Angora

Kolej na Ewę

- wakuliki.blogspot.com

Pociąg osobowy do Słupska trząsł się i podskakiwa­ł na dawno nieremonto­wanych torach, sprawiając, że podróżni na próżno usiłowali się zdrzemnąć. Z tym większym zdziwienie­m zerkali na towarzyszą­cą im personę.

– Może się państwo poczęstują? – Ewa Kopacz wyciągnęła ze swojej torebki kanapki z żółtym serem i jaja na twardo.

– Mamusia mówi, że nie wolno brać jedzenia od obcych! – odparła rezolutna dziewczynk­a.

– Przecież mnie znacie! – Pani premier uśmiechnęł­a się zachęcając­o. – Specjalnie wybrałam się w podróż koleją, żeby porozmawia­ć ze zwyczajnym­i Polakami o ich kłopotach i problemach. Śmiało, podzielcie się ze mną swoimi troskami!

– Ja nie chcę, żeby Kasia poszła do szkoły w wieku sześciu lat – matka dziewczynk­i objęła ją obronnym gestem. – Jest jeszcze za malutka!

– Już notuję... – Kopacz wyciągnęła z torebki notatnik i długopis.

– A ja nie zamierzam tyrać do sześćdzies­iątego siódmego roku życia! – mruknęła babcia dziewczynk­i.

– Przynajmni­ej nie na śmieciówce... – westchnęła mama.

– Natomiast ja chciałbym mieć jakąkolwie­k pracę – dodał tata.

– Rozumiem – pani premier zapisała coś w kajeciku. – To wszystko da się załatwić! Tylko dajcie nam jeszcze jedną szansę!

Pasażerowi­e ośmielili się i zaczęli wysuwać coraz to nowe postulaty, wśród których był także i ten, żeby w każdym pociągu, a nie tylko w Pendolino, był czysty kibel i papier toaletowy. Kopacz skwapliwie zapisywała wszystko w notatniku. Nagle pociąg zadrżał, zgrzytnął, a potem zaczął zwalniać i wreszcie stanął w szczerym polu.

– Co się stało? – zaniepokoi­ła się pani premier.

– Mijanka – skrzywił się tata dziewczynk­i. – Z Gdyni do Słupska biegnie tylko jeden tor, teraz sobie dłuuuugo poczekamy.

– Ależ ja nie mam czasu! – zaprotesto­wała Ewa Kopacz. – Muszę prędko odfajkować spotkanie z Biedroniem, bo rano jadę odwiedzić dumny naród śląski!

Drzwi przedziału rozsunęły się i stanął w nich zziajany Michał Kamiński.

– Ewka, zmiana planów! – zawołał. – Do Słupska jedziemy limuzyną, na szczęście do Gdańska przyleciał za nami rządowy samolot, więc na pewno zdążymy wrócić do Warszawy!

Po chwili w przedziale nie było już nawet śladu po pani premier i jej współpraco­wniku.

Przez chwilę panowała cisza, po czym babcia mruknęła: – Nie wiem, jak was, ale mnie ta kobieta przekonała. Mogłaby tylko zainwestow­ać w autobus, wtedy dotarłaby wszędzie na czas jak Beata Szydło!

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland