Grabie bez zębów
Wybitnie zasłużona mózgowo dla lewicy red. Agnieszka Wołk-Łaniewska jako jedyna wśród czerwonych i różowych jest przeciw łączeniu się ich. Twierdzi, że SLD zbierze 8 – 9 proc. głosów, lewicowa drobnica z dwudziestu innych ugrupowań odrębnie drugie tyle i razem w przyszłym Sejmie będą potęgą.
Agnieszce wolno zmieniać się w „Alicję z krainy czarów” i snuć dowolne marzenia. Na twardszym gruncie badań opinii publicznej lewica traci w ogóle szanse wejścia do Sejmu. Liczba potencjalnych wyborców SLD spadła z 4 do 2,8 proc., zbliżając się do wyników pani Ogórek w minionych wyborach prezydenckich. Twój Ruch ma 1 proc. Pozostałe mrowie lewicowych ruchów i partyjek uzyskuje po 0 proc. Jak uczono mnie w pierwszej klasie szkoły podstawowej, 0+0+0+0+0 to ciągle jest 0. AWŁ chodziła widocznie do innej szkoły...
Koalicja. Podzielam pogląd asa kier lewicowego myślicielstwa, czyli AWŁ, że nic nie wyjdzie ze zjednoczenia lewicy w jedną koalicję wyborczą. Tyle że ubolewam z tego powodu. Umowę koalicyjną zapewne uda się podpisać. Wspólne minimum programowe opracować. Jednak, żeby ktokolwiek z lewicy wszedł do Sejmu, koalicja musiałaby uzyskać 8 proc. głosów. Idący samotnie SLD – tylko 5 proc. Mogę się założyć, że we wrześniu Miller i jego otoczenie dojdą do wniosku, że większe szanse na mandaty daje im aspirowanie do 5 proc. Ogłoszą, że partnerzy mogą wstąpić do SLD, poczem pod jakimkolwiek pretekstem zburzą koalicję. Szczególnie że w jej obrębie liderzy partii o zerowym wzięciu nie dostaną takich miejsc na wspólnych listach wyborczych, które dają jakąkolwiek szansę na mandat. Obrażą się więc i wrócą, by bawić się w politykę w swoim kółku. Konkludując:
lewica jest za słaba, żeby się nie łączyć, i także za słaba, żeby się łączyć i liczyć na 8 proc.
Następnie Agnieszka Wołk-Łaniewska objawia kobiecą zazdrość, irytując się tym, że Janusz Palikot rekomenduje Barbarę Nowacką na premiera z ramienia zjednoczonej lewicy.
Liderka. Owa ewentualnie zjednoczona nie ma żadnych szans na desygnowanie premiera. Jednak opinia Palikota ma większy sens, niż gdybym np. ja wysuwał AWŁ na papieżycę. Wypowiedź Palikota promuje Nowacką jako liderkę, oswaja on słuchaczy radia, w którym to rzekł, z nazwiskiem Nowackiej, co może okazać się przydatne za 4 lata, w następnych wyborach. A i teraz przysporzyć lewicy trochę głosów.
Nasza gwiazda AWŁ wyśmiewa pracę Nowackiej nad programem lewicowej koalicji, trafnie mówiąc, że teraz potrzebne jest raczej nośne lewicowe hasło, a nie program. Jednak zajęcia pisemne Nowackiej służą jej samokształceniu na polityczkę pierwszej ligi. Są więc pożytecznym ćwiczeniem umysłu.
