Szpital na peryferiach
Z powodu niewłaściwego rozpoznania młodej kobiecie wycięto niezłośliwą zmianę wraz z prawym jajnikiem. Doszło do powikłań, których skutki pacjentka może odczuwać do końca życia.
Jeszcze na początku XX stulecia, chociaż średnia życia w Europie wynosiła zaledwie 50 lat, kobiety zaczynały miesiączkę w wieku około 17 lat.
Dziś na skutek polepszenia warunków życia ten wiek obniżył się średnio o ponad cztery lata.
Pani A.K. weszła w okres dojrzałości tuż po swoich 12. urodzinach i od razu pojawiły się komplikacje, gdyż miesiączki były nieregularne i o różnej obfitości.
Ponieważ takie objawy ma wiele dziewcząt, dlatego rodzice nie zdecydowali o podjęciu leczenia. Gdy jednak sytuacja nie uległa poprawie przez cztery lata, zasięgnięto porady u ginekologa, który wykonał USG narządów rodnych. Badanie nie wykazało żadnych zmian patologicznych. Mimo to lekarz nie zdecydował się na poszerzenie diagnostyki ani na skierowanie dziewczyny do specjalisty w zakresie ginekologii endokrynologicznej.
Minęły dwa lata i zaburzenia jeszcze się nasiliły.
W sierpniu 2013 roku kobiecie ponownie wykonano kontrolne USG narządów rodnych. Tym razem lekarz zdecydował o wykonaniu dodatkowych badań i pacjentka została przyjęta na oddział ginekologiczny niewielkiego powiatowego szpitala w województwie świętokrzyskim. Tam wykonano jej tomografię komputerową miednicy małej, rozpoznając zmianę w okolicach prawego jajnika.
Wynik TK zweryfikowano niem wewnętrznym:
(...) Trzon macicy w przodopochyleniu, drobny, twardy, regularny o ograniczonej ruchomości. Szyjka drobna, ujście owalne, tarcza czysta. (…) Ciastowaty opór średnicy do 6 – 7 cm, niebolesny, mogący odpowiadać guzowi jajnika prawego – czytamy w opisie badania.
Wykonano kolejne USG, pobrano krew do badań laboratoryjnych, w tym na oznaczenie poziomu markerów nowotworowych.
bada- Pacjent: A.K. (20 lat) Choroba: niezłośliwa zmiana w okolicach prawego jajnika, jatrogenne (powstałe na skutek leczenia) powikłania zakrzepowo-zatorowe
Miejsce leczenia: powiatowy szpital w województwie świętokrzyskim – dokładną nazwę placówki i nazwisko lekarza operatora podamy w kolejnych odcinkach, Szpital Uniwersytecki w Krakowie Zarzut pacjenta: brak staranności i ostrożności zawodowej Pozwany: pacjentka przygotowuje się do złożenia pozwu przeciwko szpitalowi powiatowemu, gdzie przeprowadzono jej operację ginekologiczną Kwota roszczenia: 500 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia Podstawa prawna: art. 415, 444, 445 k.c.
W badaniu TK jamy brzusznej z kontrastem rozpoznano:
(...) Narządy miąższowe jamy brzusznej oraz miednicy małej bez zmian z wyjątkiem obszaru miednicy mniejszej, gdzie lokalizuje się konglomerat zmian litotorbielowatych o wymiarach 74 x 45 mm, obejmujących od przodu i prawostronnie trzon macicy. W jego obrębie widoczne torbielowate cienkościenne struktury (...). Największa zmiana 23 mm.
Na tej podstawie lekarze uznali, że konieczna jest operacja.
Pacjentce wykonano badanie radiologiczne klatki piersiowej i kontrolne EKG. Otrzymano też jej zgodę na zabieg oraz na znieczulenie anestezjologiczne.
Rak, nie rak
Na początku września, w znieczuleniu ogólnym, dotchawiczym, w technice laparotomii (otwarcie jamy brzusznej) wycięto cystyczną zmianę wielkości męskiej dłoni wraz z prawym jajnikiem i przekazano je do badania histopatologicznego.
Cztery dni później A.K. została wypisana do domu.
Kilkanaście godzin po wyjściu ze szpitala kobieta poczuła nagle silny, nieustający ból w okolicy pośladkowej (prawej). Towarzyszyło mu bladosine zabarwienie prawej nogi oraz podwyższona temperatura (37,8oC).
Jeszcze tego samego dnia pacjentka ponownie znalazła się w powiatowym szpitalu, tym razem na oddziale chirurgicznym, gdzie po badaniu postawiono wstępne rozpoznanie: zakrzepowe zapalenie żył głębokich kończyny dolnej prawej.
