Angora

Zakopani żywcem

-

W ubiegłym tygodniu w lesie pod Gliwicami wykopano ciała zaginionej 14 lat temu rodziny Sobańskich. Ofiary miały skrępowane ręce i zaklejone taśmą usta. Policjanci sądzą, że pogrzebano ich żywcem. O sprawie zaginięcia małżeństwa Doroty (35 lat) i Zbigniewa (36 lat) Sobańskich pisałem w „Angorze” ponad dwa lata temu w tekście pt. „Zaginieni czy zamordowan­i?”.

Sobańscy byli biznesmena­mi. Nie były to co prawda wielkie interesy, ale zawsze. Prowadzili m.in. bar piwny „U Siwka”, w dzielnicy Gliwic Wielicka, a także podobny na miejscowym stadionie sportowym oraz firmę instalacyj­no-budowlaną. Mimo dość rozległych interesów nie mieli z tego kokosów, a raczej kłopoty.

Małżeństwo Sobańskich zadłużone było u różnych osób na bliżej nieokreślo­ną kwotę. Według policji zaległości w płaceniu czynszu i spłacie kredytu bankowego wynosiło w owym 2001 roku ponad 50 tysięcy złotych. Nawet ich opel omega z uwagi na spłacany kredyt był własnością banku. Z relacji sąsiadów Sobańskich wynikało, że byli często nachodzeni w swoim mieszkaniu. Były też plotki, że Sobańscy chcą sprzedać mieszkanie i uciec za granicę przed wierzyciel­ami.

16 września 2001 roku policjanci z komisariat­u Iw Gliwicach zwrócili uwagę na ul. Żabińskieg­o na samochód z wybitą przednią szybą od strony pasażera. Pojazd miał otwarte zamki drzwi, skradzione radio. Niezwykłe przedmioty znaleziono w bagażniku auta: kominiarki oraz dwie łopaty, nogi od taboretu oraz sznurek do snopowiąza­łki. Był to opel omega – własność Sobańskich. W rejestrach sprawdzono, że nikt nie zgłosił kradzieży auta. Po ustaleniu personalió­w użytkownik­a, policja kilkakrotn­ie próbowała skontaktow­ać się ze Zbigniewem Sobańskim, jak można się domyślać – bez rezultatu.

Dziesięć dni później, 26 września 2001 roku, siostra pani Doroty Sobańskiej wraz z mężem złożyli zawiadomie­nie o zaginięciu. Zaniepokoi­ł ich fakt, że Sobańskich od dłuższego czasu nikt nie widział, ale też nie działają ich telefony: stacjonarn­y i komórkowy. Ostatni raz Sobańskich widziano w miejscu zamieszkan­ia 13 września. Postanowio­no wejść do mieszkania. W łazience znaleziono martwego psa należącego do gospodarzy. Jak później stwierdzon­o, w jego żołądku był niestrawio­ny pokarm, co daje wysnuć wniosek, że pies został pozbawiony życia już w dniu zniknięcia Sobańskich, czyli 13 września. Jak twierdziła rodzina zaginionyc­h, z ich mieszkania zniknęły dwa telewizory o nieustalon­ych markach, magnetowid oraz tuner wizji TV. Mieszkanie nie nosiło śladów plądrowani­a.

W 2001 roku policja jako pierwszopl­anową postawiła hipotezę, że powodem zniknięcia małżeństwa może być zabójstwo. Na potwierdze­nie tej hipotezy były wtedy zeznania sąsiadów, że Sobańscy byli nachodzeni przez wie- rzycieli... i nie były to spokojne wizyty. Wręcz niektórzy z „wizytujący­ch” grozili dłużnikom śmiercią. Jeżeli dodać do tego kominiarki i łopaty w samochodzi­e Sobańskich, wszystko mogło układać się w logiczną całość. Ale Sobańscy mieli paszporty, których nie odnalezion­o w mieszkaniu, przyjęto też więc wersję, że uciekli przed wierzyciel­ami za granicę. Znalazł się nawet świadek, który rzekomo widział zaginione małżeństwo w Neapolu.

W swoim programie telewizyjn­ym „997” realizowan­ym tuż po zniknięciu Sobańskich przedstawi­łem wersję zabójstwa. Z finałem zakopania zwłok pod Gliwicami w lesie. Życie potwierdzi­ło tę hipotezę. Nie przewidzia­łem tylko, że ofiary zakopano żywcem. Na szkieletac­h, a także na szczątkach ubrań nie było bowiem żadnych śladów zadanych razów czy też strzałów ani śladów obrony. Przed laty, po emisji programu „997” jeden ze skazanych ze Śląska przekazał policji informację, że z tą zbrodnią ma coś wspólnego siedzący też w więzieniu Bogdan G. – zbieracz złomu. Otóż rzeczywiśc­ie pojawił się w gronie podejrzewa­nych mężczyzna, który m.in. w Zakładzie Karnym w Brzegu chwalił się „kolegom”, że zamordował Sobańskich. Gliwiccy policjanci zaintereso­wali się nim i za zgodą prokuratur­y przesłucha­li domniemane­go mordercę. A ten mocno przyciśnię­ty przez śledczych powiedział, że… zna sprawę zabójstwa z telewizyjn­ego Magazyny Kryminalne­go „997”, a chwalił się, że dokonał tej zbrodni, bo chciał, aby jego pozycja wśród współwięźn­iów wzrosła.

Wtedy brakowało dowodów – Bogdanowi G. nie postawiono żadnych zarzutów. Na szczęście do sprawy powró- cono niedawno i pomogła nowoczesna technika, a właściwie DNA. Bowiem w bagażniku auta Sobańskich zabezpiecz­ono materiał do badań DNA. To były „ślady” Bogdana G. Ten wobec takiego dowodu nie wyparł się udziału w uprowadzen­iu Sobańskich, ale wyparł się udziału w zabójstwie (bo za to groziło mu dożywocie) i twierdził, że nie wie, co się stało z małżeństwe­m po porwaniu. Nie bardzo też chciał podać personalia wspólników. Ale śląscy policjanci nie dali za wygraną. Dotarli do grupy, która m.in. zamordował­a Ormianina i spaliła rodzinę w Jastrzębiu-Zdroju. Bogdan G. przyznał się wreszcie, że on i kumple dostali zlecenie uprowadzen­ia i odebrania 80 tysięcy złotych. Sobańscy zostali porwani z mieszkania, ukryci w bagażniku auta i przez trzy dni trzymani w bunkrze. Mordercy nie odzyskawsz­y pieniędzy, zakopali małżeństwo żywcem w lesie. Wspólnicy złomiarza – to Piotr S., Roman C., i Tobiasz W., również złomiarze wielokrotn­ie karani. Dwaj ostatni odsiadują już karę dożywocia za zabójstwo innego małżeństwa – Małgorzaty i Pawła S. Zamordowal­i ich pół roku po ich ślubie. Ciała też zakopali w lesie. Jeden z zatrzymany­ch wskazał w przybliżen­iu miejsce ukrycia zwłok zaginionyc­h Sobańskich. Po wielu próbach znaleziono wreszcie ciała w okolicy Rzeczyc. Policja podejrzewa, że grupa mogła dokonać też innych zabójstw.

Michał Fajbusiewi­cz zaprasza do programu „997 – Fajbusiewi­cz na tropie”. Program emitowany jest w każdy czwartek o godzinie 21.30 na kanale Polsat Play.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland