Moda w muzeum uwięziona
Gaultier, Cardin, Saint Laurent… To nie tylko słynni paryscy projektanci, świat elegancji i luksusu. Każdy z nich jest instytucją, ikoną, marką wartą fortunę. Coraz częściej ich kobiece fantomy w koronkach, muślinach i tiulach trafiają do muzeów. Do umieralni skostniałych ubiorów – twierdzą ci, co wieszczą kres ery wielkich kreatorów mody, ich gwiazdorstwa i otoczki glamour.
Spektakularna retrospektywa Jeana Paula Gaultiera trafiła do paryskiego Grand Palais (do 3 sierpnia), uprzednio eksponowana w Montrealu, Melbourne, San Francisco. To wielki bal manekinów, show na wyimaginowanym wybiegu, gdzie widz czuje się jak VIP blisko Catherine Deneuve czy Carli Bruni. Gaultier, enfant terrible francuskiej mody, kojarzony jest z męskimi spódnicami, gorsetami noszonymi jako strój wyjściowy, trykotami zdobionymi nadrukami. Na pokazach haute couture szukał związków między strojem samuraja a akcesoriami kobiecego wyuzdania albo opowiadał historię z podwodnego świata. Dziewczyny o długich mokrych włosach ubierał w rybie łuski. Gorsety ozdabiał muszelkami, nogi więził płetwami. Jedne były jak syreny, inne jak meduzy pokryte algami, glonami, wodorostami. Jeszcze inne jak portowe dziewczyny z wytatuowanymi plecami niczym bicepsy morskich wilków. Lubi prowokować, szokować, zadziwiać, uchodzić za wielkiego reżysera efektownych spektakli na wybiegu. „Jeśli nie byłoby defilad, nie zajmowałbym się modą”.
I ta paryska wystawa jest imponująca. Zaczyna się a` la Wikipedia wielką tablicą biograficzną. Dalej w chronologicznym nieładzie pojawiają się fantomy szyku, z których żaden nie poddaje się datowaniu, by robić wrażenie panowania nad czasem i śmiercią. Daremnie, bo moda – jak mawiał Cocteau – na ogół młodo umiera. Nie ma więc dat, ale jest kilka tematów. „Początek odysei”: dzieciństwo i młodość, czarno-białe fotografie, fascynacja kostiumami tancerek Folies Berge`res, światem Geneta. Rodzi się mit założycielski planety Gaultier oparty na założeniu, że dziecko jest ojcem mężczyzny. Pierwsze haute couture w paryskim Planetarium, zorganizowane z pomocą jego partnera w życiu i interesach Francisa Menuge. „Punk – kankan”: połączenie belle epoque czasów Toulouse-Lautreca z londyńskimi punkami z Trafalgar Square. Spotkanie dwóch światów obecne w całej karierze projektanta, w formie przywołującej klasycyzm i nonkonformizm, ducha buntu i rebelii. Androgeniczna elegancja, uniseks, erotyzm, gender. Hiperseksualne kreacje z sadomasochistycznymi elementami w ujęciu romantycznym i fetyszystycznym. W jego pokazach defilowały lesbijki, geje, hermafrodyty, dziewczyny „puszyste”, mocno wytatuowani mężczyźni i najpiękniejsze kobiety świata, wśród nich Polki Magdalena Frąckowiak i Anja Rubik. „Miejska dżungla”: JPG rozmywa granice, tworzy hybrydy w pół drogi między światem miejskim i dzikim drapieżnym terytorium, między tradycją i nowoczesnością, zwierzęcością i wyrafinowaniem. Metropolia jest dla niego miejscem spotkań świata mody i spektaklu, kina, muzyki, tańca, co zaowocowało współpracą z filmowcami (Besson, Almodóvar, Greenaway), choreografami – Béjartem czy Armitagem, gwiazdami pop: Madonną, Kylie Minogue, Kurtem Cobainem z Nirvany, Tiną Turner, Lady Gagą, Amandą Lear.
Gaultier zaczynał praktykować sztukę krawiectwa u Pierre’a Cardina, który również trafił do muzeum, niedaleko Centrum Pompidou, wystawą „Przeszłość – teraźniejszość – przy- szłość”. Cardin, znany z awangardowego stylu preferującego geometryczne kształty, pracował z legendarnym Christianem Diorem. Zdobył rozgłos sukienką bombką czy kolekcjami Cosmocorps i Hippie. Pierwsza łączyła technikę z modą: błyszczące metaliczne tkaniny, barwne rajstopy, dziwaczne czapki i okulary. Druga przywoływała ruch hipisowski: kaftany o egzotycznym wzorze przeplatane złotą nitką. Cardin założył w Paryżu pierwsze butiki mody – „Ewa” i „Adam”, a na świecie sieć restauracji Maxim’s (Nowy Jork, Rio, Pekin). Był przyjmowany przez Jana Pawła II, ale preferował dziedzictwo markiza de Sade, kupując należący do niego zamek w Lacoste, w którym do dziś organizuje festiwale teatralne.
Asystentem Christiana Diora był też Yves Saint Laurent. Został nim, mając 18 lat, by trzy lata później, po śmierci Diora, zająć jego miejsce i stać się najmłodszym szefem najbardziej prestiżowego domu mody. Wylansował głośną kolekcję „trapezoidalną”, ubierając modelki w sukienki inspirowane obrazami Mondriana. Jego „Kolekcję skandali” wystawiono w muzeum Fundacji Pierre Bergé (do 19 lipca). Tu kreacje dokładnie oznaczono i ponumerowano, bo i nie było dylematu: życie to czy przypomnienie śmierci? Saint Laurent zmarł w czerwcu 2008 roku, a w 2002, po 40 latach nieprzerwanych sukcesów, sam porzucił eklektyczno-snobistyczny świat mody, który zrewolucjonizował, przenosząc kanony męskiej elegancji na kobiecą sylwetkę. Postulat zrównania płci był ważnym motywem jego twórczości. Chciał uczynić kobiety nie tylko piękniejsze, ale dodać im pewności siebie i władzy. Wymyślił dla nich ekwiwalent męskiego garnituru, by je zrównać z mężczyznami. Na wybiegu po raz pierwszy pojawiły się modelki ubrane w czarne smokingi z dekoltami, wąskie spodnie, wytworne garnitury zastępujące wieczorowe suknie.
Na pożegnalnym pokazie powiedział: To już nie jest moja epoka. To epoka Billa Gatesa i znaków towarowych typu Nike. Wielkie krawiectwo przestało towarzyszyć sztuce życia, której już nie ma. Niech żyje ulica! Odchodzę.