Seryjny wypróżniacz do dołków
Najbardziej prestiżowy norweski klub golfowy w Stavanger jest od dziesięciu lat „terroryzowany” przez osobnika, który zakrada się w nocy na pole do gry i wypróżnia się do dołków. Nie można go, niestety, złapać, ponieważ Urząd Kontroli Danych Osobowych konsekwentnie odmawia pozwolenia na zainstalowanie monitoringu.
Liczący 130 tysięcy mieszkańców Stavanger jest czwartym co do wielkości miastem w Norwegii, lecz najbogatszym i najdroższym z racji tego, że jest centrum przemysłu naftowego. Swoje siedziby mają tu największe koncerny świata. Międzynarodowe środowisko, stanowiące 21 procent mieszkańców miasta, chętnie gra w golfa.
– Niestety, od dziesięciu lat kilka razy w tygodniu nieznana osoba zakrada się nocą i wypróżnia do najbardziej strategicznych dołków. Właśnie obchodzimy dziesięcioletni jubileusz tej „działalności”, której nie jesteśmy w stanie ukrócić – mówi Kennet Tennefjord, którego zadaniem jest czyszczenie pola po każdej wizycie nieproszonego gościa.
– W rozmowach z dziennikarzami nazywamy go grzecznie „seryjnym wypróżniaczem”, lecz między sobą określamy go bardziej dosadnie. Jest uparty i bardzo dokładny; widzimy, że po la- tach „pracy” uzyskał precyzję trafiania w dołek jak zawodowy golfista, lecz, niestety, on nie używa piłeczek... – mówi Tennefjord w rozmowie z gazetą „Rogalands Avisen”.
Działacze klubu podkreślają, że „terrorysta” jest higieniczny i za każdym razem używa papieru toaletowego, który jednak pozostawia na polu, co na zielonym tle trawy nie jest eleganckim widokiem. Przyznają też, że już się przyzwyczaili i zauważają pierwsze objawy tzw. syndromu sztokholmskiego, kiedy ofiara zaczyna odczuwać sympatię do kata.
Pierwszy przypadek został odkryty tuż przed uroczystym rozpoczęciem mistrzostw Norwegii w 2005 roku. W klubie zapanowała panika, a odkrycie było dla wielu „wstrząsem psychicznym”. Później wizyty stały się częstsze, a obecnie są już kilka razy w tygodniu, lecz jak podkreślił Tennefjord, nigdy w niedzielę. Klub widzi jedyną możliwość złapania intruza w zainstalowaniu monitoringu, lecz restrykcje w Norwegii na montowanie kamer są tak ostre, że Datalisynet, czyli Urząd Ochrony Danych Osobowych, konsekwentnie się sprzeciwia.
Frode Joermeland, który jest odpowiedzialny za utrzymanie golfowego pola, powiedział: – Nasz problem nie jest poważnie traktowany przez urzędników. Prowadzimy więc własne śledztwo i już wiemy, że jest to mężczyzna o so- lidnej budowie ciała, co oceniamy zarówno na podstawie śladów stóp, jak i wielkości pozostawianych ekskrementów. To jest toaletowy potwór!
Stavanger Golfklubb założony został w 1956 roku i liczy dzisiaj 1744 członków, a jego pole uważane jest za najlepsze w kraju. Prezes Steinar Floeysvik uważa, że terrorystą może być osoba, która nienawidzi golfa lub jest fetyszystą. – Z pewnością ma jednak zaburzenia psychiczne i szczególną przyjemność sprawia mu przypatrywanie się przez lornetkę procesowi czyszczenia dołków. Golf to czysty i elegancki sport, więc szkoda, że jest brudzony przez naszego „obsrańca”.
Golf jest w Norwegii czwartym pod względem popularności sportem narodowym – za nartami, piłką ręczną i nożną. I nie jest sportem elitarnym i zbyt drogim. Federacja tej dyscypliny zrzesza 130 tysięcy członków w 190 klubach, którzy grają na 200 polach, co jak na pięciomilionowy kraj jest imponujące. Sport ten jest uprawiany przez cały rok, także zimą, na śniegu, kiedy gra się czerwonymi piłkami. Zawody odbywają się nawet na Spitsbergenie, gdzie rozgrywany jest turniej Svalbard Open przy 30 stopniach mrozu. Uzbrojeni ochroniarze strzegą graczy przed... białymi niedźwiedziami, które przyciągają unoszące się z namiotów zapachy posiłków.