Walka klas. Wołk-Łaniewska proponuje, żeby lewica zajęła się nie zwalczaniem złego państwa, jak PiS i Kukiz, ale walką klasową przeciw wyzyskiwaczom. Mojego dziadka robotnicy wywieźli na taczkach z jego fabryki, śpiewając przy tym „Międzynarodówkę”, ale to był rok 1905. Teraz ludzie pozbawieni pracy, do- statku, perspektyw, poniżeni, pozbawieni godności, rozczarowani ani nawet ich gniewna część nie demolują banków, nie palą domów Kulczyka, nie policzkują Bochniarzowej, nie strajkują w prywatnych przedsiębiorstwach, które redukują personel i źle płacą, nie demonstrują na ulicach przeciw ogrodzonym osiedlom apartamentowców, nie robią tumultu w obronie eksmitowanych. Wszystkie swe pretensje kierują do rządu i chcą, aby rząd załatwił ich porachunki z posiadaczami. Np. rząd ma ulżyć frankowiczom i nikt nie tłucze szyb w bankach wzbogaconych na udzielaniu kredytów w szwajcarskich pieniądzach. PiS i Kukiz wiedzą, co robią, atakując rządzących polityków, a nie korporacje i tłuste misie. To na państwie chcą wymusić pośredniczenie w ich dążeniach. Państwo ma być reprezentacją uciśnionych. Ci zaś nie pragną obalenia kapitalizmu, tylko zyskania w nim lepszej pozycji. Najchętniej w roli przedsiębiorców właśnie. Natomiast każdy rząd – i lewicowy, i prawicowy – lawiruje pomiędzy interesem kapitału dającego rozwój gospodarczy i pieniądze a racjami biedaków, których głosy niezbędne są dla uzyskania władzy. Barykad Wołk-Łaniewskiej nikt nie zbudował i nie zaludnił.
Światopogląd w cieniu. Zgodnie z obecnymi przekonaniami wszystkich lewic AWŁ odradza zajmowanie się kwestiami światopoglądowymi, gdyż ludzie ubodzy, czyli potencjalni wyborcy lewicy, przylepieni są do Kościoła. Groźna to teza. Pobożni biedacy głosują na PiS. Ta partia wyraża ich interesy, a zarazem ich religijność i tradycjonalizm. Po cholerę im klasyczna lewica, w większości bezbożna?
Wszystkie łakome głosów partie przymilają się do większości wyborców, pchają się więc do politycznego centrum. Lewica tylko wtedy ma zaś szansę parlamentarnego istnienia, gdy zwróci się do mniejszości, zakładając, że właśnie ta mniejszość ma polityczną przyszłość. W odróżnieniu od Wołk-Łaniewskiej (z całym dla niej szacunkiem – zwykli dodawać obłudnicy) wołam do lewicy: nie idźcie tą drogą. Być może nie więcej niż 10 procent społeczeństwa ma już dosyć Kościoła, jego ingerencji w ustawodawstwo, w wybory, jego zachłanności i ciemnoty. Te same 10 procent jest euroentuzjastami, nie lęka się zmiany złotego na euro, nie rozpacza z powodu emigracji i imigracji, uważa, że kobieta jest właścicielką swojego ciała, popiera feminizm, związki partnerskie, swobodę aborcji, in vitro, adoptowanie dzieci przez homo, prawa publiczne mniejszości, w tym seksualnych, wolności osobiste. Chce państwa służebnego wobec obywateli, a nie obywateli służebnych wobec państwa; pluralizmu poglądów na historię, a nie polityki historycznej. Wolności artystycznej, a nie przymusu patriotyzmu i tradycjonalizmu itp., itd. Procesy globalizacji, postępy informatyki i bioinżynierii, europejskie tendencje i prawa wolnościowe nie sprzyjają nacjonalistom, miłośnikom narodowych tradycji i wskrzesicielom „żołnierzy wyklętych”.
Ideologia lewicowa ma przyszłość. Stanie się większością. Wahadło polityczne przeleci na drugą stronę. Wolność, sprawiedliwość zyskają większość głosów. Takie tendencje dominują w Europie.
Jeśli partie i kanapy lewicy nie będą wyrażać modernizmu XXI w., staną się trwale zbędne.
Hegemon. Proces jednoczenia, a potem zapewne rozłamu organizacyjnego lewicy ma jedną istotną wadę. Lewica i jej mizerny hegemon SLD zajmują się sobą i na tym im zejdzie aż do wyborów. Zamiast zdobywać wyborców, negocjują, knują, piszą programy i biją się o przyszłe fotele sejmowe, które i tak zajmie prawica. Wsobne ruchy polityczne są agonalne. Tu się z Wołk-Łaniewską spotkamy i zgodzimy.