Jakie są koszty pieczy zastępczej?
bieta na kolanach błagała, żeby tego nie robili. Starsze dzieci zakopywały się w rowach pod liśćmi, żeby ich nie znaleziono. Państwo woli zrywać więzi rodzinne i słono za to płacić.
– Czy to znaczy, że domy dziecka i rodziny zastępcze w ogóle nie powinny funkcjonować w strukturze państwa?
– One są potrzebne, ale dla dzieci z rodzin skrajnie patologicznych. Przede wszystkim rodzinie trzeba pomóc. Problem polega na tym, że naszym zdaniem dziś 60 proc. dzieci nie powinno być ani w domach dziecka, ani w rodzinach zastęp- czych. Państwo daje pieniądze instytucjom zastępczym, a nie ma pieniędzy na pomoc dla rodziny. Już w 2008 roku złożyliśmy wniosek o zakazie zabierania dzieci z powodu biedy. Pozostaje to bez echa. A dziecko wyrwane ze swojego naturalnego środowiska przeżywa traumę. To, że poprawia mu się byt materialny, straty biologicznej rodziny nie rekompensuje. Mówią, że przemoc w rodzinie maleje. To nieprawda. Jest w czterech ścianach i się nie wychyla, bo ofiary przemocy boją się powiedzieć na głos, że jest źle w domu. Karą za taką szcze-
Na każde dziecko umieszczone w rodzinie zastępczej spokrewnionej przysługuje 660 zł miesięcznie. Jeśli dziecko jest w rodzinie zastępczej niespokrewnionej, zawodowej lub rodzinnym domu dziecka – państwo płaci 1000 zł miesięcznie na jego utrzymanie oraz co najmniej 2000 zł na wynagrodzenie dla rodziny zastępczej zawodowej (minimum 2600 zł, jeśli dodatkowo pełni funkcję pogotowia rodzinnego) oraz prowadzącego rodzinny dom dziecka. Starosta może im dodatkowo przyznać dofinansowanie do wypoczynku poza miejscem zamieszkania, jednorazowe świadczenie na pokrycie niezbędnych kosztów związanych z potrzebami przyjmowanego dziecka, środki na utrzymanie lokalu mieszkalnego (czynsz, opłaty, wodę, gaz itp.) oraz świadczenie na pokrycie kosztów związanych z remontem. rość może być utrata dzieci. Przyszła do naszej fundacji kobieta, która za namową pracowników socjalnych zgodziła się zgłosić do prokuratury doniesienie na męża. Z artykułu 207 – o znęcanie się. Kurator, który namówił ją, złożył wniosek o zabranie dzieci, motywując to zagrożeniem ze strony ojca. Sprawca przemocy w domu został, a matka przez półtora roku codziennie po kilka godzin spędzała w domu dziecka. Dzieci płakały, błagały, żeby je zabrała. Po ciężkiej batalii odzyskaliśmy dzieci. Państwo wydało na nie w tym czasie około 300 tys. złotych.
W przypadku instytucjonalnych, czyli nierodzinnych form opieki, średni miesięczny koszt utrzymania dziecka określają starostowie lub marszałkowie na podstawie kosztów utrzymania placówek na swoim terenie. I tak na przykład w województwie mazowieckim za pobyt dziecka w placówkach opiekuńczo-wychowawczych (socjalizacyjnych, interwencyjnych i łączonych) płaci się od około 4,3 tys. do około 4,7 tys. zł; w placówkach opiekuńczo-wychowawczych typu rodzinnego – około 2,8 tys. zł; w placówkach specjalistyczno-terapeutycznych – około 8,5 tys. zł; w interwencyjnym ośrodku preadopcyjnym – około 5,6 tys. zł.
W 2014 roku tylko na Mazowszu pod opieką zastępczą przebywało 8187 dzieci. Spośród nich 76 proc. było w rodzinach zastępczych lub rodzinnych domach dziecka.
– To znaczy, że lepiej nie przyznawać się do kłopotów?
– Nikt rozsądny nie ubiega się dzisiaj o 200 – 300 zł z MOPS-u, bo to grozi wnioskiem do ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego o zbadanie takiej rodziny. Stąd już mały krok do ograniczenia, a później odebrania praw rodzicielskich. A jak rodzina biedna i nie zna się na prawie, to się nie odwoła. Dzieci zostaną skierowane nawet do adopcji. Kłopot w tym, że powstały w Polsce instytucje, które muszą zarabiać pieniądze i nie są zainteresowane, żeby pomagać rodzinie. Im chodzi o to, żeby robić biznes. W Krakowie czwórka dzieci trafiła do kościelnego domu dziecka. Ksiądz dostaje na te dzieci około 20 tys. zł miesięcznie. Gdy matka chciała zabrać dzieci na wakacje, ksiądz złożył wniosek do sądu o zbadanie, czy dzieci mają z nią więź. Kuriozum. Tym bardziej że zostały zabrane matce około 5 lat temu i może widywać je tylko raz na miesiąc. Wiadomo, że matka jest na przegranej pozycji, tym bardziej że ostatnio ksiądz nie pozwolił dzieciom wyjechać do matki na weekend, bo – jak tłumaczył – muszą się przygotować do pierwszej komunii.