Wykonano USG dopplerowskie (które pozwala na ocenę przepływu krwi w żyłach i tętnicach) prawej nogi i rozpoznano:
(...) Skrzepliny w świetle żyły udowej wspólnej z widocznym przepływem brzeżnym, częściowo udroż- nione światło wnętrznej.
Po 10 dniach przeprowadzono kolejne USG, stwierdzając m.in.:
(...) Poszerzenie zakresu zakrzepicy w kierunku obwodowym (masy zakrzepowe wypełniają światło żyły udowej wspólnej, udowej powierzchniowej, podkolanowej oraz pnia piszczelowo-strzałkowego.
Przez cały okres pobytu na oddziale chirurgicznym stosowano leczenie przeciwzakrzepowe, podawano osłonowo antybiotyki, leki przeciwbólowe i przeciwobrzękowe, nie uzyskując znaczącej poprawy.
Po trzech tygodniach A.K. została wypisana do domu.
W 2014 roku Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności wydał orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności (ważne do 2016 roku).
W czerwcu ubiegłego roku pacjentka była hospitalizowana w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, gdzie wykonano liczne badania. W dokumentacji medycznej czytamy:
Żyła biodrowa zewnętrzna prawa odcinkowo niedrożna (…), żyła udowa zrekanalizowana w około 60 proc.
Wypisując panią A.K. ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, lekarze zalecili jej oszczędny tryb życia, zachowanie odpowiedniej diety, regularne wizyty kontrolne u specjalisty, a także rozważenie wykonania zabiegu plastyki żyły biodrowej.
Pacjentka ma już napisany pozew przeciwko szpitalowi powiatowemu, w którym przeprowadzono operację ginekologiczną. Domaga się w nim 500 tys. złotych odszkodowania i zadośćuczynienia.
żyły
biodrowej
ze-
Zabieg oczywiście zbędny
– W tej sprawie nie są przedmiotem sporu pooperacyjne powikłania zakrzepowo-zatorowe pacjentki, jakie wystąpiły po operacji gine- kologicznej, ale sam fakt przeprowadzenia zabiegu – wyjaśnia dr Ryszard Frankowicz, specjalista położnictwa i chorób kobiecych. – Kobieta nie miała zmiany nowotworowej, o czym szpital dowiedział się dopiero kilka dni po zabiegu! W takiej sytuacji wykonanie operacji wycięcia cystycznej zmiany wraz z jajnikiem było zabiegiem oczywiście zbędnym. Samo oznaczenie markerów nowotworowych nie wystarczało, żeby zdecydować o przeprowadzeniu tak poważnego zabiegu. Należało wykonać laparoskopię, pobrać wycinek, zbadać go i dopiero wtedy, gdyby okazało się, że są w nim komórki złośliwe, decydować się na operację. Gdy jednak już otwarto jamę brzuszną, trzeba było natychmiast wykonać badanie śródoperacyjne, które wykluczyłoby lub potwierdziło istnienie raka. Takie badanie zajmuje kilkanaście minut, ale w tym szpitalu nie można było go wykonać. Dlatego przeprowadzenie takiego zabiegu, niejako na ślepo, jest całkowitym nieporozumieniem. Gdyby nie przeprowadzono operacji, nie doszłoby do powikłań zakrzepowo-zatorowych. Ten szpital jest placówką o najniższym stopniu referencyjności. W systemie ochrony zdrowia każdy ma wyznaczone swoje miejsce. Szpital powiatowy nie może zastępować placówki wojewódzkiej ani kliniki. Trzeba znać swoje możliwości. Decydując się na wykonanie tego zabiegu, ryzykowano zdrowie i życie pacjentki. Lekarze ze szpitala powiatowego byli tak pewni swojej diagnozy, że nie zdecydowali się poprosić o konsultację ginekologa-endokrynologa ani ginekologa-onkologa. Tymczasem nawet tak dużą zmianę można było leczyć w sposób nieoperacyjny, a gdyby nie dało to rezultatów, dopiero wówczas należałoby skierować pacjentkę do specjalistycznej kliniki. A. K. jest bardzo młodą kobietą, ale po wycięciu jajnika, czyli faktycznym okaleczeniu, nie wiemy, jak będzie wyglądała sprawa jej płodności. Za to już dziś dobrze wiemy, że powikłania zatorowo-zakrzepowe mogą mieć swoje konsekwencje przez całe życie kobiety. Z biegiem lat, bardziej niż jej rówieśnice, będzie narażona na żylaki, zakrzepowe przewlekłe zapalenie żył, a nawet udar mózgu i zator tętnicy płucnej. To wszystko są konsekwencje zbytniej wiary we własne umiejętności lekarzy z prowincjonalnego szpitala.
Współpraca dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (od 10 do 12).