Dźgając nożem, działał w afekcie?
zawsze. Nikt natomiast, ani Andrzej, ani Krzysztof, nie zarzucał mi jakichkolwiek nieprawidłowości w prowadzeniu firmy. A za chwilę nastąpił ten straszny wybuch, a później Krzysztof rzucił się na mnie z nożem. Ja natomiast, ani wtedy, ani nigdy wcześniej, nie miałem zamiaru zabijać żadnego ze wspólników.
– A gdzie konkretnie nastąpił wybuch?
– Nie pamiętam. Usłyszałem tylko takie bum, a później poczułem błysk w oczach i szum w uszach. Po wybuchu ocknąłem się na ziemi i zaczęliśmy wszyscy uciekać. Pierwszy chyba wyszedł z pokoju Andrzej. A później już zostałem ugodzony nożem przez Krzysztofa – usłyszałem charakterystyczny chrzęst na szyi, jakby ktoś kroił kurczaka...
Moment wybuchu granatu obronnego F-1 w gabinecie prezesów zrekonstruował biegły z zakresu batalistyki.
– Reakcja wybuchowa nastąpiła po usunięciu zawleczki i odchyleniu dźwigni spustowej zapalnika. Zaś epicentrum wybuchu było zlokalizowane w pobliżu biurka Krzysztofa Z.
I to najprawdopodobniej Cezary S., siedząc przy swoim biurku, odbezpieczył granat. Świadczyć ma o tym m.in. zawleczka znaleziona na klawiaturze jego komputera. Następnie, trzymając w prawej ręce odbezpieczony granat, a w lewej butelkę alkoholu, podszedł do stolika przylegającego do biurka Krzysztofa Z. I właśnie w tym momencie, świadomie albo nieświadomie, miał odchylić dźwignię zabezpieczającą zapalnik. Na to, że to oskarżony uruchomił granat, wskazują jego obrażenia ciała. W gabinecie znaleziono też urwany palec Cezarego S., co może świadczyć o tym, że granat wybuchł w jego dłoni. Ponadto podczas operacji z ciała oskarżonego usunięto także fragment dźwigni spustowej zapalnika.
To wszystko, zdaniem prokuratury, przeczy wersji Cezarego S., że nie miał w ręku granatu ani też innego środka wybuchowego.
Cezary S. poddany został badaniom psychiatrycznym i psychologicznym. Biegli nie stwierdzili u niego choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego. Uznali natomiast, że podczas zadawania ciosów nożem wystąpił stan dysforii, który ograniczał w znacznym stopniu jego zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Zdaniem biegłych mnogość zadanych ofierze ciosów wskazuje na znaczną agresję z „niewspółmiernie silnym wyładowaniem ruchowym”. Dopiero później nastąpiło uspokojenie.
– Badany był pod wpływem silnego wyładowania afektywnego, które polega na nieodbieraniu bodźców zewnętrznych i jednokierunkowym skoncentrowaniu. Spowodowało to niewątpliwie ogromne napięcie emocjonalne i psychiczne – tłumaczył swoją opinię biegły psychiatra.
Ustalono też, że Cezary S. to człowiek egocentryczny, nadmiernie skupiony na sobie i swoich potrzebach, przesadnie oczekujący zainteresowania nim oraz pobłażliwego traktowania. W sytuacji, gdy nie są spełnione jego oczekiwania – okazuje niezadowolenie, zły humor czy wręcz złość.
Psychiatra i psycholog byli jednak zgodni co do tego, że Cezary S. jest człowiekiem bardzo inteligentnym, a zachowanie agresywne jest... obce jego osobowości. Jak więc wytłumaczyć to, co się stało na korytarzu w wydawnictwie?
– Osoby nieagresywne z natury mogą w skrajnych sytuacjach zachowywać się agresywnie. Z badań wynika, że 33 procent zabójców to są właśnie ludzie nieagresywni – zeznawali biegli przed sądem.
Za tydzień: – Jako ojciec czwórki wspaniałych dzieci i jedyne dziecko schorowanej mamy nigdy nie wplątałbym się w taką historię z materiałem wybuchowym, ryzykując pozbawienie swoich ukochanych ojca, syna i męża. Jestem wnukiem i synem lekarzy, absolwentem Akademii Medycznej, i wpojono mi ponad wszystko ochronę życia ludzkiego, a nie zabijanie – wyjaśniał w sądzie oskarżony.