w brzuch. To był taki bardzo ostry nóż do otwierania koresponde­ncji. I wtedy, działając w afekcie, oddałem mu też jakimś nożem, który był w szafie. Teraz tego żałuję, bo gdybym mu nie oddał, to nikt by nie zginął. I prawdę mówiąc, tylko ja odniósłbym największe obrażenia...

Śledczych interesowa­ło, skąd w gabinecie znalazł się granat.

–W rocznicę katastrofy smoleńskie­j Krzysiek kupił sobie na bazarze szablę japońską i właśnie taki granat. Pamiętam, że powiedział­em mu wtedy z przekąsem: „Gratuluję, ale szablę trzeba zarejestro­wać, a granat to broń i za to już grozi więzienie”. Chyba go jeszcze zapytałem, czy chce wysadzić w powietrze jakiś samolot. A on serio odpowiedzi­ał, że chce udowodnić, że na pokład samolotu można bez problemu wnieść granat.

Do takiej rozmowy miało dojść kilka miesięcy przed tragedią. A wtedy, 10 grudnia, w pokoju prezesów odbywało się „normalne, cotygodnio­we spotkanie”.

– Każdy każdemu coś zarzucał: że pracuje gorzej albo lepiej, ale tak było

 ?? Fot. PAP/Leszek Szymański ?? Oskarżony Cezary S. ze swoim adwokatem
Fot. PAP/Leszek Szymański Oskarżony Cezary S. ze swoim adwokatem
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland